
Słuchaweczka
Autorka: Aleksandra Kowalczyk

Dzisiaj znowu tam była. Jak zwykle jechała ze mną do miasta o siódmej dwanaście i wracała w pół do trzeciej po południu. Wychodząc, spojrzała na mnie. Wyglądała bardzo smutno, choć chwilę wcześniej uśmiechała się do szyby, gdy słuchała muzyki. A może słuchała czegoś innego? Zresztą nieważne, no więc była inna niż zwykle. Pamiętam wciąż pierwszy dzień, kiedy ją zauważyłem, była połowa października, kończyłem kurs i myślałem, że już nikogo nie ma. Niespodziewanie kichnąłem i z końca autobusu usłyszałem ciche ‘na zdrowie’. Podziękowałem, a gdy chwilę później dziewczyna wysiadała, obdarzyła mnie najpiękniejszym uśmiechem na świecie. Odtąd widywaliśmy się codziennie i w ciągu tych paru miesięcy zdążyłem się dowiedzieć o niej kilku rzeczy.
Po pierwsze. Imię. Sytuacja działa się pod koniec listopada. Było zwykłe popołudnie, a ona jak zwykle wysiadła na swoim przystanku. Gdy zamknąłem drzwi, zobaczyłem na schodkach zeszyt, który musiał jej wypaść. Otworzyłem go i na pierwszej stronie widniało jej imię. Amelia Cisowska. Oczywiście oddałem jej następnego dnia ten zeszyt, ale nie o tym jest ta cała historia. To była pierwsza rzecz, jakiej się o niej dowiedziałem.
Rzecz numer dwa. Jej chłopak. Tego dowiedziałem się w mniej skomplikowany sposób. Była to nasza pierwsza dłuższa rozmowa (gdzieś trzy miesiące później), po prostu zagadnęła mnie, a ja pociągnąłem rozmowę. Zapytałem, czy nie ma prawa jazdy, bo ciągle jeździ autobusem. Odparła, że wcześniej podwoził ją Marcel (wywnioskowałem, że chłopak), ale chcąc się od niego uniezależnić, zaczęła jeździć autobusem.
Trzecia rzecz to był jej gust muzyczny. Działo się to w dniu, kiedy był największy tłok i brakowało już miejsc siedzących. Zauważyłem, że wsiadając, nawet nie rozglądała się za wolnym miejscem tylko po prostu złapała drążek i stanęła na końcu autobusu. Włączyła muzykę, lecz zapomniała podłączyć słuchawki. I tak właśnie po całym autobusie rozległa się piosenka Rihanny — Stay. Intuicja zapewniła mnie, że lubi ona piosenki romantyczne oraz pop.
“Słuchaweczką” zacząłem ją nazywać w myślach, jeszcze gdy nie znałem jej imienia i choć już je poznałem, dalej ją tak nazywam. To wyszło tak naturalnie, dziewczyna ze słuchawkami równała się ze słuchaweczką.
Przytoczę tutaj też sytuację, która zacieśniła naszą “więź”. Pierwszego maja na przedostatnim przystanku wsiadła pani Kanar. W pojeździe została tylko ona i gdy kobieta podeszła do niej, ta wyjęła bilet miesięczny. Potem zrobiło się gorzej, okazało się bowiem, że Słuchaweczka zapomniała wykupić bilet na maj. Obie wyszły na kolejnym przystanku, a Kanarka zaczęła wypisywać jej mandat. Nie myśląc długo, wybiegłem za nimi, tłumacząc pani, że zdarzyło się to pierwszy raz, wniosłem o pouczenie. Kanarka zdziwiła się, ale przystała na to. Później Słuchaweczka podziękowała mi i odeszła w swoją stronę. Było mi bardzo miło, że mogłem coś dla niej zrobić.
No dobrze, wracając do dnia kolejnego. Robiłem kurs powrotny i w miłej atmosferze słuchałem piosenki w radiu. Gdy dotarłem już na jej przystanek, o dziwo, nie było Słuchaweczki. Obejrzałem się, nagle w radiu zaczęła grać piosenka Rihanny — Stay. Uśmiechnąłem się na jej wspomnienie. Skoro nikogo już nie było, poszedłem na tyły autobusu, sprawdzić czy ktoś może czegoś nie zostawił i pozbierać śmieci. Zajmowało mi to zwykle ze trzy minuty. Przy lewym drążku zauważyłem czarny przedmiot. Kurtka — pomyślałem. Jednak podchodząc bliżej, spostrzegłem, że to słuchawki owinięte wokół niego. A nie były to byle jakie słuchawki. To były one — słuchawki nauszne od XIAOMI. Zbyt dobrze je znałem. Zmartwiłem się, gdyż to były JEJ słuchawki, musiała je tutaj przypadkiem zostawić. Tylko że ona się bez nich nie rusza. Zacząłem je odplątywać i w pewnym momencie coś upadło na podłogę. Karteczka samoprzylepna. Podniosłem ją i przeczytałem wiadomość — Do niezobaczenia, Panie Kierowco.
Następnego dnia już wszystkie gazety tutejsze i z okolic pisały tylko o tym, a nagłówki coraz bardziej szokowały: “Jak to się mogło stać?”, “DLACZEGO NIKT TEMU NIE ZAPOBIEGŁ!”, “Nastolatka w jeziorze!”, “AMELIA CISOWSKA pod wodą”, “Jaka była przyczyna jej SAMOBÓJSTWA?”, “NAJŚWIEŻSZE INFORMACJE NA TEMAT ŚMIERCI AMELII C.”.
Nie mogłem już tego czytać ani o tym słuchać. Przestałem jeździć już autobusem linii 145, przesiadłem się do innego, który jeździł tylko wczesnymi rankami. Choć nikt nie wiedział o tej historii, postanowiłem ją spisać, choćby tutaj, w tym nędznym zeszycie i schować go do pudełka razem ze słuchawkami oraz karteczką.