Czego chcą niepełnosprawni?
Autorka: Magdalena Muszyńska
Z pewnością życie osób z niepełnosprawnością nie należy do najprostszych.
Jednak to co najbardziej szokuje, to fakt, że przeszkodą dla tych osób nie jest sama niepełnosprawność, lecz odbiór społeczny. Otóż niestety żyjemy w takich czasach,
gdzie niepełnosprawność w dalszym ciągu jest tematem tabu, a społeczeństwo w odbiorze dysfunkcyjnych osób kieruje się stereotypami. Jak więc powinno traktować się niepełnosprawnych i gdzie szukać edukacji na ten temat? Na te pytania zdecydowała się odpowiedzieć Magdalena M- dziewczyna, która wychodzi z założenia, że trzeba uczyć,
a nie krytykować.
„Apeluje do wszystkich niepełnosprawnych- kochani bądźmy sobą, nie przejmujmy się tym, jak odbierają nas inni, bowiem społeczeństwo, które traktuje nas jak „dzieci specjalnej troski”, nie jest w stanie przeżyć naszego życia, ani wziąć odpowiedzialności za ewentualne konsekwencje naszych działań. Mało tego, nastały takie czasy, że często to do nas należy edukowanie innych po to, aby w przyszłości młodsze pokolenia, nie musiały toczyć walki o normalne życie. Z kolei Wam, w pełni sprawni, pragnę przekazać, że nie mam do was żalu, za to jak mnie postrzegacie, gdyż wiem, że wiedza na temat tego, jak nas traktować, jest ograniczona, jedyne co wam mówią podręczniki to, to, że należy nam pomagać i być tolerancyjnym w stosunku do Nas. Niestety w tej instrukcji zabrakło najważniejszego,
a mianowicie odpowiedzi na pytania, jakie mamy potrzeby i co powinniście robić, abyśmy czuli się dobrze w Waszym towarzystwie”.
Te nieco chaotycznie brzmiące słowa Magdy M- szesnastoletnia wówczas dziewczyna, mieszkanka małej wsi w powiecie jędrzejowskim, która od urodzenia zmagała się z niepełnosprawnością wzroku, po raz pierwszy zdobyła się wypowiedzieć podczas integracyjnych zajęć w szkole średniej. Pomimo, tego, iż bała się, jak na nie zareagują koledzy i koleżanki. Dzięki wsparciu pani pedagog chciała w nowej szkole rozpocząć nowy rozdział swojego życia pt.: „Uczmy, a nie krytykujmy”, rozdział w którym pokaże innym, że najlepsze, co można zrobić dla osób z niepełnosprawnością, to akceptować ich takimi jakimi są, bez zbędnego współczucia lub nadmiernego podziwu.
Otóż z dalszej relacji naszej bohaterki wynika, że jej życie było ciągłą walką,
w której jedynym sposobem na wygranie bitwy, było wzniesienie się ponad wszelkie stereotypy i pokazanie społeczeństwu, że słabszy wzrok nie wyklucza jej z normalnego życia.
Jednak jak relacjonuje nam Magda M, to również nie było łatwe. Okazało się, że kiedy starała się wykonywać swoje codzienne obowiązki, takie jak, nauka na sprawdzian
czy napisanie referatu, reakcja nauczycieli nie była taka, jakby zrobił to uczeń bez niepełnosprawności, gdyż te czynności wielokrotnie były traktowane jako coś niezwykłego. Często w chwili wystawiania ocen dziewczyna słyszała nieuzasadnione pochwały w stylu
„powinniście brać przykład z Magdy, ona pomimo słabego wzroku, była w stanie przeczytać całą lekturę, a wam nawet nie chciało się przeczytać streszczenia”. Te niepohamowane fale współczucia na zmianę z oceanem zachwytu, a także brak pewności siebie i całkowita ignorancja ze strony rówieśników powodowały, że przez pierwsze szesnaście lat dziewczyna każdego dnia zakładała na twarz maskę uśmiechu, która miała być jej zbroją, aby nikt nie zauważył, że boli ją postępowanie społeczeństwa.
Kolejnymi osobami, które na swoje twarze zdecydowali się założyć maski byli rodzice naszej bohaterki. Oni z kolei za pomocą uśmiechu, przez łzy, starali się ukryć to, jak wiele obaw dotyczących przyszłości dziewczyny narasta w ich głowach. Jak mówi Pani Urszula.
„Już od pierwszych dni życia Madzi, kiedy dotarło do nas, że na skutek przeżytej sepsy,
nasze dziecko może być roślinką, każdego dnia drżeliśmy o jej los i zastanawialiśmy się,
czy będziemy w stanie zapewnić jej szczęśliwe dzieciństwo. I nawet pomimo tego, że życie obeszło się z naszym dzieckiem bardzo łagodnie, gdyż w ostateczności skończyło się tylko
na krótkowzroczności, to my dalej każdego dnia baliśmy się o jej przyszłość.
