Take me or leave me
Autor: K. Sasak
Zimno, pochmurnie, wietrznie – tymi słowami można idealnie opisać ten niedzielny wieczór. Do tego dodać gęsto padający śnieg i mamy kwintesencje zimy. Już dawno nie widziałam, aby na drodze i chodnikach było tyle białego puchu, który nie pozwalał przejechać samochodom, ani przejść przechodniom. Nic dziwnego, że ulice były puste, choć zegar wskazywał dopiero ósmą. Z rozmyślań wyciągnął mnie dźwięk gwizdka czajnika. Zalałam wrzątkiem herbatę, a następnie ruszyłam do salonu, aby choć przez chwilę pooglądać telewizję. W mieszkaniu znajdowałam się tylko ja, więc mogłam oddać się rozkoszy czytania swoich ulubionych książek, które przewertowałam już tyle razy, ale najpierw chciałam posłuchać o najnowszych wydarzeniach ze świata i kraju. Na Ziemi nie było za ciekawie. Panujący od kilku miesięcy wirus dawał o sobie znać nie tylko lokalom gastronomicznym czy kinom, ale również nam – studentom. Kto by się spodziewał, że młodzież będzie miała dość siedzenia przed komputerami. W erze, gdzie przesiadują przed nimi dwadzieścia cztery godziny na dobę? Niestety, takie mieliśmy realia i nic z tym nie mogliśmy zrobić. Pozostało nam jedynie czekać i czekać, i czekać, i znowu czekać.
Wiadomości się skończyły w momencie, gdy dopijałam już swój napój. Odstawiając kubek chwyciłam za telefon. Spojrzałam się na ekran, żeby upewnić się, że nie ma nowych wiadomości. Nie było. Rzuciłam go w kąt kanapy, a następnie odchyliłam głowę na wezgłowie i zamknęłam oczy.
– Ten jeden raz nie mogłaś się przyłożyć do nauki? – zapytałam osobę, której nawet nie było w mieszkaniu.
Westchnęłam przecierając twarz i zerwałam się z mebla. Ruszyłam do swojej małej klitki, aby odnaleźć książkę, którą zakupiłam podczas świątecznych przecen. Tomiszcze leżało na parapecie – jedynym wolnym skrawku w pokoju. Chwyciłam je, a następnie powróciłam do salonu. Nawet nie zdążyłam otworzyć na stronie, na której ostatnio skończyłam, a ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Pomyślałam – kto przychodzi o tej porze bez zapowiedzi? – jednak nikt nie przychodził mi do głowy. Ze zmarszczonymi brwiami ruszyłam do drzwi, a następnie wyjrzałam przez judasza na nieproszonego gościa. Widząc stojącą na ganku osobę od razu jej otworzyłam. Spojrzałam na obsypaną śniegiem sylwetkę dziewczyny i od razu przepuściłam ją w przejściu.
– Co ty tutaj robisz? – zapytałam zaskoczona. – Przecież jutro masz zaliczenie z Analizy. Nie powinnaś się uczyć?
Zadając to pytanie zamknęłam drzwi i pomogłam gościowi ze zdjęciem cienkiego płaszczu. Z jednej strony cieszyłam się, że dziewczyna do mnie przyszła, ale z drugiej martwiłam się jej egzaminem. Wiedziałam, że zostawiła wszystko na ostatnią godzinę, choć była to jej ostatnia szansa na zdanie semestru.
– Powinnam, jednak to jest tak nudne. Stwierdziłam, że przejdę się po okolicy, a świeże powietrze pobudzi moje szare komórki. Tak się złożyło, że nogi powiodły mnie aż tutaj. – Uśmiechnęła się w moją stronę ukazując te słodkie dołeczki, w których istnienie nigdy nie mogła uwierzyć.
Gdy już zdjęła płaszcz zauważyłam, że ma na sobie zwykłą koszulkę z krótkim rękawem i nadrukiem z konwentu, na który w zeszłym roku się poznałyśmy. Zabawne było to, że studiowałyśmy na jednej uczelni, a część zajęć miałyśmy w tym samym budynku, jednak nigdy wcześniej się nie zobaczyłyśmy. Potrząsnęłam głową, aby wrócić do rzeczywistości. Cienki płaszcz, koszulka z krótkim rękawem, mroźna zima, a dołożyć do tego słabą odporność Tamary – efekt mógł być tylko jeden.
