Szachy: sztuka czy obłęd?
Autor: K. Burda
Większość z nas słyszała o grze w szachy. Może nie wszyscy próbowali w niej swoich sił, ale z pewnością widzieliśmy ją w filmach czy bajkach. Na pierwszy rzut oka to trudna gra, ale nie dajmy się zwieść pierwszemu wrażeniu – jest o wiele trudniejsza. Jednak korzyści płynące z grania w szachy są zdecydowanie większe niż początkowe problemy. Jest to sport dla umysłu, który poprawia pamięć, wpływa na zdolność uczenia się, pobudza kreatywność, czy też pozwala nam łatwiej rozwiązywać problemy. Szachy potrafią być również zbawieniem dla osób z początkami demencji oraz ofiar udarów. Jednak jak się okazuje, na najwyższym poziomie zdarzały się sytuacje, gdzie „piękny umysł” potrafił zgotować fatalne skutki. Czy piękno tej gry oraz dążenie do perfekcji w niej może doprowadzić człowieka do obłędu?
Moja przygoda z szachami zaczęła się po obejrzeniu serialu „Gambit królowej” na Netflixie. Jego fenomen spowodował gwałtowny wzrost popularyzacji tej dyscypliny. Szachy zostały w nim przedstawione jako dynamiczny sport, z wręcz nieskończoną mnogością rozwiązań, który zaczął budzić wyobraźnię ludzi na całym świecie. Moją największą uwagę przykuło jednak to, w jaki sposób gra wpływała na główną bohaterkę serialu – Beth Harmon. Jest to postać fikcyjna, jednak problemy, które jej towarzyszyły, były prawdziwe i dopadały największych tego sportu. Beth, po śmierci matki, zamieszkała w sierocińcu. Właśnie tam nabawiła się uzależnienia od leków uspokajających, które były regularnie podawane wszystkim podopiecznym. Jednak tam również poznała grę w szachy i znamienny wpływ owych tabletek na jej poczynania przy szachownicy. Dzięki nim widziała więcej rozwiązań, była przygotowana na ataki przeciwnika – był to swego rodzaju doping. Nie zmienia to jednak faktu, że Beth miała talent. Leki jedynie uwydatniały jej naturalne predyspozycje, choć to dzięki nim była praktycznie niepokonana. Z wiekiem jej skłonności do uzależnień jedynie pogłębiały się, pojawiły się używki i alkohol. Rozwój talentu prowadził do coraz większej presji, trudniejszych przeciwników, większej sławy. Młodej kobiecie ciężko było poradzić sobie z tym bez „dopalaczy”.
Zainteresowana tematem sięgnęłam po film „Pionek” z 2014 roku, który przedstawiał historię Bobby’ego Fischer’a- amerykańskiego szachisty, mistrza świata w latach 1972–1975. Wybitny umysł, z IQ szacowanym na 220, w wyżej wymienionych latach pozwolił bohaterowi na całkowite zdominowanie świata szachów. Już od najmłodszych lat dawał się znać jako ktoś wyjątkowy. Wygrywał większość turniejów w stylu, którego nie powstydziliby się najwięksi, czego efektem było arcymistrzostwo USA. Zdobył je jako najmłodszy w historii. Wyczyn ten powtórzył jeszcze 8 razy. Najsłynniejszy pojedynek stoczył jednak z Borisem Spasski. Był to Rosjanin, który jednak w późniejszych latach reprezentował Francję. Ich mecz składał się z 3 tur. Pierwszą Fischer przegrał w dość prosty sposób, co wywołało zdziwienie wśród publiczności oraz przeciwnika. Przed drugą turą Bobby zażądał usunięcia kibiców oraz ekipy telewizyjnej. W jego opinii, to właśnie były przyczyny jego porażki — hałas powodował ogromne rozdrażnienie, co skutkowało brakiem odpowiedniej koncentracji. Komisja jednak nie wyraziła zgody na jego postulaty. W ramach protestu Fischer na drugiej turze się w ogóle nie pojawił, co skutkowało walkowerem. Jego działania wywołały poruszenie i przed ostatnią partią dostał to, czego się domagał. Brak kamer, widowni, wyciszony pokój. Wynik? Zwycięstwo Fischera. Dzięki temu został sklasyfikowany na 1. miejscu na światowej liście FIDE. Jednak jego talent i osiągnięcia, nie były jedynymi cechami, dzięki którym był znany. Często uważano go za dziwaka ze skłonnościami do paranoi. Wszędzie doszukiwał się spisków, przeszukiwał pokoje hotelowe sądząc, że poukrywane są w nich podsłuchy. Istnieje teoria, która mówi, że nawet kazał usunąć sobie plomby, gdyż uważał, że są tam „pluskwy”. Miał swego rodzaju manie wielkości, czemu ciężko się dziwić. Sugerowano mu, aby udał się do psychiatry. On jednak uważał, że to jemu powinno się płacić za jakąkolwiek możliwość zbadania jego mózgu. Nie można wykluczyć, że Fischer cierpiał na jakieś zaburzenie psychiczne, którym mogła być schizofrenia paranoiczna. Jednak, co było jej powodem, ciężko stwierdzić.
Jak można łatwo zauważyć, filmy dotyczące szachistów mają, poza samą grą, jeszcze jeden wspólny mianownik. Ukazywane są w nich zaburzenia psychiczne czy skłonności do nadużywania niebezpiecznych substancji. Nie inaczej było w przypadku polskiego filmu „Ukryta gra”. Główny bohater, patrząc na szachownicę, widział tak wiele różnych kombinacji i rozwiązań, że go to przerastało. Jedyną drogą dla ukojenia umysłu był alkohol. Dzięki niemu mógł „normalnie” funkcjonować, przez co wręcz nie potrafił wrócić do stanu trzeźwości.
Podsumowując, można przytoczyć wiele przypadków szaleństw wśród szachistów, które być może spowodowane były zbyt dużym stresem, predyspozycjami nadmiernie inteligentnych osób do popadania w obłęd, ale też mogły kwestią przypadku.