Przejdź do treści

Jak rowery mogą uratować świat?

Autor: Aga­ta Stachurska

Takie z pozo­ru prze­wrot­ne pyta­nie, to jed­no­cze­śnie tytuł książ­ki Pete­ra Wal­ke­ra, któ­ra prze­ko­na­ła mnie do codzien­nej jaz­dy rowe­rem. Ta publi­ka­cja napraw­dę potra­fi otwo­rzyć oczy — poka­zu­je dla­cze­go rower jest świet­ny do codzien­nej jaz­dy, a tak­że dla­cze­go miesz­kań­cy miast bywa­ją nie­chęt­ni, by się nim poru­szać. Autor oma­wia wie­le waż­nych kwe­stii, ale też nie narzu­ca niko­mu, że musi jeź­dzić rowerem.

Kie­dy napi­szę sło­wo „rowe­rzy­sta”, pew­nie wyobra­zisz sobie kogoś w obci­słych legin­sach jadą­ce­go szyb­ko po dro­dze na swo­im kar­bo­no­wym rowe­rze, dla któ­re­go rower to sport – nie­ste­ty jest to nie­upraw­nio­ny ste­reo­typ. Rowe­rzy­sta to każ­dy, kto jeź­dzi na jed­no­śla­dzie, nie­za­leż­nie czy to kola­rzów­ka, rower gór­ski czy miejski.

W Szan­gha­ju prze­pro­wa­dzo­no bada­nie, pod­czas któ­re­go naukow­cy w latach 1997–2004 moni­to­ro­wa­li 75 tysię­cy kobiet. Wnio­sek był nastę­pu­ją­cy – ryzy­ko śmier­ci wśród pań, któ­re poru­sza­ją się po mie­ście rowe­rem jest o 35% niż­sze w sto­sun­ku do ich rówie­śni­czek, któ­re były dotych­czas zdrow­sze, ale są mniej aktyw­ne. Kolej­nym cie­ka­wym bada­niem, jest wyko­na­ne przez WHO wraz z Uni­wer­sy­te­tem Oks­fordz­kim, któ­re­go celem było obli­cze­nie, jakie zdro­wot­ne korzy­ści ma nawet nie­wiel­ka daw­ka ruchu. Oka­za­ło się, że nawet nie­wiel­ka, sta­ła aktyw­ność fizycz­na zmniej­sza ryzy­ko przed­wcze­snej śmier­ci o 10%. 

Jeż­dżąc rowe­rem w ramach codzien­ne­go trans­por­tu, jesteś więc zdrow­szym, ale masz też pozy­tyw­ny wpływ na śro­do­wi­sko — nie emi­tu­jesz spa­lin, co z kolei przy­czy­nia się do lep­sze­go zdro­wia dla wszyst­kich. Poru­sza­jąc się rowe­rem nie przej­mu­jesz się też kor­ka­mi, jedziesz szyb­ciej i oszczę­dzasz swój czas. Czy to wszyst­ko nie brzmi pięknie?

W mia­stach coraz wię­cej mówi się o pla­nach zrów­no­wa­żo­nej mobil­no­ści miej­skiej. To doku­ment, któ­re­go głów­nym zało­że­niem jest pod­nie­sie­nie jako­ści życia miesz­kań­ców. Zrów­no­wa­żo­na mobil­ność, to ina­czej racjo­nal­ne podró­żo­wa­nie — wybie­ra­nie tak czę­sto, jak tyl­ko się da, innych środ­ków trans­por­tu niż samo­chód, szcze­gól­nie na krót­kich dystan­sach, któ­re domi­nu­ją w prze­miesz­cza­niu się po mie­ście. Cho­dzi o zmniej­sze­nie ruchu samo­cho­do­we­go, czy­li trans­por­tu indy­wi­du­al­ne­go, na korzyść zwięk­sze­nia udzia­łu komu­ni­ka­cji zbio­ro­wej, ruchu pie­sze­go czy rowe­ro­we­go. Poszcze­gól­ne środ­ki trans­por­tu nie wyklu­cza­ją się wza­jem­nie, lecz są kawał­ka­mi puz­zli, któ­re się łączą, a dobrze poukła­da­ne two­rzą spój­ny obraz ukła­dan­ki prze­kła­da­ją­cy się na lep­szą jakość życia w mie­ście. Dzię­ki temu może­my rów­nież zmniej­szać emi­sje spa­lin co spo­wo­du­je mniej­szy smog i mniej­sze zanie­czysz­cze­nie powie­trza w miastach.

Trze­ba przy tym wspo­mnieć o jako­ści budo­wa­nej infra­struk­tu­ry rowe­ro­wej, któ­ra czę­sto w Pol­sce, a szcze­gól­nie w Kiel­cach jest na bar­dzo niskim pozio­mie. Wyni­ka to z nie­wie­dzy pro­jek­tan­tów, dla któ­rych prio­ry­te­tem są dro­gi i patrzą w pierw­szej kolej­no­ści na wygo­dę dla samo­cho­dów. Głów­ne doku­men­ty opra­co­wa­ne przez Unię Euro­pej­ską poka­zu­ją, jak trze­ba roz­pa­try­wać pro­jek­to­wa­nie ulic. Na pierw­szym miej­scu jest pie­szy, następ­nie rower, komu­ni­ka­cja zbio­ro­wa i na ostat­nim miej­scu samo­chód oso­bo­wy. Pro­jek­tan­ci raczej nie prze­strze­ga­ją tych reguł. Powo­du­je to budo­wa­nie niskiej jako­ści dróg dla rowe­rów, co sta­je się powo­dem nie­chę­ci do wybra­nia rowe­ru jako śro­dek trans­por­tu. Pamię­tam, że pod­czas mojej wizy­ty w Holan­dii, patrząc na roz­wią­za­nia i wygo­dę, jaką ofe­ru­ją tam­tej­sze dro­gi rowe­ro­we, od razu pomy­śla­łam, że chcę wsiąść na rower i jechać. Kiel­ce z kolei są świet­nym miej­scem do poka­zy­wa­nia jak two­rzyć „rowe­ro­we buble”, jak nie pro­jek­to­wać infra­struk­tu­ry rowe­ro­wej, jak „nie zachę­cać” do wybra­nia inne­go środ­ka trans­por­tu niż ten jedy­ny słusz­ny. W naszym mie­ście jaz­da rowe­rem sta­je się cza­sem cie­ka­wym zagad­nie­niem logi­stycz­nym, wyma­ga­ją­cym wcze­śniej­sze­go planowania.

Mimo wszyst­ko, cho­ciaż czę­sto rowe­rzy­stom rzu­ca­ne są kło­dy pod koła, to war­to się prze­ła­mać i wybrać rower, a nie samo­chód. Nie trze­ba myśleć, czy znaj­dzie się miej­sce do zapar­ko­wa­nia, par­kin­gi dla rowe­rów wszę­dzie są bez­płat­ne, może­my omi­jać kor­ki i nie mar­no­wać cza­su na cze­ka­nie w nich. Może­my polep­szać dzię­ki nie­mu swo­ją kon­dy­cję i zdro­wie, dotle­nia­my mózg. Ponie­waż wie­lu z nas pro­wa­dzi sie­dzą­cy tryb życia, po całym dniu pra­cy taki rowe­ro­wy powrót do domu jest świet­ną odmia­ną, ale i wspa­nia­łym odpoczynkiem.