– Czy ciebie już do reszty pogrzało?! Dawno byłaś chora? – krzyknęłam na nią i ruszyłam do kuchni, aby podgrzać wody na herbatę. – Idź do salonu. Na kanapie jest koc – powiedziałam głośniej z kuchni.
Nie zorientowałam się nawet, kiedy Tamara stanęła w wejściu i z cwaniackim uśmiechem patrzyła się na mnie.
– Nie musisz robić tej herbaty, słońce. Zaraz rozgrzejemy się w inny sposób – powiedziała niemal mrucząc i podeszła do moich pleców.
Wiedziałam, że Tamara potrafi być bezpośrednia w wielu sprawach, ale nie sądziłam, że do takiego stopnia. Odwróciłam lekko zarumienioną twarz w jej stronę i spojrzałam się w jej oczy. Ta uśmiechnęła się zadziornie, a po chwili wyciągnęła zza pleców dwa podłużne pakunki. Alkohol. Jasne. Chodziło jej o alkohol. Dlaczego w mojej głowie od razu pojawiły się niemoralne sceny?
– Wolisz miodowy czy zwykły? – zapytała się odkładając butelki na podniszczony blat.
– Wolę herbatę. Dobrze wiesz, że nie piję alkoholu – powiedziałam lekko zła. Odwróciłam się z powrotem do kuchenki i wyciągnęłam nowy kubek. – A teraz mów prawdę. Nie wierzę, że w taki mróz wyszłaś na spacer.
– Co poradzę, że się stęskniłam – odpowiedziała od razu i oparła się o blat obok mnie. – Nauka do egzaminu mnie wykańcza. Już nie mogę patrzeć na te wzory, procenty i okładki „Polityki”. A żeby tego było mało redaktor nie daje mi spokoju i pogania z artykułami. Nie mam nawet czasu zjeść porządnego obiadu, więc żyję na zupkach chińskich. – Westchnęła i spojrzała się na mnie kątem oka.
Nie wiedziałam jak to skomentować, więc po prostu się nie odezwałam. Skupiłam wzrok na czajniku i nie zauważyłam, kiedy dziewczyna oderwała się od blatu, a następnie zrobiła krok w moją stronę. Poczułam jak staje za mną, zbyt blisko, aby utrzymać czyjąkolwiek przestrzeń osobistą.
– A ty? – zapytała niemal szepcząc do mojego ucha.
– Co ja? – Ledwo udało mi się wypowiedzieć te dwa proste słowa.
– Nie tęskniłaś za mną? – rozwinęła swoją myśl, choć dokładnie wiedziałam, o co jej chodzi.
– Dlaczego pytasz? – odpowiedziałam bez zastanowienia. – Mam jakiś powód, aby za tobą tęsknić? – Wstąpiła we mnie dziwna odwaga, która w takich momentach momentalnie znikała. Spojrzałam się na szatynkę odwracając się w jej stronę i stojąc zaledwie kilka centymetrów od niej. Patrząc się w jej błękitne oczy cała moja pewność siebie zniknęła. – Stęskniłam – szepnęłam pod nosem spuszczając wzrok.
– Możesz powtórzyć? Mam już swoje lata. – Droczyła się ze mną, wiedziałam o tym.
Już chciałam jej coś odpowiedzieć, ale poczułam jej chłodne palce na mojej brodzie. Uniosła moją twarz i cmoknęła mnie w czoło. Wiedziała, że nie potrafię być stanowcza i ustąpię jej na każdym kroku.
– Zostaw tę herbatę. Dobrze wiesz po co tu przyszłam – mruknęła wtulając swój zimny nos w moją szyję. – Ty, ja, twoje łóżko… – Podniosła głowę i nachyliła się w moją stronę, a następnie na jej twarzy pojawił się zadziorny uśmiech. – Nikt nam nie będzie przeszkadzał.
Wiedziałam co chciała zrobić. Wiedziałam, że nie będę w stanie się jej oprzeć. Wiedziałam jak to się skończy. Wiedziałam, że nie mogę na to pozwolić.
