Przejdź do treści

Wisława Szymborska — poetka, która zaszczepiła miłość do poezji

Autor: Karo­li­na Czarnecka

Wisła­wa Szym­bor­ska, a wła­ści­wie Wisła­wa Maria Szym­bor­ska Wło­dek, to zna­na i uwiel­bia­na poet­ka wśród star­szych jak i młod­szych odbior­ców. Uro­dzi­ła się 2 lip­ca 1923 roku. Pol­ska poet­ka, ese­ist­ka, kry­tycz­ka, tłu­macz­ka, felie­to­nist­ka oraz noblist­ka z 1996 roku.

Kie­dy była jesz­cze małym dziec­kiem jej rodzi­ce prze­pro­wa­dzi­li się z Zako­pa­ne­go do Kór­ni­ka, potem zamiesz­ka­li w Toru­niu, a osta­tecz­nie zamiesz­ka­li w Kra­ko­wie w 1929 roku. Uczęsz­cza­ła tam do Szko­ły Powszech­nej im. Józe­fy Jotey­ko, a we wrze­śniu 1935 roku do Gim­na­zjum Sióstr Urszu­la­nek. Jej począt­ki z pisa­niem opo­wia­dań i wier­szy zaczę­ły się po wybu­chu II woj­ny świa­to­wej. Pod­czas pra­cy urzęd­nicz­ki na kolei wyko­na­ła ilu­stra­cje do książ­ki od angiel­skie­go i wła­śnie wte­dy posta­no­wi­ła w wol­nym cza­sie pisać. Od 1945 roku nale­ża­ła do gru­py lite­rac­kiej „Ina­czej”. Szym­bor­ska wspo­mi­na­ła, że wywarł na niej wra­że­nie Cze­sław Miłosz, któ­ry rów­nież przy­na­le­żał do tej gru­py. W tym samym roku roz­po­czę­ła stu­dia na Uni­wer­sy­te­cie Jagiel­loń­skim na kie­run­ku polo­ni­stycz­nym, jed­nak­że póź­niej prze­nio­sła się na socjo­lo­gię. Stu­diów nigdy nie ukoń­czy­ła ze wzglę­du na trud­ną sytu­ację mate­rial­ną. W 1995 roku Uni­wer­sy­tet im. Ada­ma Mic­kie­wi­cza w Po­zna­niu przy­znał jej tytuł doctor hono­ris cau­sa, czy­li aka­de­mic­ki tytuł hono­ro­wy nada­wa­ny przez uczel­nie oso­bom szcze­gól­nie zasłu­żo­nym dla nauki i kul­tu­ry. Nie wyma­ga on żad­ne­go wykształ­ce­nia. W roku 2011 z rąk pre­zy­den­ta Broni­sła­wa Ko­mo­row­skie­go otrzy­ma­ła Or­der Orła Białego

            Swo­je pierw­sze dzie­ła opu­bli­ko­wa­ła w kra­kow­skim „Dzien­ni­ku Pol­skim”, a następ­nie w „Wal­ce” i „Poko­le­niu”. Kie­dy pra­co­wa­ła jako sekre­tar­ka w 1947–1948 roku, zaj­mo­wa­ła się ilu­stra­cja­mi do ksią­żek. Wisła­wa chcia­ła wydać w 1949 roku swój pierw­szy tomik wier­szy pt. „Wier­sze”, lecz nie został on wyda­ny, ponie­waż wła­dze PRL‑u stwier­dzi­ły, że nie speł­nia ona wyma­gań socja­li­stycz­nych. Dopie­ro w 1952 roku uda­ło jej się opu­bli­ko­wać tomik wier­szy pt. „Dla­te­go żyje­my”. Znaj­dzie­my tam takie wier­sze jak: „Nic dwa razy”, „Kot w pustym miesz­ka­niu” czy „Nagro­bek”.

„Nic dwa razy” opi­su­je ulot­ność chwil. Wiersz spodo­bał mi się, ponie­waż autor­ka zwra­ca uwa­gę na to, że każ­da sytu­acja i emo­cje z nią zwią­za­ne dzie­ją się po raz pierw­szy i zara­zem ostat­ni. Nic nigdy nie będzie dokład­nie takie samo. Wska­zu­je, iż ma to dobre stro­ny, bo nawet złe chwi­le są ulot­ne i sta­ją się wspo­mnie­nia­mi. Tak samo miłość bywa zmien­na i nie­po­wta­rzal­na. Potra­fi nam przy­nieść nie tyl­ko radość czy złość, ale tak­że obo­jęt­ność. Utwór ma jed­nak opty­mi­stycz­ną wymo­wę. W każ­dej spra­wie nale­ży szu­kać zgody. 

