Przejdź do treści

Wisłocka inaczej

Autor: Pau­li­na Kosterna

Zapew­ne każ­dy o Micha­li­nie Wisłoc­kiej oraz o jej słyn­nej „Sztu­ce kocha­nia”, wyda­nej w 1978 roku, sły­szał nie­jed­no­krot­nie. Wisłoc­ka w okre­sie PRL‑u „wyzwo­li­ła” kobie­ty, żyła w trój­ką­cie, skrzyw­dzi­ła swo­je dzie­ci, o czym już tak gło­śno się nie mówi i prze­ła­ma­ła część sek­su­al­ne­go tabu. Okiem Macie­ja Łęczyc­kie­go praw­da jak zawsze leży pośrodku.

Męska natu­ra nie lubi „wyzwo­li­cie­lek”, o czym nie­za­prze­czal­nie mówią psy­cho­lo­gicz­ne książ­ki na temat róż­nic pomię­dzy kobie­tą a męż­czy­zną. Wyzwo­le­nie kobiet przez Wisłoc­ką poskut­ko­wa­ło w róż­nych obsza­rach życia, nie zawsze tych, któ­re pier­wot­ne zamie­rze­nia zakładały. 

Film z 2017 roku o tym samym tytu­le, bo to on przy­po­mniał spo­łe­czeń­stwu Wisłoc­ką, jest zro­bio­ny pod sze­ro­ką „publi­kę”, to zna­czy nie wycią­gnie­my z nie­go praw­dy czy nie­praw­dy. Z per­spek­ty­wy czło­wie­ka, dla któ­re­go samo myśle­nie i wol­ność sta­no­wią war­tość, film powi­nien wyja­śniać, choć w kil­ku koń­co­wych zda­niach nie­co istot­nych kwe­stii. Ekra­ni­za­cja przed­sta­wia emo­cjo­nu­ją­co-kon­tro­wer­syj­ną histo­rię życia Micha­li­ny Wisłoc­kiej, zawie­ra licz­ne sce­ny aktów miło­snych oraz momen­ta­mi prze­róż­ne życio­we zma­ga­nia nie­kon­wen­cjo­nal­nej kobie­ty czy wyci­ska­ją­ce łzy sce­ny roz­stań i poże­gnań. Film to film, kino to kino, roz­ryw­ka — odmóż­dże­nie. Cała opo­wieść na potrze­by fil­mu jest dość moc­no okro­jo­na, stąd u ludzi brak cało­ścio­we­go spoj­rze­nia na Wisłoc­ką i sztu­kę kocha­nia. Te wszyst­kie ele­men­ty były i są skut­kiem prze­obra­żeń myślo­wych u Pola­ków tam­te­go czy obec­ne­go okre­su, co oczy­wi­ście póź­niej prze­kła­da się na ich dzie­ci, na dzie­ci ich dzie­ci itd. 

Kobie­ca ener­gia sek­su­al­na, któ­ra jest „nie do zatrzy­ma­nia” nie jest nowym stwier­dze­niem, Wisłoc­kiej w dużej mie­rze cho­dzi­ło o to, aby kobie­ty czer­pa­ły satys­fak­cję i zado­wo­le­nie z poży­cia sek­su­al­ne­go, aby skie­ro­wa­ły wzrok rów­nież na sie­bie. Na pew­no zna­czą­cą rolę odgry­wa tutaj „patriar­chat”. Sam obec­nie popu­lar­ny w tym świe­cie nauki sek­su­olog Zbi­gniew Lew-Sta­ro­wicz napi­sał, że Kościół w swo­ich praw­dach i przy­ka­za­niach przez wie­ki trzy­mał kobie­cą sek­su­al­ność „w ryzach”, bo płeć prze­ciw­na mogła­by temu nie podo­łać. Może­my jedy­nie wnio­sko­wać jaki poten­cjał drze­mie w tym pre­zen­cie od natu­ry. Lecz wyzwo­le­nie sek­su­al­ne Polek, któ­re mia­ło i nadal ma miej­sce wyrzą­dzi­ło i wyrzą­dza do dziś tyle samo dobra, ile zła, ale jak wie­my róż­ne zmia­ny w funk­cjo­no­wa­niu ludzi oraz świa­ta nie odbę­dą się bez ofiar po dro­dze, bez zba­cza­nia na nie­wła­ści­we tory myślo­we. W tym drze­mie nega­cja Wisłoc­kiej jako kogoś, kto przy­niósł samo dobro.

Maciej Łęczyc­ki w swo­jej książ­ce pt. „Kto dyk­tu­je Ci jak żyć?” jed­no­znacz­nie stwier­dza i ujaw­nia dru­gą stro­nę meda­lu poczy­nań, mają­cej jedy­nie dobre zamia­ry, „mat­ki” rewo­lu­cji sek­su­al­nej, gdzie po latach Wisłoc­ka sama „negu­je” swo­je zało­że­nia oraz to wszyt­ko, czym chcia­ła dać kobie­tom „orgazm”. Autor twier­dzi, że „sek­su­ali­za­cja” nastą­pi­ła­by rów­nież bez Wisłoc­kiej, oraz że książ­ka „dopro­wa­dzi­ła do ruiny tysią­ce rodzin i że pogor­szy­ła jakość życia tysią­ce osób”. Czy rze­czy­wi­ście tak było? Temat owej sek­su­ali­za­cji to w ostat­nich latach kwe­stia dość spor­na. Samo to sło­wo nie koja­rzy się zbyt dobrze, raczej uży­wa­ne jest stwier­dze­nie „edu­ka­cja sek­su­al­na”. W książ­ce może­my prze­czy­tać o radach Wisłoc­kiej takich jak: dba­łość o swój wygląd zewnętrz­ny przez kobie­tę oraz o atrak­cyj­ność ogól­nie poję­tą. Według Wisłoc­kiej są to dwa ele­men­ty wpły­wa­ją­ce na trwa­łość rela­cji z męż­czy­zną, z czym Maciej Łęczyc­ki bez­sprzecz­nie się zga­dza powo­łu­jąc się na wie­le zagra­nicz­nych badań. Te dwie skła­do­we sta­wia w pozy­cji fla­go­wych. Czy aby na pew­no tak to dzia­ła w prak­ty­ce? Gdzie podzia­ła akcep­ta­cja, zro­zu­mie­nie, sza­cu­nek i przy­jaźń pomię­dzy dwo­ma osobami? 

 

Autor książ­ki „Kto dyk­tu­je Ci jak żyć?” dwa tomy ksią­żek opie­ra na jed­nej tezie — jeśli nie jesteś atrak­cyj­ny, jeśli nie dbasz przede wszyst­kim o atrak­cyj­ność wła­sną to jesteś prze­gra­ny, mówiąc w dużym uprosz­cze­niu. Jego zda­niem Wisłoc­ka nie była atrak­cyj­ną oso­bą, więc róż­ne stra­te­gie, któ­re opi­su­je w swo­jej książ­ce są mecha­ni­zma­mi ratun­ko­wy­mi, a sto­so­wa­nie ich przez oso­by „atrak­cyj­ne” tyl­ko pogar­sza stan rzeczy.