Coś niecodziennego, czyli Stephen King i kobiety na pierwszym planie
Autor: Aleksandra Kowalczyk
Stephen King znany jako Mistrz Horroru jest autorem, którego powieści czytam bardzo często. W zasadzie to dzięki jego thrillerom pokochałam ten klimat grozy. Na swoim koncie mam już około 15 przeczytanych książek jego autorstwa i nie zamierzam na tym przestawać. Zazwyczaj głównymi bohaterami są w nich mężczyźni, a co z kobietami?
Dyskutując raz z koleżanką ze studiów, powiedziała ona, że nie lubi stylu pisania Kinga, a najbardziej tego, jak kreuje kobiety, gdyż są one bardzo papierowe, zależne, niemające własnego zdania. Nie wiedziałam wtedy, o co jej chodzi, gdyż nie znałam żadnej pierwszoplanowej postaci kobiecej, którą napisałby ten pisarz. Ostatnio jednak po skończeniu dwóch krótszych powieści „Rose Madder” i „Dolores Claiborne”, przypomniała mi się ta rozmowa. W obu książkach główne bohaterki to kobiety, w moim odczuciu pozytywne postaci i nijak mają się one do tych ze wspomnianej wcześniej dyskusji. Ale właściwie to jakie one są?
Zacznijmy od tego, o czym są te książki. „Rose Madder” to opowieść o kobiecie imieniem Rose, która znajduje w sobie siłę i ucieka od agresywnego małżonka. Wykazuje się ona dużą odwagą i sprytem, myląc szlaki, dzięki którym jej mąż-policjant mógłby ją odnaleźć. Kobieta bardzo szybko się usamodzielnia i zaczyna nowe życie z dala od byłego agresora. Jej historia może być inspiracją dla wielu kobiet, aby zmienić coś w swoim życiu, bo jedna czynność może wywrócić wszystko, co znamy do góry nogami. Bardzo interesowały mnie losy Rose, pomijając te wszystkie fantastyczne elementy związane z zaczarowanym obrazem, który zakupiła w antykwariacie. Większość pozostałych postaci to także kobiety, pomagają one głównej bohaterce w zaaklimatyzowaniu się w nowym miejscu i starają się ochronić ją przed czyhającym niebezpieczeństwem. Historia kończy się szczęśliwie, dając inspirację, aby walczyć o swoje szczęście i dobro. Rose jawi się jako kobieta mądra, zaradna, taka, która potrafi o siebie zadbać i nie załamać po tym wszystkim, co przeszła.
Drugą wymienioną książką jest tutaj „Dolores Claiborne”. Opowiada ona o życiu bardzo zapracowanej kobiety, która stara się jak najlepiej zarządzać domem i zarobić na lepszy byt. Narratorką i główną bohaterką jest owdowiała staruszka imieniem Dolores. Powieść zaczyna się w momencie, gdy umiera jej pracodawczyni i w trakcie przesłuchania opowiada ona o swoich losach – od wyjścia za mąż, wychowania dzieci po pracę u pani Donovan i jak doszło do jej śmierci. Dolores nie miała w życiu łatwo, młodo wzięła ślub, starała się dać dzieciom jak najlepsze warunki, łapała się każdej pracy i czasem pracowała na trzy etaty. Do tego wszystkiego dochodzi mąż alkoholik i jego sekrety. Bardzo przykra sytuacja dotycząca jej córki i parę pogrzebanych trupów doprowadzają Dolores na skraj. W końcu rozwiązuje ona swój język i wyjawia powód, dla którego pani Donovan miała zostawić jej cały majątek. Kobiety nie cierpiały się wzajemnie, a Dolores nazywała swoją pracę prawdziwym piekłem. Pomimo wielu rzeczy niegodnych pochwały można ją nazwać postacią pozytywną, choć tragiczną, przy czytaniu dało się odczuć wielki żal w jej stronę.
Zatem, czy Stephen King ma coś do kobiet? Moim zdaniem niekoniecznie, panie powyżej pokazały nam prawdziwą odwagę, codzienny trud i wyzwania, z jakimi musiały one się zmierzyć. Koniec końców możemy pozazdrościć im zaradności i sprytu, którymi umiały się doskonale posługiwać. Polecam zapoznać się chociaż z jedną z wymienionych powieści, gdyż są one naprawdę ciekawie napisane, choć sporo było w nich lania wody, jak to King ma w zwyczaju. W mojej skali oceniłam historię Rose na ósemkę, a losy Dolores oczko wyżej – na dziewięć.