Przejdź do treści

Problemy ukryte w cieniu

Autor­ka: Anna Bartczak

10 paź­dzier­ni­ka obcho­dzi­my Świa­to­wy Dzień Zdro­wia Psy­chicz­ne­go. Ze sta­ty­styk poli­cji udo­stęp­nio­nych ser­wi­so­wi Dema­gog wyni­ka, że w 2022 r. odno­to­wa­no 14 520 prób samo­bój­czych. Co trze­cia zakoń­czy­ła się śmier­cią. Poświęć więc chwi­lę i zadaj sobie jed­no pyta­nie — kie­dy ostat­nio zadbałeś/aś o swo­ją psychikę? 

Po wyjściu z mieszkania zrobiłam tylko dziesięć kroków.
Słońce przebijało się nieśmiało przez chmury, co dzieciaki z osiedla musiały odebrać jako swoisty sygnał. Ścigały się między sobą, krzycząc, śmiejąc się i potykając na nierównych płytkach chodnikowych. A ja nie mogłam się poruszyć.  Stałam sparaliżowana, wiedząc, że profesor histologii za chwilę zacznie rozdawać arkusze egzaminacyjne. Przecież znałabym wszystkie odpowiedzi! Wyszłabym z sali, mieszając się z innymi studentami, tonąc wśród gwaru podekscytowanych głosów. Zadzwoniłabym do rodziców, zebrałabym radosne pochwały i zaczęła z właściwą dla mnie determinacją przygotowywać się do kolejnego zaliczenia. Ale mogłam jedynie skulić się i wtopić w ziemię. Jak miałam wrócić? Przecież to aż dziesięć kroków… W nocy zaczął padać zimny, ulewny deszcz. Była godzina druga. Wypełniała mnie energia tak paląca, że nie ugasił jej nawet szybki trucht przez połowę uśpionego miasta. Każda myśl ciągnęła za sobą kolejną — odmiana włoskich czasowników modalnych, fabuła kolejnego opowiadania, łacińskie nazwy mięśni przedramienia. A gdybym wykupiła kurs tatuażu? Dlaczego nie zacząć chodzić na siłownię? Otwiera się o szóstej rano, będę więc już pięć minut później…” *

Mimo że z cza­sem coraz wię­cej osób decy­du­je się na publicz­ne opo­wie­dze­nie swo­ich prze­żyć
i doświad­czeń zwią­za­nych z psy­chia­trią to dys­ku­sja doty­czą­ca zdro­wia psy­chicz­ne­go wciąż
jest sto­sun­ko­wo świe­ża. Bada­nie CBOS z 2012 roku wyka­za­ło, że aż 73% osób
ankie­to­wa­nych uwa­ża cho­ro­bę psy­chicz­ną za wsty­dli­wą, więk­szość z nich zaś przy­zna­ła, że
dostrze­ga dys­kry­mi­na­cję osób cho­rych psy­chicz­nie. Wyni­ki te są jesz­cze bar­dziej
zatrwa­ża­ją­ce, kie­dy zesta­wi się je z dany­mi Insty­tu­tu Zdro­wia Psy­chicz­ne­go, wedle któ­re­go
na zabu­rze­nia psy­chicz­ne będzie kie­dyś cier­pieć jed­na na czte­ry oso­by. Jak zauwa­żył
psy­chia­tra Jef­frey A. Lie­ber­man: “Bar­dziej praw­do­po­dob­ne jest, że czło­wiek będzie
potrze­bo­wał pomo­cy psy­chia­try niż inne­go leka­rza specjalisty.”

W tym miej­scu nale­ża­ło­by więc szcze­gó­ło­wo roz­wa­żyć ten pro­blem. Dla­cze­go fra­zę “idę do
oku­li­sty” jeste­śmy w sta­nie rzu­cić nie­zo­bo­wią­zu­ją­co, przy szyb­kiej poga­węd­ce przy poran­nej
kawie czy pod­czas cze­ka­nia na wykła­dow­cę? Dla­cze­go “idę do psy­chia­try” brzmi tak
poważ­nie, dla­cze­go atmos­fe­ra gęst­nie­je, a wszyst­kie inne roz­mo­wy uci­na­ją się nagle,
ustę­pu­jąc miej­sca nie­zręcz­nej ciszy?

