Przejdź do treści

Rola “The Washington Post” w ujawnieniu afery Watergate

Autor: Alek­san­dra Kozubek

Ujaw­nie­nie afe­ry Water­ga­te to jed­no z naj­istot­niej­szych wyda­rzeń dla roz­wo­ju mediów maso­wych na świe­cie. Obna­że­nie praw­dy przez dwóch mło­dych, jesz­cze nie­do­świad­czo­nych repor­te­rów ame­ry­kań­skie­go dzien­ni­ka „The Washing­ton Post”, poka­za­ło, że media, dzię­ki swo­jej sile prze­bi­cia, są „czwar­tą władzą”.

 

Wol­ne, nie­za­leż­ne media są pod­sta­wo­wym prze­ja­wem demo­kra­cji, któ­ra zapew­nia im wol­ność sło­wa i dzia­ła­nia. Dzię­ki temu, ludzie mają moż­li­wość kształ­to­wa­nia swo­ich poglą­dów i opi­nii na tema­ty poli­tycz­ne. Jed­nym z klu­czo­wych zadań mediów maso­wych jest infor­mo­wa­nie odbior­ców o naj­waż­niej­szych wyda­rze­niach z kra­ju i ze świa­ta, a dobrze prze­pro­wa­dzo­ne dzien­ni­kar­skie śledz­two może ujaw­nić rażą­ce błę­dy i prze­stęp­stwa poli­ty­ków. Jed­nym z takich śledztw oka­za­ło się docho­dze­nie repor­te­rów „The Washing­ton Post”, dzię­ki któ­rym świa­tło dzien­ne ujrza­ła afe­ra Water­ga­te. To wyraź­nie umoc­ni­ło zna­cze­nie mediów na świe­cie i poka­za­ło ich potęgę.

 

Afe­ra Water­ga­te to poli­tycz­na afe­ra w USA, któ­rą w nocy z 16 na 17 czerw­ca 1972 roku zapo­cząt­ko­wa­ło wła­ma­nie do sie­dzi­by Komi­te­tu Kra­jo­we­go Par­tii Demo­kra­tycz­nej, znaj­du­ją­cej się w budyn­ku Water­ga­te w Waszyng­to­nie. Był to okres kam­pa­nii przed wybo­ra­mi pre­zy­denc­ki­mi. Richard Nixon za wszel­ką cenę pra­gnął pozo­stać na sta­no­wi­sku pre­zy­den­ta na dru­gą kaden­cję. Oba­wiał się spad­ku popar­cia wśród wybor­ców na sku­tek udzia­łu USA w woj­nie wiet­nam­skiej. Wszyst­kie nie­le­gal­ne dzia­ła­nia, jakie podej­mo­wał, mia­ły na celu zdys­kre­dy­to­wa­nie jego prze­ciw­ni­ków poli­tycz­nych. Skut­kiem afe­ry było ustą­pie­nie Richar­da Nixo­na z funk­cji pre­zy­den­ta, co było pierw­szym takim przy­pad­kiem w dzie­jach Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Ta afe­ra jest też nazy­wa­na trium­fem czwar­tej wła­dzy, czy­li wła­śnie mediów.

 

17 czerw­ca 1972 roku pię­ciu męż­czyzn zosta­ło zatrzy­ma­nych przez poli­cję pod­czas wła­ma­nia do sie­dzi­by Komi­te­tu Kra­jo­we­go Par­tii Demo­kra­tycz­nej. Wśród nich był James McCord, któ­ry pra­co­wał dla Komi­te­tu Reelek­cji Pre­zy­den­ta. Spraw­cy mie­li ze sobą kame­ry, sprzęt do pod­słu­chu i dużą sumę pie­nię­dzy. Począt­ko­wo wyda­wać się mogło, że to dość oczy­wi­sta spra­wa, dla­te­go przy­dzie­lo­no ją dwóm mło­dym repor­te­rom ame­ry­kań­skie­go dzien­ni­ka „The Washing­ton Post” – Bobo­wi Woodwar­do­wi oraz Car­lo­wi Bern­ste­ino­wi. Jed­nak nikt nie spo­dzie­wał się, że ze zwy­kłe­go wła­ma­nia wynik­nie praw­dzi­wa sen­sa­cja i naj­gło­śniej­sza afe­ra poli­tycz­na w dzie­jach USA.

 

Z począt­ku wła­ma­nie nie zosta­ło bez­po­śred­nio powią­za­ne z wybo­ra­mi, ponie­waż nikt nie wie­rzył, że pre­zy­dent Sta­nów Zjed­no­czo­nych może być powią­za­ny z dzia­łal­no­ścią kry­mi­nal­ną. Jesie­nią 1972 roku Nixon wygrał wybo­ry już w pierw­szej turze, zdo­by­wa­jąc aż 60,7% gło­sów, gdzie jego głów­ny prze­ciw­nik Geo­r­ge McGo­vern dostał ich tyl­ko 37,5%. Jed­nak Nixon nie mógł cie­szyć się bez­kar­no­ścią w nie­skoń­czo­ność. Za spra­wą cięż­kiej pra­cy dzien­ni­ka­rzy na jaw wycho­dzi­ły kolej­ne fak­ty, cał­ko­wi­cie dema­sku­jąc pre­zy­den­ta i jego współpracowników.

