Przejdź do treści

***

Autor: Wero­ni­ka Wawszczyk

*

Sie­dząc w ciszy,

tam może­my usły­szeć najwięcej,

głu­chy łomot serca,

cichy płacz duszy.

 

Sie­dząc w ciszy,

Milk­nie nie­po­trzeb­ny hałas świata.

 

**

 

Wariat­ka,

Ona myśli swo­imi kategoriami,

Rze­czy­wi­stość prze­kształ­ca na własny,

Wyśnio­ny stan rzeczy.

 

Wariat­ka,

To wła­śnie ona,

Roz­my­śla nad sza­leń­stwem ludzi.

 

***

Nie życzę Ci źle,

Cza­sem tyl­ko, w natło­ku myśli,

Widzę Two­ją przy­pad­ko­wą śmierć,

Pod jakimś tanim wozem.

 

Nie życzę Ci źle,

A dobrze wcale.

 

 

@introwerka

Introwertyk

Autor: Nie­azna­ny

piszę na ścia­nie literki

ukła­da­ją­ce się w słowa

poma­za­ne czerwienią

intro­wer­tyk

Kres

Autor: Nie­zna­ny

zga­słeś jak papie­ros, któ­re­go wypaliłam

zga­słeś

i nie zapa­lisz się więcej

och, moja agonio

dla­cze­go zła­ma­łaś mi serce?

Dwie Panie.

Autor: Emi­lia Nowakowska

Jed­na czer­wo­na
Z pięk­ną kokar­dą we wło­sach
Nagle jak­by odmie­nio­na
Widzi jak na sto­sach
Rzu­ca się dusz ago­nia.
Pod­cho­dzi bli­żej
Ostroż­nie, nie­win­nie
Schy­la się niżej
I widzi.

Dru­gą.

Czar­ną.

Od ognia i nie­na­wi­ści pło­ną­cą.
Któ­ra nisz­czy jej pra­ce
Żmud­ną i męczą­ca.
Jed­na złą­czy­ła
Dru­ga podzie­li­ła
Kim są dwie Panie?
I co słu­ży tej zmianie?

Dwie Panie.
Jed­na ludzi łączy
Dru­ga zwią­zek koń­czy
Tak nie­wie­le trze­ba
By we dwie
Połą­czy­ły siły
Pie­kła i … nieba.

Oczekiwanie.

Autor: Emi­lia Nowakowska

Moja dusza odpły­wa
Nie­sio­na siłą prą­du
Moje cia­ło dopły­wa
Na piasz­czy­sty brzeg lądu

I leży

Samo jak palec
Nie sły­chać już odde­chu
Tęt­na, bicia ser­ca, nie ma już uśmie­chu
Puste oczy, bez nadzie­ji , sen­su życia brak
To cia­ło leży samo jak wrak

Moja dusza odpły­wa
Nie­sio­na siłą prą­du
Nasza miłość zdo­by­wa
Ostat­ni etap sądu

I jaki będzie wyrok
Wiesz tyl­ko Ty
ja cze­kam
Miłość to Ty
ja zwle­kam.

***

Autor: Jakub Kowalski

Przy­bra­łem maskę dziecka:

Roz­ba­wio­ne­go, naiw­ne­go, tro­chę nieśmiałego,

Bez­gra­nicz­nie pew­nej idei oddanego.

Jed­nak to była bez wyj­ścia niecka.

Przy­bra­łem maskę dorosłego:

Poważ­ne­go, inte­li­gent­ne­go, tro­chę zarozumiałego,

Powsta­łe poglą­dy podważającego.

Jed­nak zbyt wybu­ja­łe było me ego.

Przy­bra­łem maskę kogoś innego.

Czy to pozwo­li mi odkryć sie­bie samego?

Zapo­mnia­łem już jak wyglą­dam ja sam.

W grec­kim teatrze cią­gle trwam.

***

Autor: Jakub Kowalski

Od wscho­du zim­ny, zło­wro­gi wiatr zawiewa

Nie strasz­na mu jest Pia­stów gleba

Idzie przed sie­bie burza wytrwała

Ale nagle się zatrzy­ma­ła i stoi wry­ta jak skała

Na hory­zon­cie spo­strze­gła zna­mio­na przeciwnika

Ser­ce wschod­niej burzy coraz moc­niej pika

Z zacho­du wichu­ra na silę wzbiera

Mknie przed sie­bie, niczym daw­niej cholera

Aż zde­rzy­ła się jed­na i dru­ga maszyna!