“Czekałam na tę diagnozę kilkanaście miesięcy.  Trudno się dziwić — według artykułu opracowanego przez Marcina Siwka opublikowanego na stronie Centrum Dobrej Terapii w przypadku 70% pacjentów z chorobą afektywną dwubiegunową rozpoznana zostaje błędna choroba, z czego w przypadku 60% jest to właśnie depresja.  W tym przypadku nie byłam wyjątkiem — czerwona lampka zaświeciła się dopiero, kiedy przestałam wstawać z łóżka. Smutek pulsował w moich żyłach, mieszając się z bezdennym poczuciem pustki i rezygnacją. W uszach dźwięczał mi chłodny głos, który przypominał o wszystkich rzeczach, które mogłam zrobić lepiej. Wyliczał, co jeszcze może pójść nie tak. Wmawiał, że już zawsze, każdego dnia, będę czuła się tak samo. 
Czasem próbowałam z nim dyskutować, ale zawsze wygrywał. Częściej więc uciekałam przed nim w sen. Kilkunastogodzinny. Wypełniony ciągłymi koszmarami. 
Pewnego razu nie miałam siły, żeby doczołgać się do łóżka. Numer do psychiatry wykręciłam, leżąc na podłodze mojego pokoju. Ledwie mogłam oddychać przez panikę chwytającą mnie za gardło. Bałam się, że przegram”

Pod­czas gdy dokład­nie dzie­więć­dzie­siąt osiem lat temu w roku 1925 angiel­ski chi­rurg Hen­ry
Ses­sions Sout­tar w Lon­dy­nie pierw­szy raz w histo­rii posze­rzył pal­cem ujście mitral­ne ser­ca,
pewien wie­deń­ski lekarz zauwa­żył, że wyso­ka gorącz­ka może mieć wpływ na remi­sję sta­nów
psy­cho­tycz­nych. Wpro­wa­dził więc tak zwa­ną pyro­te­ra­pię. Wstrzy­ki­wał swo­im pacjen­tom
zarodź­ce powo­du­ją­ce mala­rię. Oko­ło 15% z nich umie­ra­ło w wyni­ku leczenia. 

Dzie­więć­dzie­siąt sześć lat temu Julius Wagner-Jau­regg jako pierw­szy przed­sta­wi­ciel
psy­chia­trii otrzy­mał za to osią­gnię­cie Nagro­dę Nobla.
Potem meto­dy te wca­le nie zyska­ły na huma­ni­tar­no­ści, moż­na było­by rzec że wręcz
prze­ciw­nie. Wpro­wa­dza­nie schi­zo­fre­ni­ków w stan śpiącz­ki hipo­gli­ke­micz­nej czy jed­na z
naj­czar­niej­szych kart histo­rii psy­chia­triii — lobo­to­mia. Wyci­na­nie małych obsza­rów mózgu
zmie­nia­ło ludzi w mario­net­ki bez pasji czy wła­sne­go zda­nia, ukie­run­ko­wa­ne jedy­nie na
bez­myśl­ne wyko­ny­wa­nie swo­je­go zada­nia.
Wte­dy niko­mu to nie prze­szka­dza­ło. Sie­dem­dzie­siąt trzy lata temu jako dru­gi przed­sta­wi­ciel
psy­chia­trii Moniz, twór­ca tej tech­ni­ki, otrzy­mał Nagro­dę Nobla.

“Wybuchy energii były dla mnie wtedy “powrotem do normalności”. 
Przez długi czas umycie zębów stanowiło dla mnie poważne wyzwanie. Jednak nagle udawało mi się zrobić pełny makijaż, wyprostować włosy i założyć absurdalnie kolorową sukienkę. Umawiałam się na spotkania z ludźmi, z którymi wcześniej nie miałam siły ani ochoty utrzymywać kontaktu. Moje myśli nie były już spowolnione i monotonne — teraz biegły tak szybko, że czasem nie mogłam ich uchwycić. Uczyłam się kilku rzeczy w tym samym czasie, wpadałam na ciągle nowe pomysły i od razu zaczynałam je realizować. Myślałam, że to po prostu spontaniczność. Że uda mi się nadrobić zaległości, z którymi zostawiła mnie depresja.
Dlaczego miałabym wspominać o tym lekarzowi?
Kiedy czytałam o tej chorobie więcej, nagle schematy moich myśli i zachowań stały się dla mnie jasne jak nigdy dotąd. To, co zwykłam odbierać jako nieco ekscentryczne nawyki czy silne motywacje okazywało się w rzeczywistości być książkowym przykładem epizodu maniakalnego.  Dowiedziałam się również, że istnieje kilka typów tej choroby. U mnie rozpoznano epizod mieszany — depresja i mania zmieniały się więc częściej niż zazwyczaj. Czasami nawet kilka
razy dziennie.”

