Czy bycie studentem z zagranicy jest trudne?
Autorka: Anastasiia Petrenko
Niewiele osób wie, jak trudna może być przeprowadzka do innego kraju, zwłaszcza gdy zasadniczo nie była planowana. Tak właśnie było w moim przypadku. Wojna jest tragicznym wydarzeniem, które dotyka wszystkich obywateli.
Urodziłam się w Siewierodoniecku, małym mieście we wschodniej Ukrainie, znanym z przemysłu chemicznego. Mieszkałam w tej miejscowości przez siedemnaście lat. Przez ostatni rok aktywnie planowałam, gdzie pójdę na uniwersytet, aby oddalić się od mało obiecującego miasta na Ukrainie. Nie widziałam tam przyszłości, a moim marzeniem zawsze było studiowanie i życie w innym miejscu w kraju. Myślałam, że po przeprowadzce nie będę tęskniła za Siewierodonieckiem i po prostu zostawię wszystkie miłe wspomnienia z tyłu głowy. Ale wszystko się zmieniło. Zmieniło się porankiem 24 lutego 2022 roku. To nie był pierwszy raz, kiedy wojna mnie dotknęła, ponieważ w 2014 roku prawie zginęłam od wrogiego pocisku, a moje miasto było przez jakiś czas okupowane przez Rosję.
Ale tego zimowego poranka, walcząc z histerią, zdałam sobie sprawę, że to ostatni raz, kiedy będę w swoim mieszkaniu. Czas do namysłu był ograniczony, zwłaszcza gdy za oknem latały pociski. Moja rodzina i ja byliśmy zmuszeni zejść do piwnicy. Od tego momentu rozpoczął się trzytygodniowy maraton stresu, ponieważ wszyscy byliśmy przerażeni, zasypialiśmy i budziliśmy się na dźwięk ostrzału. Każdego dnia wstawałam z myślą, że dziś wszyscy możemy zginąć.
Letnie opony w naszym samochodzie nie pozwalały dojechać daleko, więc wraz z rodziną przenieśliśmy się do sąsiedniej wioski, gdzie ostrzał był mniejszy. Po życiu w miejscu, gdzie zewsząd wylewała się rosyjska propaganda, moja rodzina postanowiła wyemigrować do Polski. Podróżowaliśmy autobusem przez prawie 4 dni, w nieludzkich warunkach na granicy. W lipcu wylądowaliśmy w Warszawie. Następnie, po miesiącu spędzonym w ośrodku humanitarnym, dotarliśmy do Kielc. Nie jest to duże miasto, ale bardzo przytulne, które stało się moim drugim domem. Rok, który był dla mnie czasem adaptacyjnym, okazał się bardzo trudny przez konieczność pokonania bariery językowej, brak przyjaciół, tęsknotę za domem i dziadkami, którzy pozostali w Siewierodoniecku. Wszystkie te czynniki wywierały na mnie dużą presję psychiczną.
Ale w końcu podjęłam decyzję, że wystarczy bycia słabą. Zaczęłam uczyć się języka i wyznaczać cele na przyszłość. Najpoważniejszym było dostanie się na UJK, aby studiować wymarzoną specjalizację. Teraz jestem studentką pierwszego roku na kierunku dziennikarstwa. Ale nawet na tym etapie trudności nie maleją. Przez pierwszy miesiąc studiów czułam się niekomfortowo w kontaktach z kolegami i koleżankami, ponieważ obawiałam się, że będę traktowana inaczej. Potem przestałam być nieśmiała, ponieważ poznałam dobrych przyjaciół! Nadal nie rozumiem wielu rzeczy, popełniam błędy i czuję się trochę zakłopotana. Bariera językowa jest niezwykle trudna, ale przełamuję ją krok po kroku.
Wracając do zdania, od którego zaczęłam pisać mój pierwszy artykuł, chcę Cię zapewnić, że „Tak, bycie międzynarodowym studentem jest bardzo trudne, ale kiedy robisz małe kroki, otworzy się przed Tobą wiele drzwi do lepszego życia. Nie zapomnij uwierzyć w siebie!!!”.