Czy diabeł ubiera się u de Mon?
Autorka: K. Sasak
Cruella de Mon to postać znana niemal wszystkim. Odbierana jako zwariowana i okrutna, jednak czy to wszystko? Produkcja 101 dalmatyńczyków, w którym po raz pierwszy poznajemy nietuzinkową projektantkę mody pokazuje ją z całkiem złej strony, ale jaka jest prawdziwa Cruella? Film Cruella z 2021 roku pokazuje, jaką kobietą była.
Od kilku lat obserwujemy pewną modę na tworzenie aktorskich filmów z postaciami znanymi nam z bajek Disneya. Księga Dżungli, Król Lew, Alladyn czy niedawno wypuszczona Mulan idealnie pokazuje, że produkcje nieanimowane mają popyt i są chętnie oglądane. Jednak co różni je od najnowszego filmu Disneya’? To, że Cruella jest nową historią. I to historią z impetem! Nie oszukujmy się, kto się nie bał czarno-białowłosej kobiety, która rozkazała swoim sługusom porwać małe szczeniaczki dalmatyńczyków, aby przerobić je na swoje upragnione futro? Ja byłam jedną z tych osób, ale po wielu latach od obejrzenia po raz pierwszy 101 dalmatyńczyków zaciekawiłam się historią głównej bohaterki omawianego filmu. Craig Gillespie spełnił moje marzenie o poznaniu historii najbardziej złowieszczej (zaraz po macosze Śnieżki) postaci Disneya. Miałam z początku obawę, że Cruella będzie kolejnym filmem, pokazującym smutną przeszłość złego charakteru, który pojawił się w innej produkcji. W końcu podobnie mieliśmy z Czarownicą. Oczywiście nie ujmuje filmowi z Angeliną Jolie niczego, gdyż w moim osobistym mniemaniu opowieść o złej czarownicy była zrobiona bardzo dobrze. Z początku zniechęciło mnie jednak to, że Diabolina została ukazana jako ta, która przeżyła dużo złego, dlatego została tym, kim jest. To całkowicie różniło się od tego, co znaliśmy z bajki o Śpiącej Królewnie. Bohaterka została po prostu wybielona. Przede wszystkim wtedy, kiedy opiekowała się małą Aurorą i była dla niej drugą matką. Dlaczego więc udałam się na Cruellę po tym, co doświadczyłam po Czarownicy? Z czystej ciekawości. Jak już mówiłam, interesowała mnie przeszłość tej okrutnej postaci. Oprócz tego zaintrygował mnie zwiastun, a zwłaszcza scena, kiedy Cruella podpala swoją suknię. Moje pierwsze skojarzenie? „Czy ktoś nie inspirował się Igrzyskami Śmierci i sukienką Katniss?”.
Przejdźmy już do samego filmu. Po to tu w końcu jesteście (mam nadzieję). Cruella, a właściwie Estella, była od początku dość wyjątkowym dzieckiem. Jej wyjątkowość polegała w szczególności na kolorze włosów. W końcu nie każdy rodzi się z dwoma kolorami na głowie, zwłaszcza kolorami, które są tak odmienne. Jej matka próbowała wychować ją na grzeczną dziewczynkę, ale jednocześnie nie pozbawiając jej swoistego uroku. Cóż można powiedzieć, Estella starała się, ale kiedy jesteś prześladowany w szkole przez swoją odmienność… nie stoisz z założonymi rękami. Po wyrzuceniu ze szkoły matka Estelli nie była na nią zła, bo dlaczego miałaby być zła za to, że jej córka jest kimś innym, wyróżniającym się nie tylko wyglądem, ale i charakterem. Ciekawe podejście do wychowania. We dwie, z psem znalezionym na śmietniku, udają się do Londynu, miasta marzeń. Niestety, w wyniku niemałego incydentu Estella zostaje sama i wiedzie życie drobnego kieszonkowca wraz Jasperem i Horacym. Tak, to ta dwójka, która porywała szczeniaki w animacji. Mija dziesięć lat, nasza trójka się wycwaniła i dokonuje większych kradzieży, a Estella rozwija się w swoim ukochanym zajęciu – projektowaniu nowych strojów, które przydadzą się podczas ataków. Na urodziny Jasper załatwia jej pracę w najlepszym domu mody w Londynie. Nie jest to praca, którą nasza bohaterka sobie wymarzyła, ale jest w miejscu, które było jej MARZENIEM. Osobiście nie wiem czy dobrze zapowiadająca się młoda projektantka mogła się rozwijać jako sprzątaczka. Nic dziwnego, że po wiecznym olewaniu jej pomysłów upija się i tworzy nietuzinkową główną wystawę. Cóż, niejeden właściciel zwolniłby taką osobę z miejsca, ale nie ten, który był najlepszym projektantem na wyspach – Baronessa. Kobieta, która była wzorem dla wielu dziewczynek, w tym dla naszej Estelli. I w taki sposób nasza główna bohaterka zyskuje prace marzeń. Jednak ten charakter się do czegoś przydał.