– Nie. – Dało się usłyszeć moje ciche jęknięcie, jednak nie powstrzymało to Tamary przed pocałowaniem mnie.
Chciałam ją odepchnąć, uwolnić się spod jej władzy, jednak gdy poczułam zapach frezji, tak charakterystyczny dla dziewczyny, odpłynęłam i spuściłam swoje ramiona wzdłuż ciała.
– Grzeczna dziewczynka – powiedziała i wyłączyła gaz.
– To nie fair – odezwałam się lekko podirytowana jej zachowaniem. – Zawsze stawiasz sprawę jasno i bierzesz to co chcesz. W ogóle nie liczysz się z moim zdaniem. Czym dla ciebie jestem, co? – zapytałam podniesionym głosem. – Kolejną zabawką, którą zaraz odrzucisz w kąt?! – krzyknęłam i odskoczyłam od niej jak najdalej mogłam.
– Nawet tak nie mów – odpowiedziała zezłoszczona. – Skąd ci to przyszło do głowy?!
– Nigdy nie dałaś mi do zrozumienia w jakiej relacji jesteśmy. Jestem twoją przyjaciółką, kochanką czy kim do cholery?! – warknęłam na nią i wybiegłam z kuchni. Nie chciałam powiedzieć o jedno słowo za dużo.
– A czy ty myślisz, że mi jest łatwo? Ja sama nie wiem w jakiej jesteśmy relacji! – Usłyszałam ją z kuchni, sama kierując się na kanapę. – Znamy się zaledwie kilka miesięcy, a jednak wiem o tobie wszystko. Nawet o twoim związku z technikum – dodała, a ja rozszerzyłam szerzej oczy.
Okres technikum nie należał do najprzyjemniejszych. Ciągłe kpiny, wyzwiska, groźby, aż w pewnym momencie naszły mnie myśli samobójcze. Gdyby nie Marcel, nie byłoby mnie tutaj. Jednak po pewnym czasie uświadomiłam sobie, że i związek z nim był poważnym błędem. Nie chciałam już o tym myśleć. Przecież to było dawno, a ja sobie z tym poradziłam. Usiadłam na kanapie i nie odzywałam się. Nawet nie wiedziałam, co powiedzieć.
– Maja, do cholery! Nie zachowuj się jak dziecko i porozmawiaj ze mną. – Dziewczyna zatrzymała się w przejściu. Czułam, jak na mnie patrzy. – Nie chcę się tobą bawić. Gdyby to ode mnie zależało, już dawno bym cię zostawiła w spokoju, ale… Nie potrafię. Po prostu uzależniłam się od ciebie – przyznała szczerze. Zszokowana odwróciłam się w jej stronę i ujrzałam czerwone wypieki na jej policzkach.
– Nie chcę żebyś odchodziła – przyznałam z dozą niepewności w głosie. – Ja… nie dam sobie bez ciebie rady. – Opadłam na kanapę i spojrzałam się na swoje stopy. Dlaczego to powiedziałam?
– Myślę, że beze mnie byłoby ci znacznie lepiej. – Podeszła do kanapy, a następnie usiadła na podłokietniku.
Przesunęłam się kilka centymetrów, aby zwiększyć naszą odległość. Czy byłoby mi bez niej lepiej? Do czasu, aż ją poznałam radziłam sobie. Wraz z Kamilą znalazłyśmy mieszkanie w dobrej okolicy i z niskim czynszem. Na studiach też radziłam sobie w miarę dobrze, ale… po poznaniu Tamary zmieniło się moje życie. Już nie siedziałam w mieszkaniu w wolnym czasie, poznałam wielu nowych znajomych, którzy pomogli mi w kilku projektach studenckich, otworzyłam się na świat. Dziewczyna spojrzała się na mnie i prawdopodobnie odniosła wrażenie, że chciałam, aby już poszła. Wstała ze swojego miejsca i strzeliła kręgami szyjnymi.
– Chyba na mnie już pora – powiedziała idą w kierunku drzwi wyjściowych.
