Przejdź do treści

Recenzja “Zło wcielone”

Autor: Syl­wia Maj

Kolej­ne obli­cze seryj­ne­go mor­der­cy Teda Bundy’ego? Może się wyda­wać, że powsta­ło już za dużo mate­ria­łów na ten temat, jed­nak czy aby na pew­no wszyst­ko zosta­ło powie­dzia­ne w tej sprawie? 

Film powstał w 2021 roku, a jego reży­se­rem była Amber Sealey. Swo­ją pre­mie­rę miał w lecie i otrzy­mał tyl­ko jed­ną nomi­na­cję w kon­kur­sie Came­ri­ma­ge. Według mnie zasłu­gu­je on na więk­sze docenienie.

„Zło wcie­lo­ne” opo­wia­da histo­rię agen­ta FBI, Bil­la Hag­ma­ie­ra (w roli Eli­jah Wood zna­ny m.in. z „Wład­cy Pier­ście­ni”), któ­ry za wię­zien­ny­mi mura­mi prze­pro­wa­dza roz­mo­wy ze ska­za­nym na śmierć za zabój­stwa mło­dych kobiet Tedem Bun­dym (w roli Luke Kir­by zna­ny m.in. z „Glass”).

Dobór oso­by, któ­ra wcie­li się w rolę seryj­ne­go mor­der­cy musiał być skom­pli­ko­wa­ny. Na całe szczę­ście wybra­no Luke’a, któ­ry niczym kame­le­on zmie­nia się na ekra­nie. Jego zacho­wa­nia, spo­sób sie­dze­nia, reak­cje na pyta­nia Bil­la czy wygląd zewnętrz­ny mogą prze­ra­zić, ponie­waż nie­po­ko­ją­co dobrze przy­po­mi­na­ją postać Teda Bundy’ego. Oglą­da­jąc ten film i przy­glą­da­jąc się oczom odtwór­cy głów­nej roli, moje cia­ło prze­bie­ga­ła gęsia skór­ka, ponie­waż porów­nu­jąc je z nagra­nia­mi z pro­ce­su i prze­słu­cha­nia­mi praw­dzi­we­go seryj­ne­go mor­der­cy, w któ­re­go skó­rę wcho­dził Kir­by, nie potra­fi­łam nie doszu­kać się mię­dzy nimi podo­bieństw. Urok oso­bi­sty, elo­kwen­cja, gwał­tow­ne zmia­ny zacho­wa­nia i wyra­zu twa­rzy Bundy’ego, to wszyst­ko zosta­ło opa­no­wa­ne przez Luke’a per­fek­cyj­nie. Już po kil­ku minu­tach wie­dzia­łam, że ten film nie oka­że się dla mnie rozczarowaniem.

W trak­cie jego trwa­nia może­my zauwa­żyć, że czy­sto zawo­do­wa rela­cja łączą­ca męż­czyzn zmie­nia się w pew­ne­go rodza­ju przy­jaźń. Ted zaczy­na otwie­rać się przed Bil­lem, opo­wia­da mu dow­ci­py, histo­rie ze swo­je­go życia, zdra­dza mu nawet swo­je oba­wy zwią­za­ne z losem jego rodzi­ny po jego śmier­ci. Agent FBI nie zosta­je mu dłuż­ny i co pewien czas zazna­ja­mia Teda z nowy­mi wyda­rze­nia­mi, któ­re mają miej­sce w jego życiu. Opo­wia­da mu nawet o suk­ce­sach swo­ich dzie­ci, co w świe­tle zbrod­ni, któ­rych dopu­ścił się Bun­dy może przy­pra­wiać nas o ciar­ki. Męż­czyź­ni zba­cza­ją z tema­tu mor­derstw i zaczy­na­ją roz­ma­wiać jak dwo­je przy­ja­ciół na spo­tka­niu towa­rzy­skim, któ­rzy spo­ra­dycz­nie i luź­no poru­sza­ją temat zbrod­ni, zupeł­nie jak­by one nie doty­czy­ły bez­po­śred­nio jed­ne­go z nich. Poka­zu­je to odbior­cy, jak może zmie­nić się nasze nasta­wie­nie do zbrod­nia­rza, jeśli spę­dzi­my z nim wię­cej cza­su, tak jak Bill, któ­ry roz­mo­wy z tym seryj­nym mor­der­cą prze­pro­wa­dzał przez kil­ka lat, w mia­rę regu­lar­nie i pozna­wał w ten spo­sób swo­je­go zabu­rzo­ne­go psy­chicz­nie roz­mów­cę. Dzię­ki temu moż­na wycią­gnąć jesz­cze jeden wnio­sek. Ted Bun­dy za wszel­ką cenę pró­bo­wał odda­lić od sie­bie winę za czy­ny, któ­re popeł­nił, więc nie spo­sób dzi­wić się, że uni­kał tema­tu mor­derstw i pró­bo­wał zma­ni­pu­lo­wać Bil­la w taki spo­sób, by temat śmier­ci skie­ro­wać na bocz­ne tory. W ten spo­sób uni­kał on ryzy­ka, któ­re wią­za­ło się z tym, że mógł­by się zapo­mnieć i powie­dzieć coś, co dało­by w póź­niej­szym cza­sie dowód jego winie. Ten film daje nam wgląd w pro­ce­sy myślo­we nie tyl­ko spraw­cy, ale też agen­ta FBI, któ­ry uda­jąc przy­ja­cie­la, pró­bu­je wycią­gnąć ze swo­je­go roz­mów­cy, ile będzie w sta­nie na temat jego zbrod­ni. Jed­nak nie wyda­je mi się, że rela­cja mię­dzy męż­czy­zna­mi jest do koń­ca fał­szy­wa. Spra­wia to wra­że­nie, jak­by uczu­cia Bill’ego wzglę­dem Teda, takie jak skry­wa­na do nie­go sym­pa­tia, wymy­ka­ły się spod kon­tro­li. Skąd taki wnio­sek? Gdy nad­cho­dzi dzień egze­ku­cji Bundy’ego, Bill obie­cu­je mu, że poja­wi się na sali, w któ­rej zbrod­niarz ma być stra­co­ny na krze­śle elek­trycz­nym. Agent FBI jest bar­dzo wzbu­rzo­ny, gdy oka­zu­je się, że nie ma już miejsc w sali śmier­ci i nie będzie on w sta­nie speł­nić danej Tedo­wi obietnicy. 

 

Gorą­co pole­cam ten film wszyst­kim tym, któ­rzy inte­re­su­ją się kry­mi­na­li­sty­ką, a szcze­gól­nie spra­wą Teda Bundy’ego. Zapew­niam Was, że się nie roz­cza­ru­je­cie, a być może ten seans popchnie Was do zgłę­bie­nia wie­dzy na temat tego mor­der­cy, tak jak mnie.