Rzut monetą…
Autor: Rafał Malczewski
Każdy
przynajmniej raz w życiu rzucał monetą. Oddawał się szczęściu i niewiadomej,
jaką zapewnia ta enigmatyczna czynność… Dzisiaj rzucisz swoją monetą, tą której
nie dotkniesz nigdy w życiu, a jednak na każdym kroku o niej wiesz. Czyha w
Twoim cieniu, dokładnie wtedy, kiedy zapada pełen zmrok, a Ty jesteś przekonany
o swojej samotności…
Co
jest na monecie? Widzisz jedną stronę, czemu jej nie opiszesz?
Pomogę Ci
– na srebrnej monecie widzisz kobietę, a dokładniej jej profil. Patrzy
zamyślona w dal… Co to oznacza?
Moneta
jest nowa, srebro odbija lekkie promienie światła, które przebijają się przez
zamknięte okno… Prawie Cię oślepia, ale to nic, gdyż samo piękno koi drażniony
wzrok. Kobieta jest młoda, skóra prawie blada, a jednak widzisz pojawiający się
z wolna rumieniec, nadający jej pełnię słodkiego życia. Jej źrenice lekko
rozszerzone – sama widzi coś cudownego… Ale co?
Opisuj
dalej, nie przerywaj…
Wiosenny
ogród, zamknij oczy, a poczujesz zapach ożywających kwiatów, soczystą woń
liści, które teraz się rozwijają. Morze kwiatów… W pierwszym rzędzie stoją
krwiste róże, a ich tajemnicy pilnują bielsze i delikatniejsze siostry,
przechadzają się po polu… Muskają powiewem oblicza młodych. Dama patrzy na nie
z przyjemnością, a wzrok z wolna przepływa na dalsze linie – tulipanów tulących
przybyszy, żółte łzy kapiące na soczyście zieloną trawę. Dalej w oddal zerkają
lawendy, oszołamiają swym fioletowym obliczem każdego, kto stanie obok nich…
Moneta…
Kobieta
ma spokojny wyraz twarzy, delikatnie zarysowany uśmiech czai się w kąciku jej
drobnych ust, bijących barwą słodkiego nektaru… Róż… A może jednak już
czerwień… Długie, kasztanowe włosy przepływają przez ramię, spoczywając na
lekko unoszącej się piersi, przy każdym oddechu, kolejne kosmki falują jak na
oceanie spadają i wracają na odkryte przez czarną suknię plecy. Podziwiasz
wiosnę razem z nią…
Żyje?
Gdyby
mogła chodzić, to jej krok byłby prawie lotny, unosiłaby się bosymi stopami nad
ziemią, zatapiała przy pagórkach w zieleni traw. Lekki wiatr podrywający jej
suknię do rychłego lotu. Ale widzę też jej odkryte ucho… Nasłuchuje czegoś… Ale czego?
Pianino,
a potem skrzypce… Soczysty i powabny dźwięk wiolonczeli…
Tak,
to muzyka… Tajemnicza, a zarazem taka kojąca. Dźwięk rozchodzący się po pustej
przestrzeni, odbija się od każdego z kwiatów i wskakuje dziewczynie na ramię,
gdzie szepcze cudowne komplementy… Opowiada o pięknie tego miejsce… Plotkuje z
ciszą, która dyryguje niewidzialną orkiestrą… Pokazuje palcem kolejnych graczy,
zatrzymuje jej wzrok na zapierających dech w piersiach widokach… Słońce
romansuje o tej porze z księżycem, w sensualnym tańcu dotykają swoich
delikatnych rąk, żeby następnie odskoczyć i przejść do kolejnego kroku,
kolejnej fazy tańca…
Patrzy?
Odwróciła
wzrok w Twoją stronę, piękne i tak głębokie oczy, zatopione w brązie, który koi
naturę. Czujesz, jakby Cię przejrzała na wylot, dotknęła duszy i serca, które
potrzebowały teraz ukojenia… Te zielone oczy… Takie wypełnione pasją i
namiętnością, otoczone niewinną bielą… Pasja, która sama zapiera Twój dech,
która chwyta Cię lekko za dłoń i uspokaja, koi, abyś wybrał się w podróż… Te
błękitne oczy… Tak nieśmiałe, zawstydzone, śmiejące się tajemnicą… Całują Cię w
policzek, kiedy sam czerwienisz się z zawstydzenia, że podglądasz ją w tak
intymnym momencie… Jednak Cię nie wygania a zaprasza… Te ogniste oczy…
Wyznające Ci miłość, bo tylko Ty zauważyłeś co się dzieje, jak pięknie
nadchodzi i zostawia po sobie ślad wiosna – najsłodsza z kochanków tego świata…
Rzut…
Moment… Moneta… Rewers…
Czujesz
ten chłód? Ucieka z każdej najdrobniejszej szczeliny… Wbija się brutalnie w
Twoją odsłoniętą skórę… W końcu stoisz nago… Samotnie… W mroku tego, czego nie
znasz, a jednak wydaje się tak bardzo znajome… Zakrywasz się, ale ten chłód
jest wieczny…
Proszę…
Oto kawałek mojego najlepszego materiału… Zakryj się…
A
gdzie Twoja towarzyszka? Znajdziesz ją na rewersie… Tuż przed sobą… Srebro
zatopione w ciemności, intensywnej czerni, a jednak nadal widzisz co ukrywa…
Widzisz kobietę, a dokładniej jej profil… Patrzy zamyślona w dal… Co to
oznacza?
