Zapaść — zmartwienia Polski B
Autor: Karolina Cebula
W
Polsce kultywowana jest kultura narzekania. Wyrażanie niezadowolenia stało się
obyczajem. Jednak czy codzienność, w której funkcjonujemy, nie zmusza nas do
narzekania? Na podstawie książki „Zapaść: reportaże z mniejszych miast”
autorstwa Marka Szymaniaka, mogłoby się wydawać, że tak. System, polityka,
realia gospodarcze oraz reguły społeczno-kulturowe to tematy, które chętnie
poruszają bohaterowie książki – mieszkańcy małych i średnich miast zagrożonych
zapaścią. Indywidualne, choć w każdym przypadku pesymistyczne, spojrzenie
rozmówców na Polskę B i jej problemy, łączą się w jeden schemat.
Tytułowa
zapaść, podobnie jak w definicji medycznej, przedstawia miasto jako schorowany
organizm, pilnie potrzebujący pomocy – zmian, które zagwarantowałyby prawidłowe
funkcjonowanie. Autor zbioru nie jest jednak lekarzem, nie wskazuje na
rozwiązanie przedstawianych nieprawidłowości. Rzeczywistość stara się ukazać
obiektywnie. Stara się, ponieważ sam pochodzi z Polski B i opisywane
sytuacje zna z autopsji.
Przedstawiany
przez bohaterów świat wydaje się szary, nudny i paskudny. Ponadto, pełny
niemal nierozwiązywalnych problemów. Głównym z nich wydaje się nieodpowiednia
liczba miejsc pracy, a także trudność ze znalezieniem jej w wyuczonym zawodzie,
co z kolei prowadzi do problemów finansowych. Młodzi muszą migrować, aby
zarabiać wystarczająco. A od tego jak daleko zmuszeni są wyjechać, zależy jak
dużo mają szczęścia. Niektórzy w niewielkich miejscowościach osiedlają się na
stałe. Prowadzi do to konieczności pokonywania ogromnych dystansów w drodze do miejsca
zatrudnienia – i zarazem utraty czasu i energii. Ci, którzy nie chcą podejmować
pracy w ten sposób, decydują się na wyjazd za granicę. Jeden z rozmówców
wspomina to jako „pracę jak w kołowrotku: 24 godziny na dobę, 7 dni w
tygodniu”.
Oprócz
miejsc pracy, brakuje także możliwości rozwoju – zarówno w kwestii edukacji,
jak i rozrywki. Niedopasowany system nauczania zmusza do wyjazdu. W zbiorze wspomniano
o technikum z profilem kształcenia dotyczącym hotelarstwa – jednak, w
opisywanej miejscowości, znajduje się tylko jeden hotel, gwarantujący nieliczne
miejsca zatrudnienia.
Narzekanie
dotyczyło
również tego, że – nawet jeśli istnieją miejsca pracy – młodzi nie mają ochoty się
jej poświęcać. Temat ten poruszyła właścicielka salonu fryzjerskiego, krytykując
postawę stażystki, która po dwóch godzinach pracy, poinformowała, że idzie do
domu, bo ma katar. Ponadto, stwierdzono że wśród młodzieży jest „sporo agresji
i mało chęci samorozwoju”, co nakłania do „ucieczki w narkotyki”. Zbyt duże zainteresowanie
światem wirtualnym, spowodowało, że „młodzi ludzie nie są przygotowani do
realnego funkcjonowania”. To pokolenie, tak zwanych gniazdowników, którzy nie
opuszczają rodzinnych domów – raz, dlatego że tak jest wygodnie, a dwa –
ponieważ nie mają na to funduszy. Jeśli uda im się odłożyć na własne miejsce
zamieszkania, zazwyczaj metraż jest tak mały, że uniemożliwia posiadanie
rodziny wielodzietnej, co z kolei prowadzi do problemów demograficznych.
Jeśli
po przeczytaniu pierwszej części, nie będziemy wystarczająco zdołowani, w
dalszej, dotrze do nas, że rzucone, z cieniem pozytywności, „Kiedyś to było”, również
jest mitem. Mowa o PRL-owskich fabrykach, których upadek, po reformach
Balcerowicza, doprowadził do problemów z miejscami pracy, bo – jak wypowiada
się kolejny rozmówca – „jak w małym mieście zwalniają grupowo, trzeba nie
szczęścia i znajomości, tylko cudu”.
Cudu
potrzeba również, aby otrzymać odpowiednią opiekę zdrowotną. Szczególnie
poruszająca była historia o skierowanej na badania staruszce, ale – z
charakterystycznym dla polskich realiów – długim czasie oczekiwania na wizytę.
W konsekwencji, seniorka postanowiła nie wracać do domu na noc i dostać się do
lekarza jako pierwsza, poza kolejką. Stwierdziła, że i tak nie ma już czym
wrócić, a rano w jaki sposób dojechać, co nakreśla kolejny problem, jakim jest
wykluczenie komunikacyjne.
Poruszane
problemy zostały przedstawione w zbiorze bez cienia pozytywności. Wśród blisko
40. rozmów znalazł się tylko jeden nacechowany w sposób, który mogłabym
określić jako optymistyczny – ale również, nie do końca. Bohater rozdziału Mało,
ale stabilnie stwierdza, że „zapaść miast to fikcja”, a „przedstawiane
statystyki nigdy nie pokryją się z rzeczywistością, jeśli ludzie mają
nieudokumentowane dochody”. Nie twierdzę jednak, że wypowiedziane słowa opisują
polskie realia pochlebnie.
Umieszczenie
tak dużej ilości danych statystycznych wpłynęło na wzrost wiarygodności
przytaczanych historii. Zbiór reportaży nakreśla problemy, których mieszkańcy
Polski B są świadomi – i raczej nie zdziwią czytelnika pochodzącego z tych
miejsc. Słownictwo specjalistyczne oraz wątki historyczne są przedstawione opisowo
– wraz z wyjaśnieniami – zbiór reportaży Marka Szymaniaka jest formą przystępną
dla każdego.