Nie idź! Nie zostawiaj mnie! – krzyknęłam w swojej głowie wyciągając rękę w jej stronę. Nie mogłam pozwolić, aby wyszła. Zawsze, gdy opuszczała to mieszkanie miałam obawy, że już nigdy jej nie zobaczę. Tym razem na pewno nie mogłam na to pozwolić. Gdy widziałam, że zaczyna zakładać buty zerwałam się z kanapy i przytuliłam się do jej pleców.
– Nie odchodź – powiedziałam przytłumionym głosem.
Tamara zamarła na chwilę. Opuściła trzymanego w rękach buta i westchnęła przeciągle. Gdy poczułam jej dłoń na swojej nie wiedziałam, co mam dalej zrobić.
– To co z moją herbatą? – odezwała się tak, jakby o wszystkim zapomniała. – Chyba jednak ubrałam się za cienko. – Odwróciła się w moją stronę, a ja ujrzałam na jej twarzy ten głupkowaty uśmiech.
– Co? – Jej słowa mnie zaskoczyły.
Odsunęłam od niej twarz i zamrugałam kilkukrotnie. Nie wiedziałam czy jej słowa były prawdziwe, czy sama je sobie wyobraziłam. Poczułam jedynie jak Tamara wstaje z kolan. Stała na równych nogach i patrzyła się na mnie z góry. Przechyliła jedynie głowę w bok i zmarszczyła brwi.
– Mówię, że jest mi zimno i napiłabym się tej herbaty – powtórzyła swoje wcześniejsze słowa, a ja uświadomiłam sobie, że rzeczywiście je wypowiedziała.
Wstałam w ślad za nią i ruszyłam ponownie wstawić wodę. Od zawsze zastanawiało mi to, jak dziewczyna potrafiła zmieniać temat bez okazywania emocji. Wyglądała, jakby poprzednie słowa nigdy nie ujrzały światła dziennego.
– Co mi strzeliło do głowy, aby przyjść tutaj w taką pogodę. – Usłyszałam jak idzie w moją stronę.
– Niestety nie wiem co ci siedzi w głowie – odpowiedziałam bez zastanowienia.
Tamara usiadła przy wąskim stoliku i czułam jej wzrok na sobie. Włożyłam torebkę herbaty do wcześniej przygotowanego kubka, ale nie byłam w stanie obrócić się w jej stronę. Oparłam się o blat i zacisnęłam na nim palce. Moje słowa były prawdą. Nie wiedziałam o czym myśli i nigdy nie byłam w stanie się tego dowiedzieć. Była nieobliczalna w czynach i gestach, a jej wyraz twarzy potrafił zgubić nie jednego człowieka. Nic dziwnego, że nigdy nie widziałam jej w większej grupie znajomych na uczelni. Fakt, miała ich, w końcu z kimś wychodziliśmy na piwo, ale nie utrzymywała bliższych relacji z nikim poza… mną. Trwałyśmy tak w ciszy, aż nie zagotowała się woda. Od razu wlałam wrzątek do kubka i postawiłam go na stoliku.
– Chcesz cukru? – zapytałam, aby w jakiś sposób pozbyć się tej ciszy.
Nie odpowiedziała, jedynie złapała mnie za dłoń, ale jej wzrok był utkwiony w kubku. Wyglądała, jakby zastanawiała się nad tym, co ma teraz powiedzieć. Czyli jednak dalej dręczy ją nasza rozmowa? Nie doszłyśmy do porozumienia, a jedynie odłożyłyśmy ją w kąt.
– Wypiję herbatę i sobie pójdę. Nie będę ci zawracać głowy. – W końcu się odezwała. Jej głos był jakiś przytłumiony, kompletnie jak nie jej. Czyżby jednak tamto wpłynęło na nią?
Dalej na mnie nie spojrzała, jednak poczułam mocniejszy uścisk dłoni. Dlaczego wyglądało to jak pożegnanie? Nie może iść. Nie mogę jej na to pozwolić. Nie chcę jej stracić.
– Nie idź! – powiedziałam to znacznie głośniej, niż bym chciała. – Zostań ze mną – dodałam już ciszej.
