Przejdź do treści

Czego chcą niepełnosprawni?

Autor­ka: Mag­da­le­na Muszyńska

Z pewnością życie osób z niepełnosprawnością nie należy do najprostszych.
Jednak to co najbardziej szokuje, to fakt, że przeszkodą dla tych osób nie jest sama niepełnosprawność, lecz odbiór społeczny. Otóż niestety żyjemy w takich czasach,
gdzie niepełnosprawność w dalszym ciągu jest tematem tabu, a społeczeństwo w odbiorze dysfunkcyjnych osób kieruje się stereotypami. Jak więc powinno traktować się niepełnosprawnych i gdzie szukać edukacji na ten temat? Na te pytania zdecydowała się odpowiedzieć Magdalena M- dziewczyna, która wychodzi z założenia, że trzeba uczyć,
a nie krytykować.

            „Ape­lu­je do wszyst­kich nie­peł­no­spraw­nych- kocha­ni bądź­my sobą, nie przej­muj­my się tym, jak odbie­ra­ją nas inni, bowiem spo­łe­czeń­stwo, któ­re trak­tu­je nas jak „dzie­ci spe­cjal­nej tro­ski”, nie jest w sta­nie prze­żyć nasze­go życia, ani wziąć odpo­wie­dzial­no­ści za ewen­tu­al­ne kon­se­kwen­cje naszych dzia­łań. Mało tego, nasta­ły takie cza­sy, że czę­sto to do nas nale­ży edu­ko­wa­nie innych po to, aby w przy­szło­ści młod­sze poko­le­nia, nie musia­ły toczyć wal­ki o nor­mal­ne życie. Z kolei Wam, w peł­ni spraw­ni, pra­gnę prze­ka­zać, że nie mam do was żalu, za to jak mnie postrze­ga­cie, gdyż wiem, że wie­dza na temat tego, jak nas trak­to­wać, jest ogra­ni­czo­na, jedy­ne co wam mówią pod­ręcz­ni­ki to, to, że nale­ży nam poma­gać i być tole­ran­cyj­nym w sto­sun­ku do Nas. Nie­ste­ty w tej instruk­cji zabra­kło naj­waż­niej­sze­go,
a mia­no­wi­cie odpo­wie­dzi na pyta­nia, jakie mamy potrze­by i co powin­ni­ście robić, aby­śmy czu­li się dobrze w Waszym towarzystwie”. 

Te nie­co cha­otycz­nie brzmią­ce sło­wa Mag­dy M- szes­na­sto­let­nia wów­czas dziew­czy­na, miesz­kan­ka małej wsi w powie­cie jędrze­jow­skim, któ­ra od uro­dze­nia zma­ga­ła się z nie­peł­no­spraw­no­ścią wzro­ku, po raz pierw­szy zdo­by­ła się wypo­wie­dzieć pod­czas inte­gra­cyj­nych zajęć w szko­le śred­niej. Pomi­mo, tego, iż bała się, jak na nie zare­agu­ją kole­dzy i kole­żan­ki. Dzię­ki wspar­ciu pani peda­gog chcia­ła w nowej szko­le roz­po­cząć nowy roz­dział swo­je­go życia pt.: „Uczmy, a nie kry­ty­kuj­my”, roz­dział w któ­rym poka­że innym, że naj­lep­sze, co moż­na zro­bić dla osób z nie­peł­no­spraw­no­ścią, to akcep­to­wać ich taki­mi jaki­mi są, bez zbęd­ne­go współ­czu­cia lub nad­mier­ne­go podziwu. 