Psy­chia­tria to dzie­dzi­na, któ­ra cha­rak­te­ry­zo­wa­ła się czę­ściej upad­ka­mi niż chwa­leb­ny­mi
wzlo­ta­mi. Bo jak moż­na wyle­czyć coś nie­wi­dzial­ne­go? Teraz, kie­dy w koń­cu dys­po­nu­je­my
sku­tecz­ny­mi spo­so­ba­mi pozwa­la­ją­cy­mi na sku­tecz­ne wyle­cze­nie cho­rych i zapew­nie­nie im
odpo­wied­nie­go kom­for­tu życia, nadal zbie­ra­my ponu­re żni­wo pomy­łek zeszło­wiecz­nych
leka­rzy. W spo­łe­czeń­stwie myśl o tera­pii cią­gle jest elek­try­zu­ją­ca, cią­gnie za sobą mnó­stwo
obaw i uprze­dzeń. Czy zna­ny jest lep­szy spo­sób na prze­ła­ma­nie tabu niż mówie­nie o nim?

“Wysyłałam swoje CV wszędzie, gdzie tylko mogłam, ale później nie miałam siły iść na rozmowę kwalifikacyjną. 
Spędzałam noce nad podręcznikami do anatomii, wierząc, że mogę odkryć sposób na leczenie nowotworów. Byłam pewna, że mogę zmienić świat na lepsze, że jestem stworzona do osiągnięcia czegoś niesamowitego, że przy wystarczającym poświęceniu pomogę wielu ludziom. Te urojenia wielkościowe przechodziły jednak rankiem w urojenia depresyjne, a ja zatracałam się w drugiej skrajności.”

Kie­dy sły­szy­my o szpi­ta­lu psy­chia­trycz­nym przed ocza­mi sta­ją nam sła­wet­ne kadry z “Lotu nad kukuł­czym gniaz­dem” czy “Prze­rwa­nej lek­cji muzy­ki”, kie­dy to boha­te­ro­wie pod­da­wa­ni są nie­mal nie­ludz­kie­mu trak­to­wa­niu, zamy­ka­ni w poko­ju bez kla­mek i pod­da­wa­ni elek­trow­strzą­som. Prze­pro­wa­dzi­łam więc krót­ki wywiad z byłą pacjent­ką szpi­ta­la psy­chia­trycz­ne­go dla dzie­ci i mło­dzie­ży w celu wery­fi­ka­cji naj­czę­ściej powie­la­nych plo­tek. W dal­szej czę­ści mate­ria­łu będę nazy­wać ją Klaudią.