Widziałam jej zszokowanie, kiedy nagle odwróciła głowę w moją stronę. Oczekiwała, że ją wygonię? Nie zdziwiłabym się. Patrząc na moje wcześniejsze zachowanie też bym tak pomyślała. Uśmiechnęłam się delikatnie i położyłam drugą dłoń na jej. Nie pozwolę, aby opuściła to mieszkanie, a tym samym moje życie. Nie w takim momencie. Jej kąciki ust podniosły się delikatnie do góry, a tym samym zmieniając jej wyraz twarzy w diametralny sposób. Coś kombinowała, czułam to. To właśnie Tamara, którą poznałam. Wstała z krzesła i patrzyła na mnie. Czułam się przy niej jak dziecko, gdyż była ode mnie wyższa o te kilkanaście centymetrów.
– Przekonaj mnie, abym została troszeczkę dłużej – szepnęła w momencie, gdy nachylała się do mojego ucha.
Zarumieniłam się. Oczekiwała ode mnie czegoś, czego nie byłam w stanie zrobić. Po prostu nie potrafiłam obudzić w sobie takiej odwagi, jaką Tamara miała na co dzień. Nie powiedziała dosłownie czego chciała, ale doskonale to wiedziałam. Przełknęłam ślinę i zamknęłam oczy w momencie, kiedy poczułam jej usta na płatku ucha.
– C‑co ty robisz? – zająknęłam się kładąc dłoń na jej ramieniu.
– Jeżeli chcesz, abym została, pocałuj mnie – zamruczała.
Pocałować? Nie wiem dlaczego się nad tym zastanawiam. Przecież nie raz się całowałyśmy, jednak… to zawsze ona wychodziła z inicjatywą. Nie. Muszę to zrobić. Muszę ją tu zatrzymać. Muszę przełamać swoje obawy i wreszcie odważyć się na to. Delikatnie odepchnęłam ją od siebie, a widząc jej uśmiech jeszcze bardziej poczerwieniałam. Dobra, Maja, musisz to zrobić. Stanęłam na palcach i cmoknęłam Tamarę w usta. To najwyraźniej nie wystarczyło dziewczynie. Przylgnęła do moich warg, niemal mnie przewracając. Nie mogłam złapać tchu będąc zaskoczona jej poczynaniami. Objęła mnie jedną ręką, a drugą wplątała w moje włosy. Czułam jak robi krok do przodu, tym samym zmuszając mnie do cofania się. Wychodziłyśmy z kuchni, aż poczułam za sobą kanapę. Tamara obróciła nas i pociągnęła mnie za sobą, powodując, że usiadłam na jej kolanach. W końcu oderwała ode mnie swoje usta, a ja mogłam wreszcie zaczerpnąć powietrza. Znowu to ona wszystko inicjowała. Znowu byłam do niczego. Znowu miałam ochotę schować się w pokoju i nigdy więcej nie ujrzeć świata. Ten cmok to była moja odwaga, ale chciałam czegoś więcej. Wznowiłam pocałunek nie patrząc na swoje wcześniejsze obawy. Przełamałam się i to było najważniejsze. Niestety, długo to nie trwało. W końcu szatynka zrzuciła mnie ze swoich kolan na kanapę, a następnie usiadła na moich biodrach. Ręką podparła się obok mojej głowy i zawisła nad moją twarzą. Krótką chwilę patrzyłyśmy sobie w oczy i… zauważyłam w tych błękitnych tęczówkach obawę? Nie trwało to długo. Bez słowa Tamara zaczęła ponownie muskać moją szyję, schodzić na obojczyki, dekolt… Czułam, jak dziwne ciepło rozpala mnie od środka.
– Mam nadzieję, że nie ubierasz się tak na co dzień. Nie masz jakiś golfów albo swetrów? – zapytała patrząc się na moje roziskrzone oczy, a tym samym zaprzestając pieszczot. – Język ci ucięło? – dopytała, gdy jej nie odpowiedziałam.
– Co? – powiedziałam po krótkiej chwili, gdy wracałam do rzeczywistości. – Przepraszam. Przecież i tak jestem cały czas w mieszkaniu. Jedyną osobą, która mnie widzi, jest Kamila – odpowiedziałam wciąż zaskoczona tym, co zdarzyło się kilkanaście sekund temu.
– To i tak o jedną osobę za dużo. Powinnaś się tak ubierać tylko i wyłącznie dla mnie – mruknęła wracając do moich ust. Gdy spragniona pocałunku chciałam przylgnąć do jej warg, ta odsunęła się.