 

Podej­rza­nym wyda­wał się fakt, że linia obro­ny zosta­ła opra­co­wa­na przez czo­ło­wych praw­ni­ków, a tak­że to, że w afe­rę zamie­sza­ni byli ludzie odpo­wie­dzial­ni za finan­se Par­tii Repu­bli­kań­skiej. Wła­my­wa­cze wyglą­da­li dość nie­ty­po­wo – byli ubra­ni w gar­ni­tu­ry oraz nie­bie­skie ręka­wicz­ki chi­rur­gicz­ne. Notat­ki, któ­re zosta­ły przy nich zna­le­zio­ne dopro­wa­dzi­ły służ­by do bli­skich współ­pra­cow­ni­ków Richar­da Nixo­na. Z uwa­gi na ran­gę spra­wy, dzien­ni­kar­skie śledz­two Woodwar­da i Bern­ste­ina było sta­le zagro­żo­ne. W koń­cu pra­ca repor­te­rów ujaw­ni­ła nie­le­gal­ne dzia­ła­nia admi­ni­stra­cji pre­zy­den­ta USA. Wydaw­ca i dzien­ni­ka­rze byli zastra­sza­ni, a inwe­sto­rzy popie­ra­ją­cy Nixo­na pró­bo­wa­li prze­jąć „The Washing­ton Post”. Gaze­ta zosta­ła tak­że oskar­żo­na przez pro­ku­ra­to­ra gene­ral­ne­go o znie­kształ­ca­nie fak­tów. Jed­nak te wszyst­kie prze­ciw­no­ści nie prze­szko­dzi­ły mło­dym, nie­ustra­szo­nym dzien­ni­ka­rzom w obna­że­niu praw­dy na temat nie­czy­stych zagrań gło­wy państwa.

 

W tej spra­wie nie­zwy­kle pomoc­nym oka­zał się tajem­ni­czy infor­ma­tor o pseu­do­ni­mie Deep Thro­at. Na począt­ku jego toż­sa­mość była zna­na tyl­ko Woodwar­do­wi i Bern­ste­ino­wi, lecz teraz już wia­do­mo, że był to wice­dy­rek­tor FBI Mark Felt. Ochro­na dobre­go imie­nia i nie­za­leż­no­ści FBI była dla nie­go prio­ry­te­tem i obo­wiąz­kiem, dla­te­go posta­no­wił wyja­wić sekre­ty pre­zy­den­ta. Nie chciał już dłu­żej przy­glą­dać się wszel­kim mani­pu­la­cjom i nad­uży­ciom, jakich dopusz­cza­ła się wła­dza. Wła­śnie dla­te­go zgo­dził się na współ­pra­cę z dzien­ni­ka­rza­mi. Warun­kiem było zacho­wa­nie cał­ko­wi­tej ano­ni­mo­wo­ści. To on dawał sygnał, że jest goto­wy na spo­tka­nie, a słu­żyć temu mia­ła bal­ko­no­wa donicz­ka posta­wio­na w odpo­wied­ni spo­sób. Po tym sygna­le nastę­po­wa­ło noc­ne spo­tka­nie w pod­ziem­nym garażu.

 