Otóż z dal­szej rela­cji naszej boha­ter­ki wyni­ka, że jej życie było cią­głą wal­ką,
w któ­rej jedy­nym spo­so­bem na wygra­nie bitwy, było wznie­sie­nie się ponad wszel­kie ste­reo­ty­py i poka­za­nie spo­łe­czeń­stwu, że słab­szy wzrok nie wyklu­cza jej z nor­mal­ne­go życia.
Jed­nak jak rela­cjo­nu­je nam Mag­da M, to rów­nież nie było łatwe. Oka­za­ło się, że kie­dy sta­ra­ła się wyko­ny­wać swo­je codzien­ne obo­wiąz­ki, takie jak, nauka na spraw­dzian
czy napi­sa­nie refe­ra­tu, reak­cja nauczy­cie­li nie była taka, jak­by zro­bił to uczeń bez nie­peł­no­spraw­no­ści, gdyż te czyn­no­ści wie­lo­krot­nie były trak­to­wa­ne jako coś nie­zwy­kłe­go. Czę­sto w chwi­li wysta­wia­nia ocen dziew­czy­na sły­sza­ła nie­uza­sad­nio­ne pochwa­ły w sty­lu
„powin­ni­ście brać przy­kład z Mag­dy, ona pomi­mo sła­be­go wzro­ku, była w sta­nie prze­czy­tać całą lek­tu­rę, a wam nawet nie chcia­ło się prze­czy­tać stresz­cze­nia”. Te nie­po­ha­mo­wa­ne fale współ­czu­cia na zmia­nę z oce­anem zachwy­tu, a tak­że brak pew­no­ści sie­bie i cał­ko­wi­ta igno­ran­cja ze stro­ny rówie­śni­ków powo­do­wa­ły, że przez pierw­sze szes­na­ście lat dziew­czy­na każ­de­go dnia zakła­da­ła na twarz maskę uśmie­chu, któ­ra mia­ła być jej zbro­ją, aby nikt nie zauwa­żył, że boli ją postę­po­wa­nie społeczeństwa.

Kolej­ny­mi oso­ba­mi, któ­re na swo­je twa­rze zde­cy­do­wa­li się zało­żyć maski byli rodzi­ce naszej boha­ter­ki. Oni z kolei za pomo­cą uśmie­chu, przez łzy, sta­ra­li się ukryć to, jak wie­le obaw doty­czą­cych przy­szło­ści dziew­czy­ny nara­sta w ich gło­wach. Jak mówi Pani Urszu­la.
„Już od pierw­szych dni życia Madzi, kie­dy dotar­ło do nas, że na sku­tek prze­ży­tej sep­sy,
nasze dziec­ko może być roślin­ką, każ­de­go dnia drże­li­śmy o jej los i zasta­na­wia­li­śmy się,
czy będzie­my w sta­nie zapew­nić jej szczę­śli­we dzie­ciń­stwo. I nawet pomi­mo tego, że życie obe­szło się z naszym dziec­kiem bar­dzo łagod­nie, gdyż w osta­tecz­no­ści skoń­czy­ło się tyl­ko
na krót­ko­wzrocz­no­ści, to my dalej każ­de­go dnia bali­śmy się o jej przy­szłość.
Naj­pierw zasta­na­wia­li­śmy się, jak poka­zać jej świat, aby mogła zoba­czyć to co widzi­my my- jej rodzi­ce. Potem jak wytłu­ma­czyć, że jest ona inna od pozo­sta­łych dzie­ci. Inna, ale nie gor­sza. Ponad­to sen z naszych powiek spę­dza­ły nam pyta­nia, o to czy nasze dziec­ko będzie mia­ło w przy­szło­ści oso­bę, któ­ra obda­rzy ją opie­ką i miło­ścią, aby w momen­cie, gdy nas zabrak­nie, nie była ona sama.” W dal­szej roz­mo­wie z rodzi­ca­mi „pół żar­tem, pół serio” tata naszej boha­ter­ki Pan Mar­cin wyja­śnia nam z kolei, że to, co naj­gor­sze oka­za­ło się być jesz­cze przed nimi. „Oj, to co powie­dzia­ła żona, to pest­ka, przy tym co prze­ży­li­śmy w momen­cie, kie­dy dowie­dzie­li­śmy się, że nasze dziec­ko jest nie­peł­no­spraw­ne. Otóż w tam­tym okre­sie nikt nie dał nam „instruk­cji obsłu­gi” takie­go dziec­ka, nikt nie wyja­śnił jak się nim opie­ko­wać, co mówić, a co lepiej prze­mil­czeć. To my sami, razem z naszą cór­ką, z dnia na dzień w wie­ku dwu­dzie­stu paru lat po raz dru­gi uczy­li­śmy się cho­dzić, mówić i czy­tać.
 