– Chyba nie sądziłaś, że mam zamiar cię przelecieć. A w dodatku na kanapie – zakpiła ze mnie i wstała ze mnie. Widziałam, jak kieruje się do kuchni. – Miej jeszcze choć trochę godności – rzuciła przez ramię.
Leżałam jeszcze przez chwilę rozmyślając nad tym, co przed chwilą powiedziała mi Tamara. Ja nie mam godności? Prychnęłam pod nosem i usiadłam.
– Kto dał ci prawo do oceniania innych? – zapytałam poprawiając bluzkę. – Patrz na swoje błędy. Angelika, Eliza, Patrycja, Aleks. Coś ci to mówi? – Podkreśliłam ostatnie imię. Wiedziałam, że wiązało się z nim najwięcej bólu.
Stanęła w przejściu. Widziałam jak się spina. Po chwili odwróciła się na pięcie i spojrzała się na mnie. Wściekłość aż się z niej wylewała.
– Stul pysk! – warknęła niemal sycząc. – To przeszłość, z którą już dawno się pogodziłam. To był błąd. Tak samo jak to, że ci o tym opowiedziałam – stwierdziła i ponownie skierowała się do kuchni.
Wstałam z kanapy i poszłam w jej kierunku. Pogodziła się? Nie byłam tego pewna. Inaczej nie zareagowałaby na to w ten sposób.
– Ludzie, którzy pogodzili się z przeszłością, nie reagują w taki sposób. Tamara, dlaczego nie dasz sobie pomóc? Dlaczego nie pójdziesz do psychologa? – zapytałam stojąc w przejściu i obserwując dziewczynę, która miała zamiar napić się herbaty. – Nie ignoruj mnie! – krzyknęłam.
Dziewczyna odłożyła kubek z powrotem na stół i chwilę milczała. Zastanawiała się nad odpowiedzią. Czy myliłam się? Powinna udać się po pomocy. Sama sobie z tym nie poradzi, nie z takimi ranami, jakie pozostawił na jej sercu i umyśle ten idiota.
– Nie chcę. Nie ufam ludziom, a tym bardziej psychologom – szepnęła ledwo słyszalnie. Widziałam, że jest cała spięta.
– Nie zgrywaj silnej. Znam cię wystarczająco długo, aby stwierdzić, że cierpisz. Twoje rany nadal się nie zagoiły, choć minęło już trochę czasu – powiedziałam stając bliżej niej i kładąc rękę na jej ramieniu. – Miałaś złamaną rękę, prawda?
– Co to ma do rzeczy? – Zdziwienie niemal malowało się na jej twarzy. – Nie pieprz mi tych durnych kazań. Nie potrzebuję drugiej matki.
– Dążę do tego, że źle złożony łokieć spowodował, że masz z nim problemy. A teraz spójrz na swoje życie. Nie poukładałaś sobie wszystkiego w głowie i teraz masz problemy z okazywaniem uczuć. Nie wiesz co jest prawdą, a co fałszem. – Wzięłam jej dłoń do swojej i spojrzałam się na jej twarz. – Pozwól sobie pomóc, Tamara – szepnęłam delikatnie się uśmiechając.
W ciągu tego krótkiego czasu, który Tamara spędziła w moim mieszkaniu, widziałam na jej twarzy milion różnych uczuć. Próbowałam zrozumieć je wszystkie, jednak wiedziałam, że nie jestem do tego zdolna. W końcu jak mam zrozumieć uczucia osoby, która sama ich nie rozumie. Chciałam jej pomóc, jednak nie byłam do tego zdolna. Jedyną rzeczą, jaką mogłam zrobić, było namówienie jej do poszukania pomocy u specjalisty.
– Spójrz na mnie – mruknęłam, gdy nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. – Tamara – powiedziałam jej imię z czułością.
Spojrzała na mnie tym zbolałym wzrokiem, którego nigdy u niej nie widziałam. Przeczuwałam, że jej niechęć do psychologów była spowodowana złymi wspomnieniami z dzieciństwa, kiedy to jej rodzicie byli w trakcie rozwodu, a mała Tama była zmuszona do wizyt w białych gabinetach. Jednak nie znałam szczegółów, gdyż nigdy nie chciała się ze mną nimi podzielić.