Na tym zakończmy opisywanie fabuły, aby nie zdradzić najważniejszych faktów. Bo po co psuć seans osobom, które filmu jeszcze nie oglądały? Powyżej opisane wydarzenia są jedynie początkiem filmu, który jest całkowitym wstępem do wydarzeń, które ukazane są w kolejnych minutach. A akcje, które się tam pojawiają mogą wywołać w oglądających dużo emocji, płaczu, przez złość, po śmiech. Dziwna rozbieżność, prawda? Ale gdybyście sami obejrzeli Cruellę, zrozumielibyście o co mi chodzi. Bardzo fajną zagrywką jest pokazanie Estelli jako naprawdę szalonej, ale jednocześnie zdolnej i mądrej osoby. I to właśnie to szaleństwo sprawia, że postać może być polubiona przez wielu widzów. Tylko dlaczego tak pochlebnie wypowiadam się o tym filmie, skoro znowu mamy sytuację, jak z Czarownicy? Czy nie mieszam się w zeznaniach? No nie do końca. Historia Cruelli zaczyna się wiele lat przed wydarzeniami ze 101 dalmatyńczyków, natomiast Czarownica mocno zahacza o wydarzenia ze Śpiącej królewny. To jest ta różnica, która miała duży wpływ na moje odczucia odnośnie najnowszej produkcji ze stajni Disneya. Film ukazuje wiele sytuacji, które mają odzwierciedlenie w wydarzeniach dobrze nam znany. Skąd ta nienawiści do dalmatyńczyków? Dlaczego de Mon? Czy Cruella przez swoje szaleństwo jeździ tak po drogach swoim cudownym samochodem? Tych informacji dowiemy się oglądając cały film.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o aktorach i ich grze. Zaznaczę, że skupię się jedynie na dwóch aktorkach, które grają kluczowe role. Oczywiście główna rola należy do znanej z Niesamowitego Spider-mana Emmy Stone, która odegrała Cruellę w niesamowity sposób. Nie śledziłam kariery tej aktorki i nie jestem w stanie powiedzieć o jej ogólnym aktorstwie, jednak to, jak wykreowała swoją bohaterkę sprawia, że chce się ją oglądać. Nawet patrząc na drobne szczegóły, takie jak charakterystyczne garbienie się, które widzieliśmy już w animacji. To właśnie coś, co mnie intryguje i przywołuje uśmiech na moją wiecznie skwaszoną buzię. Jeszcze jedną, ważną sprawą, jest odegranie przez Stone tak naprawdę dwóch postaci – Estelli i Cruelli. Oczywiście nie da się jej porównać do Tatiany Maslany, która odegrała perfekcyjnie rolę wielu klonów w serialu Orphan Black, jednak i tak jestem pod wrażeniem umiejętności wcielenia się w dwie kompletnie inne osoby. Drugą aktorką, na którą zwróciłam uwagę, była oczywiście Emma Thompson – Baronessa. Tutaj sprawa ma się podobnie, jak z Emmą Stone. Jej gra aktorska potrafiła w niektórych momentach zachwycić, choć tak naprawdę nie było wiele do interpretacji. Thompson miała za zadanie zagrać zimną, nieugiętą, ale jednocześnie ambitną projektantkę mody znaną niemal wszędzie. I dla niektórych to zadanie może być proste, jednak tak nie jest. Dlatego wielkie brawa dla niej.
Cały wywód chciałabym skończyć wspomnieniem o cudownej muzyce, której twórcą był Nicholas Britell. W Cruelli pojawiło się wiele utworów dobrze nam znanych, jednak większość została odświeżona i mimo swoich lat przybrała współczesnego klimatu. Myślę, że bez tego soundtracku wiele scen nie miałoby swojego pazura, a nawet często byłoby po prostu mdłe.
Podsumowując, film jak dla mnie na plus. Co prawda niektóre wydarzenia sprawiły, że nie jestem w stanie dać wyższej oceny, jednak całość była dobra. Zaczynając od gry aktorskiej, przez cudowną muzykę, kończąc na dobrze wyreżyserowanych zdjęciach. I dlatego moją oceną jest 8/10.