Pomogę
Ci –
jej źrenice nienaturalnie rozszerzone – sama widzi coś okropnego… Patrzy tępo w
dal… Szuka ukojenia tak jak Ty… Wiedzy, o której nie wiesz, a jesteś jej tak
świadom…
Nie
opisuj dalej… Przerwij to…
Mrok…
Przed nią jedynie wszechobecny mrok… W pierwszym rzędzie karłowate i łyse
drzewa schylające się i przyglądające się przybyszowi… Między nimi posępna
trawa, ugina się i buja, aby mieć lepszy widok na kobietę, szept posuwa się ze źdźbła
na źdźbło… Plotki szybsze, niż mogą to określić uszy… Dalej martwe kwiaty
opierają się o siebie, próbując ratować niedobitków… Nawet nie wiadomo co to za
kwiaty… A na horyzoncie cierniowe krzewy tylko chichotają z radości… Węszą tyle
cierpienia i bólu… Rzucają liśćmi, które służą im za obelgi…
Gdzie
moneta?
Zamknij
oczy… Czujesz zgniliznę pomieszaną z ciężką mgłą… Smród atakuje Twoje płuca,
osiada na nich i przygniata… Mdłe opary przechodzą dalej, żeby złapać Cię za
żołądek i wywrócić go, zgnieść na miazgę… Mgła przyciska Twoją pierś, wyrywa
tkaninę i mocnym ciosem raz za razem uderza… Trudno jest oddychać… Powietrze
jest tak ciężkie… A smród jakby wchłaniał się w Twoją obolałą skórę…
Kobieta…
Jest
spokojna… Cera martwa, blada… Nie zobaczysz ani jednego rumieńca, który ją
ożywi, gdyż teraz jedynie się rozkłada… Wyraz twarzy spokojny, ale wypełniony
niepokojem, strachem, szokiem… Uśmiech wycięty tępym ostrzem do samego ucha,
krew jeszcze nadaje żywszej barwy sinym ustom… Chyba się oblizała… Widzisz
plamy na podbródku… Boisz się jej bardziej, niżeli mroku…
Martwa…
Dawno martwa…
Nie
może chodzić… Co najwyżej ciągnie za sobą wysuszone nogi, które topią się w
błocie gęstym jak smoła… Bose nogi pokaleczone przez ciernie i zaostrzone
kamienie… Każde pociągnięcie to nowa rana i krwawa ścieżka… Wiatr rozrywa jej
starą i już podartą, czarną suknię… Zachłannie ciągnie za resztki materiału…
Włosy nienaturalne… Zbyt proste i zbyt długie… Wypadają przy każdym obróceniu
głowy… Sięgają do ramion, a więc ranią odsłoniętą skórę swoim zatrutym
obliczem… Ucho dawno zakryte… Coś słyszysz?
Pękające
kości… Rozrywane i naciągane ścięgna… Soczyście pluskająca krew…
Cisza
dopuszcza jedynie takie dźwięki… A kobieta delikatnie coś nuci… Piękną
piosenkę, której atrakcyjność umarła razem z nucącą… Przy wyższych dźwiękach
głos się załamuje, zapada i wpada w nicość… Przy niskich rzęzi i bulgocze…
Normalnie brzmi jak ocierające się o siebie zęby… Zepsute, gdyż czujesz martwy
oddech… Klatka jedynie się zapada… Słońce i księżyc zakryły swoje oczy na ten
okropny widok… Schowały się za nabrzmiałymi, ciemnymi chmurami…
Nic
nie widzi…
Nadal
patrzy w Twoją stronę… Martwe spojrzenie, zakryte mgłą nic Ci nie mówi, milczy
w najbardziej nieprzyjemny sposób… Brąz jej oczu zalał się żółcią, która
prezentuje jedynie odrazę, obrzydzenie, zepsucie i zgniliznę… Sięga przez całe
Twoje ciało do serca i duszy… Te intensywno-zielone oczy… Gardzą Tobą, czujesz
jedynie zazdrość, głęboką ignorancję i brak jakiejkolwiek empatii, zielone
pustkowie pożerające resztkę pasji… Otoczone zakrwawioną bielą, dawno straciły
swoją niewinność, teraz jest tylko pożoga… Te blade, niebiesko-szare oczy…
Śmiało Cię duszą swoją obojętnością… Plują na Twoje słabostki, uczucia do
kogokolwiek czy czegokolwiek… Tutaj wszystko jest martwe… Wygania Cię, gdyż
obrzydzenie wobec Ciebie jest zbyt silne… Te gniewno-czerwone oczy… Nie
widziałeś takiego gniewu… Chęci przelania krwi… Ryku pożogi, który przystawia
Ci do gardła niewidzialny nóż i w wyobraźni patrzy na strumień krwi… Wyznaje Ci
wrogość i odwieczną chęć mordu, karmi się słodkim zapachem Twojej krwi
zmieszanej ze strachem…
Rzuć
monetą… Zobacz rewers… Co jest na monecie?
Widzę
jedną stronę, zaraz Ci ją opiszę… Przecież tego chcesz…
Pomogę
Ci –
widzisz srebrną monetę…
Na
niej kobieta, a dokładniej jej profil…
Patrzy
zamyślona w dal… Co to znaczy?
Moneta
jest już stara, lecz nie utraciła swego dawnego blasku…