– Nie mogę tego zrobić, Maja – odpowiedziała w końcu. – Po prostu nie mogę.
– Dlaczego? – zapytałam mając nadzieję, że w końcu nastał ten czas, kiedy podzieli się ze mną większym skrawkiem swojej przeszłości. – Chciałabym znać ten powód.
– Nie potrafię ci tego wytłumaczyć – mruknęła kładąc dłoń na moim policzku. – Wiem, że potrzebuję pomocy, jednak tylko jedna osoba jest w stanie mi ją dać – stwierdziła delikatnie unosząc prawy kącik ust.
Odwzajemniłam ten uśmiech. Jej gest jasno sugerował mi, że tą osobą byłam ja. A nawet jeżeli się myliłam, chciałam być tą osoba. Tamara pomału zbliżała się do mojej twarzy, a następnie musnęła delikatnie moje wargi. Wyglądała tak, jakby badała moje zachowanie. Bała się, że mnie wystraszy? Nie miała czego. Odwzajemniłam pocałunek, czym zaskoczyłam szatynkę. Pewnie myślała, że ją odepchnę, ale nawet nie przeszło mi to przez myśl.
– Bądź dzisiaj moja – wyszeptała Tamara.
– Ja zawsze będę twoja. Tylko twoja – odpowiedziałam rozkoszując się tą chwilą.
W końcu oderwałam się od jej ust i wiedziałam, że nastał ten moment, kiedy bez żadnych skrupułów mogłam się jej oddać… w całości. Patrzyłam się w jej oczy, które iskrzyły od nadmiaru emocji, a następnie złączyłam nasze dłonie i pociągnęłam w stronę mojego pokoju. Po omacku wylądowałyśmy na łóżku. Bez zbędnych słów powróciłyśmy do namiętnego pocałunku. Nasze ubrania, jedno po drugim, lądowały na podłodze, a my nie mogłyśmy nacieszyć się tą bliskością. Spragnione rozkoszy, spragnione swoich ciał, spragnione uczuć.
– Kocham cię – powiedziałam dysząc, a słowom akompaniował głośny jęk.
– Ja… ciebie też, Maja – usłyszałam jej odpowiedź, choć z dozą niepewności.
~***~
Rano obudziło mnie głośne trzaśnięcie drzwiami. Zastanawiałam się czy Kamila wróciła wcześniej, jednak po chwili przypomniałam sobie o upojnej nocy, którą spędziłam z Tamarą. Spojrzałam na miejsce, które wczoraj zajmowała dziewczyna, jednak nie było jej tam. Zerwałam się z łóżka i szybko ubrałam na siebie leżącą na podłodze koszulkę, a następnie wybiegłam z pokoju w poszukiwaniu szatynki. Nie martwiłam się współlokatorką, która jednak nie wróciła wcześniej. Tamary nigdzie nie było. Przestraszyłam się, że zrobiłam coś nie tak. Może moje wyznanie ją wystraszyło? – zapytałam samą siebie w myślach. Martwiłam się, że nasza wspólna noc była jedynie pożegnaniem, a sposób, w jaki dziewczyna mi odpowiedziała mogło to sugerować. Zrezygnowana poszłam do kuchni. Musiałam się czegoś napić. Spojrzałam na stół, gdzie dalej stały dwie butelki cydru i kubek po herbacie. Chwileczkę. Był pusty, a obok niego leżała podarta kartka. Od razu chwyciłam ją w dłonie i przeczytałam krótką wiadomość.
„Musiałam iść na egzamin. Odezwę się zaraz po nim”
Opadłam na krzesło stojące obok stolika i westchnęłam z ulgą. Nie zostawiła mnie. To nie było jedynie pożegnanie. To oznaczało, że miałam szansę dalej jej pomagać i okazywać uczucia, które od dawna tak skrycie tłumiłam w sobie.
Ciąg dalszy nastąpi…
Autor: Klaudia „Tasak” Sasak
Pomoc mentalna: Patryk „Kitty” Sobolewski
Ilustracja: Julia “Szczypiorek” Główka