Najpierw zastanawialiśmy się, jak pokazać jej świat, aby mogła zobaczyć to co widzimy my- jej rodzice. Potem jak wytłumaczyć, że jest ona inna od pozostałych dzieci. Inna, ale nie gorsza. Ponadto sen z naszych powiek spędzały nam pytania, o to czy nasze dziecko będzie miało w przyszłości osobę, która obdarzy ją opieką i miłością, aby w momencie, gdy nas zabraknie, nie była ona sama.” W dalszej rozmowie z rodzicami „pół żartem, pół serio” tata naszej bohaterki Pan Marcin wyjaśnia nam z kolei, że to, co najgorsze okazało się być jeszcze przed nimi. „Oj, to co powiedziała żona, to pestka, przy tym co przeżyliśmy w momencie, kiedy dowiedzieliśmy się, że nasze dziecko jest niepełnosprawne. Otóż w tamtym okresie nikt nie dał nam „instrukcji obsługi” takiego dziecka, nikt nie wyjaśnił jak się nim opiekować, co mówić, a co lepiej przemilczeć. To my sami, razem z naszą córką, z dnia na dzień w wieku dwudziestu paru lat po raz drugi uczyliśmy się chodzić, mówić i czytać.
Z kolei rozmawiając z przyjaciółmi rodziny, którzy od samego początku uczestniczyli w życiu Magdy i jej rodziców dowiadujemy się, że oni również czuli się nieswojo w nowej rzeczywistości. Bowiem po raz pierwszy spotkali się z problemem niepełnosprawności,
który w sposób bezpośredni dotykał ich otoczenia. Jak mówi Pani Janina X, ciotka Magdaleny M „Kiedy moja siostra poinformowała mnie, że pomimo książkowych wyników badań przeprowadzanych w czasie ciąży, Magda będzie niepełnosprawna, początkowo nie wiedziałam, jak się zachować, co robić, powiedzieć siostrze i szwagrowi, że wszystko będzie dobrze, czy może lepiej zapewnić ich, że bez względu na to, co przyniesie przyszłość oni i moja siostrzenica zawsze będą mogli na mnie liczyć. Jak odbierać zachowanie Magdy, czy bić jej brawo za każdy mały i duży sukces, czy może lepiej traktować jej osiągnięcia jak coś normalnego. Coś co w przypadku sprawnego dziecka nie zwróciłoby naszej uwagi.”
Jak więc widzimy, Magda M trafiła w samo sedno, gdyż gołym okiem widać,
że wszyscy bohaterowie reportażu byli zagubieni i niedoinformowani. A stało się tak, dlatego, że na swojej drodze nie spotkali ludzi, którzy powiedzieliby im, gdzie szukać pomocy oraz odpowiedzi na pytania, które zaprzątały ich głowy.
Na szczęście rok później Magda M za pośrednictwem Polskiego Związku Niewidomych trafiła do ogólnopolskiej fundacji „Szansa dla Niewidomych”, gdzie ona i jej rodzina nareszcie spotkali osoby, które razem z nimi „jechały na tym samym wózku”. Jak mówi nam Magda- „to właśnie fundacja i ludzie, którzy ją tworzą pozwolili mi zrozumieć, że społeczeństwo współczując nam, nie ma na celu nas zranić, lecz po prostu nie ma świadomości jak się do nas traktować. To tam również dowiedziałam się, że aby, ludzie zaczęli traktować nas inaczej, najpierw my sami musimy wpuścić ich do naszego życia i pokazać, jak ono wygląda „od kuchni”. Ponadto, moi rodzice poznając historie innych niewidomych, zrozumieli, że mogą odetchnąć z ulgą, gdyż my również mamy możliwości realizacji swych marzeń.
Jak pokazuje historia Magdy M, najlepsze co można zrobić dla osób
z niepełnosprawnością, to po prostu zaakceptowanie ich takimi jacy są. Ponadto nie zaszkodzi zapytać jakie mają względem nas oczekiwania, które pomogą im poczuć się przy nas dobrze. Z kolei, aby życie niepełnosprawnych stało się lepsze, oni sami muszą odważyć się pokazać światu, to na co ich stać. Ponieważ każda wskazówka dana społeczeństwu, z pewnością przyczyni się do tego, że z czasem miejsce obecnych stereotypów zostanie zastąpione prawdziwymi informacjami dotyczącymi osób z niepełnosprawnością. Przez co miejmy nadzieje, że z czasem Ci ludzie będą traktowani przez społeczeństwo jak równi sobie.