Przejdź do treści

Taniec gwiazd

Autor: Rafał Malczewski

Obser­wu­jąc nie­bo, dostrze­żesz naj­wspa­nial­szy taniec na świe­cie. Dołącz do gwiazd i wsłu­chaj się w melo­dię. Czy sły­szysz? – Pal­ce przed­wiecz­ne­go kom­po­zy­to­ra pły­wa­ją po rzeź­bio­nych kla­wi­szach. Biel zaplą­ta­na w czerń, koły­sze się w rytm tej Melodii…

Cią­gle nie sły­szysz? – Zamknij więc oczy i otwórz naj­głęb­szą część sie­bie. Dosko­na­ło­ści nie da się poznać zwy­kły­mi zmy­sła­mi. Ten arty­sta nie malu­je na płót­nie… Jego mate­riał jest trwal­szy – to sama Wiecz­ność, ta któ­rej może­my nigdy nie doznać. Jego pędz­lem jest cały nie­bo­skłon, ten ugi­na­ją­cy się pod jego dotykiem…

Pro­sisz mnie o pomoc… – W takim razie usiądź koło mnie. Zosta­nę two­im prze­wod­ni­kiem, opro­wa­dzę po nie­zna­nej kra­inie. Wska­żę ukry­wa­ją­ce się nuty… Wyja­śnię kro­ki obłęd­ne­go tań­ca… Mój szept utwo­rzy ci dro­gę, tę po któ­rej doj­dziesz do jądra Wieczności.

Czy mi zaufasz? – Choć mnie nie czu­jesz, to jestem za tobą. Chcę uka­zać arka­na sztu­ki pięk­niej­szej od tej fizycz­nej… Tej któ­rej nie dotkniesz od razu… Tej o któ­rej nie opo­wie­dzą ucze­ni… Tej któ­rej nie dozna każ­dy, lecz każ­dy o niej zama­rzy… Tej bez ska­zy i zato­pio­nej w bru­dzie… Tej mil­czą­cej i krzy­czą­cej w oddali…

Raz odwie­dziw­szy bal ten sza­lo­ny, nigdy nie zapo­mnisz melo­dii… W śnie naj­głęb­szym zatań­czysz taniec gwiazd, ten któ­ry ujrza­łeś w sali Mara­toń­czy­ka – opie­ku­na wędrow­ców. On chwy­ci cię za rękę i czu­le opro­wa­dzi – uczu­cie tak słod­kie, lecz zakoń­czo­ne gory­czą pożegnania…

Gdy wró­cisz na zie­mię, poczu­jesz ten ból tak okrut­ny… Będę cze­kał wpa­tru­jąc się w ścież­kę… Pocie­szę cię, gdy pró­bu­jąc opi­sać tę kra­inę – poznasz suro­wą cenę tej podró­ży – nie wydasz ni dźwię­ku… Bo kto raz zoba­czy miesz­ka­nie Wiecz­no­ści, sta­nie się nie­wol­ni­kiem ogra­ni­czo­ne­go języ­ka… Tego, w któ­rym bra­ku­je słów do opi­sa­nia dosko­na­ło­ści ukry­te­go świa­ta Maratończyka…