Nie­ugię­ci repor­te­rzy wyda­wa­li kolej­ne i kolej­ne publi­ka­cje, dzię­ki cze­mu spra­wa zyski­wa­ła coraz więk­szy roz­głos. Na sku­tek ich dzia­łań powo­ła­na zosta­ła komi­sja senac­ka, któ­ra zba­da­ła co dzia­ło się za kuli­sa­mi kam­pa­nii pre­zy­denc­kiej. Pierw­sze prze­słu­cha­nia mia­ły miej­sce 17 maja 1973 roku, a w ich trak­cie ujaw­nio­ne zosta­ły fak­ty świad­czą­ce o dzia­łal­no­ści szpie­gow­skiej, któ­rej podej­mo­wa­ły się oso­by zwią­za­ne z pre­zy­den­tem Nixo­nem. Jed­nak 13 lip­ca na jaw wyszło coś jesz­cze bar­dziej szo­ku­ją­ce­go. W Bia­łym Domu znaj­do­wał się auto­ma­tycz­ny sys­tem nagry­wa­ją­cy wszyst­kie połą­cze­nia bez wie­dzy i zgo­dy roz­mów­ców. Taśmy mia­ły być czo­ło­wym dowo­dem w spra­wie, dla­te­go senat zażą­dał ich wyda­nia. W tym samym cza­sie śledz­two w spra­wie Water­ga­te pro­wa­dził pro­ku­ra­tor spe­cjal­ny Archi­bald Cox, któ­ry tak­że żądał dostę­pu do nagrań roz­mów. Nixon zde­cy­do­wał nie wyda­wać ich niko­mu, a przy tym zasła­niał się spe­cjal­ny­mi upraw­nie­nia­mi pre­zy­den­ta. Pro­ku­ra­tor został zdy­mi­sjo­no­wa­ny, co jasno świad­czy­ło o tym, że Nixon, jak i jego współ­pra­cow­ni­cy nie dzia­ła­ją zgod­nie z pra­wem. Prze­słu­cha­nia, któ­re były trans­mi­to­wa­ne w tele­wi­zji oglą­da­ło nawet do 85% doro­słych Ame­ry­ka­nów, a przez to popar­cie Nixo­na gwał­tow­nie spa­da­ło. W koń­cu pre­zy­dent ujaw­nił ste­no­gra­my, a następ­nie zawar­tość taśm. Zabra­kło tam 18 minut nagra­nia, któ­re były klu­czo­we dla spra­wy, a tłu­ma­czo­ne to było pomył­ką sekre­tar­ki. W koń­cu 24 lip­ca 1974 roku pre­zy­dent został zmu­szo­ny przez Sąd Naj­wyż­szy do ujaw­nie­nia wszyst­kich nagrań.

 

Czas pro­ce­sów wła­my­wa­czy był burz­li­wy i boga­ty w coraz to now­sze infor­ma­cje. Ujaw­nio­no, że wyso­ko posta­wie­ni ludzie z bli­skie­go oto­cze­nia Nixo­na nie tyl­ko mie­li świa­do­mość o jego prze­krę­tach, ale tak­że opła­ca­li fał­szy­we zezna­nia osób oskar­żo­nych. Na jaw wyszło też utwo­rze­nie spe­cjal­nej gru­py, któ­rej zada­niem było fał­szo­wa­nie doku­men­tów i inwi­gi­la­cja opo­zy­cji. Ofia­rą padli rów­nież dzien­ni­ka­rze „The Washing­ton Post”, któ­rzy – jak się oka­za­ło – byli pod­słu­chi­wa­ni. Marzec 1974 roku zaowo­co­wał ska­za­niem kil­ku współ­pra­cow­ni­ków pre­zy­den­ta oraz pro­ku­ra­to­ra gene­ral­ne­go Joh­na Mit­chel­la za utrud­nia­nie śledz­twa. Nixon nadal nie przy­zna­wał się do winy i nie­ustan­nie zaprze­czał zarzu­tom skie­ro­wa­nym prze­ciw­ko nie­mu. Jed­nak na nic się to zda­ło, bo w koń­cu doszło do ujaw­nie­nia taśm z zapi­sem roz­mów, któ­re pro­wa­dzo­ne były w Gabi­ne­cie Owal­nym. Obna­że­nie praw­dy o dzia­łal­no­ści pre­zy­den­ta dopro­wa­dzi­ło do wsz­czę­cia przez Izbę Repre­zen­tan­tów pro­ce­du­ry impe­ach­men­tu, lecz zosta­ła ona prze­rwa­na, kie­dy Nixon 9 sierp­nia 1974 roku posta­no­wił sam zre­zy­gno­wać z peł­nie­nia funk­cji gło­wy pań­stwa. Jego następ­ca Gerald Ford nie­speł­na mie­siąc póź­niej wydał akt łaski, któ­ry unie­moż­li­wiał posta­wie­nie Richar­da Nixo­na w stan oskar­że­nia. Osta­tecz­nie były szef rzą­du przy­znał się publicz­nie do popeł­nio­nych czy­nów, jed­nak nie mógł już zostać pocią­gnię­ty do odpo­wie­dzial­no­ści praw­nej. Pod wpły­wem tego skan­da­lu, wśród Ame­ry­ka­nów zaufa­nie do urzę­du pre­zy­den­ta dra­stycz­nie zmalało.

 

 

Media w USA mają ogrom­ną siłę prze­bi­cia i odgry­wa­ją nie­sa­mo­wi­cie istot­ną rolę w życiu poli­tycz­nym, o czym dosko­na­le świad­czy opi­sa­na wyżej afe­ra Water­ga­te. Cięż­ka pra­ca, jaką wyko­na­li repor­te­rzy gaze­ty „The Washing­ton Post”, ich dogłęb­nie prze­pro­wa­dzo­ne dzien­ni­kar­skie śledz­two, pozwo­li­ło na obna­że­nie naj­więk­sze­go skan­da­lu poli­tycz­ne­go w dzie­jach Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Tym samym dzien­ni­ka­rze poka­za­li, że media mogą mieć wpływ na podej­mo­wa­nie naj­waż­niej­szych decy­zji w państwie.