„Nagro­bek”, czy­li wiersz o świe­cie opa­no­wa­nym przez tech­ni­kę. Wiersz o lek­kiej for­mie i pełen humo­ru za spra­wą żar­to­bli­wych sfor­mu­ło­wań spra­wił, że bar­dzo mi się spodo­bał. Mimo humo­ry­stycz­nej wymo­wy wiersz poru­sza waż­ną spra­wę. Czło­wiek w świe­cie tech­ni­ki i pośpie­chu prze­sta­je pamię­tać o zmar­łych. Wspo­mnie­nia i tro­ska odcho­dzą na bocz­ny tor. Autor­ka naka­zu­je się zatrzy­mać i przy­po­mnieć sobie o niej.

 „Kot w pustym miesz­ka­niu” został opu­bli­ko­wa­ny po śmier­ci jej part­ne­ra. Poka­zu­je w wier­szu nie­uchwyt­ne uczu­cia w spo­sób sym­bo­licz­ny, jest bar­dzo dobrym spo­so­bem na ich przed­sta­wie­nie. Liry­ka maski, jaką sto­su­je autor­ka, ma na celu uzmy­sło­wie­nie nam głę­bo­kiej pust­ki po utra­cie naj­bliż­szych. Po śmier­ci bli­skie­go trze­ba nadal żyć, odna­leźć się w nowej rze­czy­wi­sto­ści. Wła­śnie tę uni­wer­sal­ną praw­dę sta­ra się nam prze­ka­zać w tym utworze. 

Utwór „Dłoń” oma­wia skom­pli­ko­wa­ną budo­wę ludz­kie­go cia­ła. Dłoń, któ­ra słu­ży do wy­ko­ny­wa­nia wszyst­kich co­dzien­nych czyn­no­ści, skła­da się z dzie­sią­tek ko­ści i mię­śni oraz ty­się­cy ko­mó­rek ner­wo­wych. Więk­szość lu­dzi nie do­ce­nia moż­li­wo­ści swo­je­go cia­ła, nie za­sta­na­wia się nad nimi, do­pó­ki nie na­dej­dzie cho­ro­ba lub wy­pa­dek. Oso­ba mó­wią­ca po­sia­da mą­drość ży­cio­wą, do­strze­ga szan­sę, któ­rą dają jej zdro­we dło­nie. Każ­dy czło­wiek ma po­dob­ne cia­ło, ale tyl­ko od nie­go za­le­ży jak je wy­ko­rzy­sta. Fi­zycz­ność od­gry­wa więc dru­go­rzęd­ną rolę, o war­to­ści dru­giej oso­by de­cy­du­ją jej po­glą­dy i sys­tem war­to­ści, a nie ze­wnętrz­na po­wło­ka. Cia­ło zbrod­nia­rza wy­glą­da po­dob­nie do syl­wet­ki do­bro­dusz­ne­go baj­ko­pi­sa­rza, trud­no więc oce­niać lu­dzi na pod­sta­wie ich aparycji.

Szym­bor­ska jest uzna­wa­na za autor­kę żar­to­bli­wych gatun­ków lite­rac­kich takich jak: lepie­je, moska­li­ki, odwód­ki i altru­iki, a tak­że jest jed­ną z naj­czę­ściej tłu­ma­czo­nych pol­skich auto­rów. Jej dzie­ła zosta­ły prze­tłu­ma­czo­ne na 42 języki. 

Szwedz­ka Aka­de­mia uho­no­ro­wa­ła Wisła­wę Szym­bor­ską jako przed­sta­wi­ciel­kę nie­zwy­kłej czy­sto­ści i siły poetyc­kie­go spoj­rze­nia. Poezji jako odpo­wie­dzi na życie, spo­so­bu na życie, pra­cy nad sło­wem jako myślą i wraż­li­wo­ścią. Wier­sze Wisła­wy Szym­bor­skiej to per­fek­cja sło­wa, wyso­ce wycy­ze­lo­wa­ne obra­zy, myślo­we alle­gro ma non trop­po, jak nazy­wa się jeden z jej wier­szy. Jed­nak „ciem­no­ści, któ­rej nie ule­ga­ją one bez­po­śred­nio, wyczu­wa się w nich tak, jak ruch krwi pod skórą”.

Wisła­wa Szym­bor­ska uzy­ska­ła lite­rac­ką nagro­dę Nobla za „poezję, któ­ra z iro­nicz­ną pre­cy­zją pozwa­la histo­rycz­ne­mu i bio­lo­gicz­ne­mu kon­tek­sto­wi uka­zać się we frag­men­tach ludz­kiej rzeczywistości”.

            Pisar­ka zmar­ła 1 lute­go 2012 roku i choć mija od jej śmier­ci 11 lat, to dalej żyje w swo­ich wier­szach i ser­cach jej naj­wier­niej­szych odbiorców.