Z kolei roz­ma­wia­jąc z przy­ja­ciół­mi rodzi­ny, któ­rzy od same­go począt­ku uczest­ni­czy­li w życiu Mag­dy i jej rodzi­ców dowia­du­je­my się, że oni rów­nież czu­li się nie­swo­jo w nowej rze­czy­wi­sto­ści. Bowiem po raz pierw­szy spo­tka­li się z pro­ble­mem nie­peł­no­spraw­no­ści,
któ­ry w spo­sób bez­po­śred­ni doty­kał ich oto­cze­nia. Jak mówi Pani Jani­na X, ciot­ka Mag­da­le­ny M „Kie­dy moja sio­stra poin­for­mo­wa­ła mnie, że pomi­mo książ­ko­wych wyni­ków badań prze­pro­wa­dza­nych w cza­sie cią­ży, Mag­da będzie nie­peł­no­spraw­na, począt­ko­wo nie wie­dzia­łam, jak się zacho­wać, co robić, powie­dzieć sio­strze i szwa­gro­wi, że wszyst­ko będzie dobrze, czy może lepiej zapew­nić ich, że bez wzglę­du na to, co przy­nie­sie przy­szłość oni i moja sio­strze­ni­ca zawsze będą mogli na mnie liczyć. Jak odbie­rać zacho­wa­nie Mag­dy, czy bić jej bra­wo za każ­dy mały i duży suk­ces, czy może lepiej trak­to­wać jej osią­gnię­cia jak coś nor­mal­ne­go. Coś co w przy­pad­ku spraw­ne­go dziec­ka nie zwró­ci­ło­by naszej uwagi.” 

            Jak więc widzi­my, Mag­da M tra­fi­ła w samo sed­no, gdyż gołym okiem widać,
że wszy­scy boha­te­ro­wie repor­ta­żu byli zagu­bie­ni i nie­do­in­for­mo­wa­ni. A sta­ło się tak, dla­te­go, że na swo­jej dro­dze nie spo­tka­li ludzi, któ­rzy powie­dzie­li­by im, gdzie szu­kać pomo­cy oraz odpo­wie­dzi na pyta­nia, któ­re zaprzą­ta­ły ich głowy.

Na szczę­ście rok póź­niej Mag­da M za pośred­nic­twem Pol­skie­go Związ­ku Nie­wi­do­mych tra­fi­ła do ogól­no­pol­skiej fun­da­cji „Szan­sa dla Nie­wi­do­mych”, gdzie ona i jej rodzi­na naresz­cie spo­tka­li oso­by, któ­re razem z nimi „jecha­ły na tym samym wóz­ku”. Jak mówi nam Mag­da- „to wła­śnie fun­da­cja i ludzie, któ­rzy ją two­rzą pozwo­li­li mi zro­zu­mieć, że spo­łe­czeń­stwo współ­czu­jąc nam, nie ma na celu nas zra­nić, lecz po pro­stu nie ma świa­do­mo­ści jak się do nas trak­to­wać. To tam rów­nież dowie­dzia­łam się, że aby, ludzie zaczę­li trak­to­wać nas ina­czej, naj­pierw my sami musi­my wpu­ścić ich do nasze­go życia i poka­zać, jak ono wyglą­da „od kuch­ni”. Ponad­to, moi rodzi­ce pozna­jąc histo­rie innych nie­wi­do­mych, zro­zu­mie­li, że mogą ode­tchnąć z ulgą, gdyż my rów­nież mamy moż­li­wo­ści reali­za­cji swych marzeń.

 

Jak poka­zu­je histo­ria Mag­dy M, naj­lep­sze co moż­na zro­bić dla osób
z nie­peł­no­spraw­no­ścią, to po pro­stu zaak­cep­to­wa­nie ich taki­mi jacy są. Ponad­to nie zaszko­dzi zapy­tać jakie mają wzglę­dem nas ocze­ki­wa­nia, któ­re pomo­gą im poczuć się przy nas dobrze. Z kolei, aby życie nie­peł­no­spraw­nych sta­ło się lep­sze, oni sami muszą odwa­żyć się poka­zać świa­tu, to na co ich stać. Ponie­waż każ­da wska­zów­ka dana spo­łe­czeń­stwu, z pew­no­ścią przy­czy­ni się do tego, że z cza­sem miej­sce obec­nych ste­reo­ty­pów zosta­nie zastą­pio­ne praw­dzi­wy­mi infor­ma­cja­mi doty­czą­cy­mi osób z nie­peł­no­spraw­no­ścią. Przez co miej­my nadzie­je, że z cza­sem Ci ludzie będą trak­to­wa­ni przez spo­łe­czeń­stwo jak rów­ni sobie.