Ile cza­su spę­dzi­łaś w szpi­ta­lu?
Klau­dia: Dwa tygo­dnie. 
Co czu­łaś, kie­dy dowie­dzia­łaś się, że tam tra­fisz? Cze­go się spo­dzie­wa­łaś?
Klau­dia: Byłam prze­stra­szo­na. Myśla­łam, że spę­dzę tam o wie­le wię­cej cza­su. Na począt­ku
zabra­li nam tele­fo­ny, mar­twi­łam się, że nie będę mia­ła kon­tak­tu z bli­ski­mi. Bałam się, że
tra­fię do jed­ne­go poko­ju z oso­bą prze­ja­wia­ją­cą agre­sję, któ­ra mogła­by zro­bić mi jakąś
krzyw­dę. 
Czy jakieś Two­je oba­wy się potwier­dzi­ły?
Klau­dia: Nic nie przy­cho­dzi mi do gło­wy. 
Co cię zatem zasko­czy­ło?
Klau­dia: W poko­jach i w łazien­ce zamon­to­wa­ne były kame­ry. Co jakiś czas pie­lę­gniar­ki
kon­tro­lo­wa­ły pacjen­tów, spraw­dza­jąc, czy wszyst­ko jest z nimi w porząd­ku. Zawsze, kie­dy
wra­ca­li­śmy z prze­pust­ki, ktoś spraw­dzał nasze rze­czy. Nie mogli­śmy wnieść nicze­go
nie­bez­piecz­ne­go, np. żad­nych szkla­nych rze­czy lub sznu­ró­wek. 
Jakie było nasta­wie­nie tych pie­lę­gnia­rek wobec was?
Klau­dia: Były cier­pli­wie. Z więk­szo­ścią mogli­śmy nawet ukła­dać pasjan­sa. 
Jak wyglą­da­ło two­je przy­ję­cie na oddział?
Klau­dia: Zro­bio­no mi kon­tro­lę, po czym opro­wa­dzo­no po szpi­ta­lu. Cały dzień spę­dzi­łam w
sali obser­wa­cyj­nej.
Co to zna­czy?
Klau­dia: Ludzie, któ­rzy są przy­ję­ci do szpi­ta­la, zosta­ją w niej umiesz­cze­ni. Nie mogłam
wycho­dzić z niej bez pozwo­le­nia, za każ­dym razem musia­łam powia­do­mić pie­lę­gniar­ki. 
Czy roz­ma­wia­łaś z kimś o hospi­ta­li­za­cji?
Klau­dia: Jedy­nie z oso­ba­mi, któ­rzy wie­dzie­li o tym od począt­ku. Dzię­ki temu, że im ufa­łam,
nie czu­łam się nie­kom­for­to­wo. 
Co powie­dzia­ła­byś oso­bie, któ­ra boi się tra­fić do takie­go szpi­ta­la?
Klau­dia: To nie takie strasz­ne doświad­cze­nie, jak się wyda­je. Więk­szość plo­tek bie­rze się z
tego, że na temat szpi­ta­la wypo­wia­da­ją się oso­by nie­kom­pe­tent­ne. Pod­czas poby­tu moż­na
zawrzeć róż­ne zna­jo­mo­ści, do tej pory utrzy­mu­ję kon­takt z nie­któ­ry­mi oso­ba­mi. 
Czy wra­ca­nie do tam­tych wspo­mnień wzbu­dza w tobie jakieś emo­cje
Klau­dia: Zro­zu­mia­łam, że nie jest to powód do wsty­du. Teraz jestem dum­na z tego, że
potra­fię o tym mówić otwarcie.

“Nie mam pojęcia, jak wyglądałoby moje życie, gdybym nie udała się do lekarza To właśnie dzięki lekom i terapii jestem w stanie wyjść z domu, a nie tylko z niego wybiec. Już nie turlam się bezwładnie od jednej skrajności w drugą. Tworzę plany dnia, które jestem w stanie zrealizować. Nie tylko utrzymuję się na powierzchni, ale mogę ją jeszcze podziwiać, cieszyć się nią. Dawna ja zdecydowanie nie zdawała sobie sprawy, że taka poprawa może być możliwa. Jasne, nadal zdarzają się gorsze dni, czas, gdy zalewają mnie dawne emocje. Ale teraz wiem już, jak powinnam sobie z nimi radzić”.

Jeżeli obserwujesz u siebie objawy, które cię niepokoją, nie lekceważ tego. Wokół ciebie jest
mnóstwo ludzi, którzy też przez to przechodzili. Pozwól sobie pomóc. Zasługujesz na to. 

To wła­śnie zwró­ce­nie się po pomoc jest jede­na­stym krokiem!

116 111 — Tele­fon zaufa­nia dla dzie­ci i młodzieży

800 12 12 12 — Tele­fon zaufa­nia Rzecz­ni­ka Praw Dziecka

116 123 — Tele­fon zaufa­nia dla Osób Doro­słych w Kry­zy­sie Emocjonalnym

800 12 00 02 — Ogól­no­pol­ski Tele­fon dla Ofiar Prze­mo­cy w rodzi­nie “Nie­bie­ska Linia” 

 

 

* — wypowiedzi osoby zmagającej się z chorobą afektywną dwubiegunową