Klub 5 rano — nowa moda ludzi nastawionych na sukces czy popularność?
Autor: Patrycja Rodak
Słyszeliście o klubie 5 rano? I nie, to nie jest nowo powstałe centrum imprez! Ostatnimi czasy media społecznościowe pełne są obrazków i filmików pokazujących rytuały kultywowane od 5 rano. Publikują je ci, którzy chcą mieć za sobą pewną dawkę aktywności, zanim reszta świata się obudzi. Czy ten trend sprzyja produktywności czy jest destrukcyjny?
Zacznij dzień o 5 rano i wyprzedź konkurencję – głoszą często hasła zwolenników klubu 5 rano. Jeśli stawiamy na rozwój osobisty, wcześniej czy później natrafimy na książki lub porady coachów, którzy przekonują do wczesnego wstawania. Hasło „5am Club” pochodzi z książki z 2018 roku o takim właśnie tytule, napisanej przez jednego z czołowych guru rozwoju osobistego na świecie – Robina Sharma. Jego mantra Own your morning, elevate your life (Panuj nad własnym porankiem, wznieś swoje życie na wyższy poziom) ma teraz najnowszych zwolenników. Z jego rad korzystały największe firmy świata, takie jak Microsoft, NASA, Nike, Apple czy FedEx.
Spędź ze mną produktywny poranek, mówią podpisy pod filmami kobiet wstających wraz ze wschodem słońca, modelujących i oczyszczających twarz, medytujących, biegnących na siłownię, piszących dzienniki, wyciskających soki, słuchających podcastów, spacerujących – czasem z psem – i robiących owocowe smoothie bowl, a wszystko to przy muzyce, która wibruje ciężkim basem motywacyjnym albo delikatnym i nastrojowym rytmem, i przy hashtagach, takich jak #5amclub, #5–9, #productivity, #dailyroutine. To kolejna wersja trendu „that girl”.
Nie oszukujmy się — większość takich publikacji jest na pokaz. Istnieje cienka granica między wyrażaniem poczucia własnej wartości i dumy a maskowaniem niepewności. Czy influencerka mająca 200 tysięcy polubień, która o świcie medytuje, parzy filiżankę kawy, a gdy ta stygnie, bierze prysznic, używając markowych kosmetyków, a potem rumieni się podczas słuchania podcastów, przygotowuje estetyczne śniadanie ze starannie wyważonym białkiem, tłuszczem i błonnikiem, robi to, ponieważ jest dumna? Czy też po to, by potwierdzić swoją produktywność i poczuć się bardziej spełnioną? A może po to, by wpisać się w najnowsze trendy i iść z duchem czasu?
Niemniej jednak, czy wstawanie o 5 rano, oczywiście nie na pokaz i nie po to, aby sfotografować swoją poranną rutynę lub stworzyć 30 sekundowy, klimatyczny filmik na TikToka, lecz po to, aby czerpać korzyści dla samego siebie, może zmienić nasze życie?
O poranku najważniejszy jest rytuał ukierunkowany na nas samych, np. picie kawy, czytanie, ćwiczenia lub medytacja. Kiedy tak wcześnie rozpoczynamy swój dzień, mamy szansę na dobry start i wykonanie wielu zadań przed innymi. Mniej więcej od 5:00 do 8:00 nikt nie będzie nam przeszkadzał. W tych godzinach zwykle panuje duży spokój. Partner, dzieci, szef, klienci – wszyscy jeszcze śpią. Nikt nic od nas nie chce. Można robić to, na co zawsze brakowało nam czasu.
Wstawanie przed wszystkimi sprawia, że nie musimy się nigdzie śpieszyć. Większość społeczeństwa ma tendencje do przegryzienia rano czegoś na szybko, wypicia kawy duszkiem i wybiegania z domu. Nie ma czasu na przygotowanie zdrowego śniadania czy zrobienia 10-minutowego treningu. Zwolennicy klubu 5 rano zaczynają dzień od aktywności fizycznej, bo mają na to czas. Znajdują też 20 minut na przyrządzenie zdrowego śniadania i świeżo wyciskanego soku. Zaczynają pracę nad projektami wiedząc, że wszyscy wkoło jeszcze śpią i że nikt ich nie popędza. Efekt? Do południa mają ogarnięte wszystko to, na czym najbardziej im zależy. Rozszerzenie harmonogramu dnia już o 2 godziny daje nam w perspektywie roku około 30 dodatkowych dni. Jak mawiał Charles Buxton: Nigdy na nic nie znajdziesz czasu. Jeśli potrzebujesz czasu, musisz go sobie stworzyć.
Sama praktyka świetnie uczy dyscypliny i determinacji, a te cechy – jak żadne inne – odgrywają gigantyczną rolę, jeśli marzy nam się osiągnięcie dużego sukcesu. Dla patrzących z boku ta cała teoria jest zaprzeczeniem innej, emocjonalnie cennej wersji produktywności: odpoczynku. Członkowie klubu 5 AM nie mają zagwarantowanego sukcesu, lecz jedynie większe szanse na jego odniesienie, a osoby, które wolą pospać dłużej, nie są skazane na porażkę. Jeśli wstajemy o 8 czy 9 rano i czujemy się pełni energii, jak również jesteśmy produktywni i szczęśliwi, to po co to zmieniać? Wstawanie o 5 rano tylko po to, aby zapisywać dziennik lub czytać i udawać, że sprawia nam to przyjemność, jest bez sensu. Trend ten zalecany jest jednak wszystkim tym, którzy potrzebują zmian w swoim życiu.
Zamieszczane w social mediach zdjęcia i filmy ukazujące taką poranną produktywność mogą nas zainspirować i zmotywować do działania, lecz pamiętajmy, że często ich autorzy zakrzywiają rzeczywistość i chcą podążać jedynie za nowymi trendami w sieci, co przyniesie im szersze grono odbiorców, a tym samym większą popularność. Zwolennicy klubu działania od 5 do 9 opisują swoje dni, kiedy wstają o świcie jako „zmieniające życie”, więc jeżeli komuś naprawdę zależy na samorozwoju i produktywności, nie będzie dążył w pierwszej kolejności do pokazywania tego w Internecie. Sekret sukcesu tkwi w tym, aby stworzyć swoją rutynę i się jej trzymać.