Przejdź do treści

Kto zabija w Sussex? — recenzja “Morderstwa w księgarni” Merryn Allingham

Autor­ka: Alek­san­dra Kowalczyk

W naj­now­szym kry­mi­na­le wyda­nym we wrze­śniu 2023 roku bry­tyj­ska pisar­ka zapra­sza nas do małe­go mia­stecz­ka z lat 50. ubie­głe­go wie­ku. Przed­sta­wia nam Flo­rę — wła­ści­ciel­kę księ­gar­ni, któ­ra znaj­du­je w swo­im skle­pi­ku mar­twe­go męż­czy­znę. Ma więc miej­sce tytu­ło­we mor­der­stwo, któ­re jed­nak zosta­je zakwa­li­fi­ko­wa­ne przez miej­sco­wą poli­cję jako zawał ser­ca i tyl­ko Flo­ra oraz zna­jo­my pisarz uwa­ża­ją to za podej­rza­ne. Na wła­sną rękę pró­bu­ją więc roz­wią­zać tę dziw­ną zagadkę.

         Na samym począt­ku pozna­je­my Flo­rę, głów­ną boha­ter­ką, a wraz z nią jej przy­zwy­cza­je­nia i histo­rię. Kobie­ta odzie­dzi­czy­ła po zmar­łej ciot­ce nie­wiel­ką księ­gar­nię (jej oczko w gło­wie!), przez co musia­ła porzu­cić swo­je marze­nia o podró­żach i zwie­dza­niu świa­ta, sku­pia­jąc się na opie­ce nad ciot­ką Vio­let, a po jej śmier­ci nad All’s Well (wspo­mnia­ną księ­gar­nią). Gdy pew­ne­go dnia znaj­du­je w niej mar­twe­go męż­czy­znę, nie czu­je się bez­piecz­nie. Poli­cja po wstęp­nych oglę­dzi­nach cia­ła stwier­dza zawał ser­ca i zamy­ka spra­wę. Flo­rę oraz zna­jo­me­go pisa­rza, któ­ry czę­sto kupo­wał u niej książ­ki dzi­wi jed­nak fakt skąd u tak mło­de­go czło­wie­ka nagły atak ser­ca. Łączą siły i pla­nu­ją wspól­nie roz­wią­zać zagad­kę. Dowia­du­ją się o legen­dzie, któ­ra mówi o daw­no zako­pa­nym w Sus­sex skar­bie, któ­re­go poszu­ki­wał zmar­ły w księ­gar­ni Kevin.  Para zbli­ża się do sie­bie i węszy wokół naj­bar­dziej podej­rza­ne­go miej­sca w całym mia­stecz­ku — Klasz­to­rze. Jest to hotel nale­żą­cy do naj­bo­gat­sze­go czło­wie­ka w całym Sus­sex Ver­no­na Ellio­ta. Flo­ra zdo­by­wa kil­ka cen­nych infor­ma­cji, któ­re zapro­wa­dza­ją ją do kolej­nych wska­zó­wek i koń­co­wo wio­dą do mor­der­cy. Nie­ste­ty, nie jest to bez­piecz­ne śledztwo.

            Akcja kry­mi­na­łu jest bar­dzo powol­na, w zasa­dzie wystę­pu­je tam tyl­ko kil­ka klu­czo­wych wyda­rzeń, a resz­ta jest bar­dzo nudzą­ca oraz zbęd­na. Opi­sa­ne są róż­ne szcze­gó­ły, któ­re do nicze­go nie pro­wa­dzą, nie ma tutaj cią­gu przy­czy­no­wo-skut­ko­we­go. Mimo, że zakoń­cze­nie mnie zasko­czy­ło, to nie było ono szo­ku­ją­ce ani wymyśl­ne. Mądrzej­szy czy­tel­nik domy­śli się od razu, co i jak. Spo­ro jest zaczę­tych wąt­ków, któ­re nie pro­wa­dzą do nicze­go. Podob­nie rela­cja mię­dzy głów­ny­mi boha­te­ra­mi. Choć nie ocze­ki­wa­łam fajer­wer­ków, to po wie­lu wska­zów­kach mówią­cych, iż ta dwój­ka ma się ku sobie, nie wyda­rzy­ło się nic kon­kret­ne­go (chy­ba że liczyć zakoń­cze­nie, któ­re moim zda­niem tak samo nie jest zbyt cie­ka­we). Pomi­mo tego, że cała akcja krę­ci­ła się wokół Flo­ry, nie czu­ję, abym się z nią zży­ła. Bar­dzo nie­wie­le mogę o niej powie­dzieć, nie dała się poznać, już bar­dziej podo­ba­ła mi się postać Jac­ka — pisarza.

            Jest to jed­na z napraw­dę nie­wie­lu ksią­żek, któ­rych nie mogę pole­cić niko­mu, chy­ba że ma się ocho­tę zanu­dzić i wpę­dzić w zastój czy­tel­ni­czy — jak to było w moim przy­pad­ku. Nie czy­ta­łam żad­nej innej powie­ści tej autor­ki, jed­nak myślę, że dam jej jesz­cze szan­sę w przy­szło­ści i będzie to coś lep­sze­go niż „Mor­der­stwo w księgarni”.