Zawie­ru­cha trzy oso­by wyłoniła

Kro­ple burzy zna­czy­ły Czar­ny pan­cerz, wytrawny

Przy­ozdo­bio­ny pismem Bra­ci Sołuńskich

Postać wycią­ga rękę, któ­ra wyglą­da jak­by zgniła

Jed­nak czuć, iż kłę­bi się w niej wiel­ka siła

Mie­rzy w stro­nę słoń­ca sier­pem zardzewiałym

I śmie­je się śmie­chem bez­tro­skim, jak­by kpiąc z Boga

Bo cień, któ­ry rzu­ca jest prze­ogrom­ny, a potę­ga jego mnoga

Śmiech nie­co przy­gasł, gdy spo­strzegł swe­go wroga

Pan­cerz zmie­rza­ją­cy z naprze­ciw­ka lek­ko wiatr otula

Jest on jasny, barw­ny, daję nadzie­ję niczym poczci­wa matula

Wypi­sa­ne ma na sobie hasła wzniosłe:

Wol­ność! Rów­ność! Demokracja!

Jed­nak ten czer­wo­ny kolor w oczach jego właściciela…

Zasta­na­wiam się czy kto­kol­wiek mój nie­po­kój podziela.

Mię­dzy nimi stoi męż­czy­zna skrom­nie przyodziany

Z mie­czem wyszczer­bio­nym na drzwiach zło­tej bramy

Wyda­wać by się mogło, że rola w tym star­ciu jego niewielka

Jed­nak przy rów­nym podzia­le sił wystar­czy tyl­ko kropelka

Szep­ty cią­gle sły­szy od czar­ne­go rycerza

Krok swój nato­miast ku jaśniej­sze­mu zmierza

Im bli­żej był nie­go, tym szept coraz silniejszy

Aż w krzyk się prze­ro­dził rzewniejszy

Gdy żoł­dak dotknął jaśnie­ją­cej zbroi

Czy dobrze męż­czy­zna wybrał?

To już osą­dzą jego potomni.

Pozory

Autor: Wero­ni­ka Krawczyk

zakła­da­my maski

ucie­ka­my w ciem­ny świat

z dala sły­chać wrzaski

mamy bar­dzo dużo wad

to jest nasza czar­na dziura

gdzie żaden strach nie znaj­dzie nas

a sny zasła­nia ciem­na chmura

a myśli ucie­ka­ją w las

sytu­acji tej nikt nie ogarnie

śnią się nam potwory

twa­rze wyglą­da­ją marnie

z maską stwa­rza­my pozory

na poli­ki nakła­da­my róż

żeby ukryć złe wspomnienia

całą praw­dę zna nasz Anioł stróż

dał nam to do zrozumienia

w świe­cie peł­nym niewiadomych

na dro­dze same trudy

z kłót­ni złych i zakurzonych

wycią­ga­my same brudy

gdzie mogę być sobą?

bez różu któ­ry łzy zakrywa

bez maski któ­ra jest ozdobą

gdzie mogę być sobą?

-2020-

Autor: Wero­ni­ka Krawczyk

Myśli nigdy nie były tak dale­ko jak teraz.

Sku­pie­nie zbłą­ka­ne w pamięci.

Sło­wa splą­ta­ne ze sobą są nieraz.

A w ser­cu zna­czą­co brak chęci.

Dziś sam już nie wiesz czy tak być powinno.

Czy w dobrą stro­nę to zmierza.

Histo­rie tą zakoń­czyć i zacząć może inną.

Czy tego wszyst­kie­go nam nie żal.

Zagi­nę­li­śmy i nie wie­my któ­rą dro­gę wybrać.

Jak dłu­go tak męczyć się musimy.

Czy ktoś nam może da w koń­cu znać.

Bo w środ­ku zwy­czaj­nie się dusimy.

Sto myśli, sto pytań, brak dobrej odpowiedzi.

Za dużo się dzie­je w tym kraju.

Tyle infor­ma­cji na bie­żą­co każ­dy śledzi.

A mia­ło być pięk­nie jak w raju.

Mnie to nie bawi zwy­czaj­nie mam dość.

Niech ten rok w piz­du się skończy.

Już każ­dym zaczy­na kie­ro­wać złość.

I każ­dy się w koń­cu wykończy.