Po pandemii: inny świat, gorszy świat, lepszy świat?
Autor: P. Rodak
Koronawirus nie jest niczym szczególnie nowym – jako choroba zakaźna znany był już w latach 60. XX wieku. Jako pandemia daje nam się poznać od 2020 roku. Historia zna jeszcze takie plagi, jak dżuma czy hiszpanka, które zbierały śmiertelne żniwo wśród naszych przodków. My z kolei przeżywamy największą pandemię XXI wieku. Za każdym razem, gdy ludzkości przychodziło zmierzyć się z chorobą na szeroką skalę, świat był wywracany do góry nogami
i sporo się zmieniało w sposobie jego funkcjonowania. Jednak jak duże będą zmiany po zakończeniu pandemii koronawirusa SARS-CoV‑2, tego jeszcze nie wiemy. Kiedy właściwie będzie „po pandemii”? Czy da się to jakoś określić, gdy wirus nadal sieje spustoszenie na całym świecie, zmuszając władze wielu krajów do podjęcia drastycznych środków, jakich nie stosowano od lat? A może już na zawsze z nami zostanie?
Teraz świat dzielimy na ten przed koronawirusem i na ten po. Zanim to wszystko się zaczęło, człowiekowi wydawało się, że jest „panem świata”. Dopiero wybuch pandemii zweryfikował to myślenie i dobitnie pokazał, jak krucha jest nasza rzeczywistość.
A jeśli mowa o świecie po zniknięciu zarazy, to jak on właściwie będzie wyglądał? Czy będzie on gorszy, lepszy, inny, a może pozostanie taki sam? Przyszłość zawsze była niepewna, a teraz ta niepewność jeszcze się potęguje. Można tylko mniemać, jakie dokładnie konsekwencje ściągnie na nas wirus z Wuhan. Zresztą, już teraz problem ten odbija się na gospodarce, globalizacji czy życiu społecznym. Jedno jest pewne – te skutki uboczne, które już teraz są widoczne, są tylko przedsmakiem problemów, z jakimi przyjdzie się nam zmagać po zakończeniu pandemii.
Nowa rzeczywistość już odbiła się na naszym zdrowiu psychicznym i zachowaniach społecznych. Mówi się, że po tym wszystkim pojawi się nowa kategoria diagnostyczna, zarezerwowana dla zaburzeń psychicznych będących następstwem pandemii. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), na depresję zapada rocznie ponad 350 mln mieszkańców Ziemi. Wybuch pandemii tylko zawyża te statystyki. Już teraz co czwarty Polak skarży się na pogorszenie stanu psychicznego. Nic dziwnego – długo siedzieliśmy „zamknięci w czterech ścianach”, sami ze swoimi myślami i problemami. Żyjemy w stresie, który później negatywnie odbije się na naszym zdrowiu. WHO prognozuje, że za 10 lat depresja będzie najczęściej występującą chorobą na świecie. Miną miesiące, a może i lata, zanim ludzie otrząsną się z tego co ich spotkało i odbudują dawne życie. Jako społeczeństwo jesteśmy ciągle „otwierani” i „zamykani”, co jest wynikiem luzowania lub wdrażania restrykcji. Brakuje nam stabilności i brakować będzie jeszcze długo w świecie po koronawirusie. Boimy się o zdrowie własne i najbliższych, bo COVID, jak depresja, może dopaść każdego. Nie każdy jednak go pokona i dla wielu potyczka z nim, to walka o śmierć i życie — dla mocno schorowanych jednostek, np. pacjentów onkologicznych, wirus jest wyrokiem śmierci.
Przedsiębiorcy w przyszłości jeszcze długo nie będą mieli pewnego gruntu pod nogami i będą musieli nadrabiać straty. Działania podejmowane w celu stłumienia pandemii, doprowadzą do załamania światowej gospodarki. Wielu ludzi cały swój czas i wysiłek wkłada w swoje biznesy, by dobrze prosperowały i stanowiły źródło utrzymania. Aż pewnego dnia świat nachodzi obcy wirus, który zmusza wiele małych i dużych firm do wstrzymania linii produkcyjnych i wysyłania osób zatrudnionych na tzw. postojowe lub – co gorsza – zwalniania. To wiąże się z ogromnymi stratami materialnymi i dla pracodawców i pracowników, którzy zaczynają się bać o swoje miejsca pracy. Co ma począć człowiek, który w tak ciężkich czasach traci pracę? Jak może się czuć? Wcale nie tak łatwo w dobie pandemii o nową posadę. Cała gospodarka świata będzie musiała z powrotem jakoś „stanąć na nogi”. To samo turystyka, której rozwój został zahamowany poprzez ograniczenia w przemieszczaniu się i zwykły strach ludzi przed zakażeniem. Obecnie sektor ten powoli zaczyna „stawać na nogi”.
Ludzki organizm zniesie wiele, ale nie wszystko przyjmie bez szwanku. Szczególnie
w pierwszym roku pandemii m.in. fatalna sytuacja finansowa milionów przedsiębiorców na całym świecie wpędziła ich w załamanie nerwowe, wywoła niepokój o przyszłość, a nawet pogrążyła w depresji, z którą walczą po dziś dzień. Gospodarka po wycofaniu się koronawirusa będzie w opłakanym stanie — właśnie przez brak stabilności, czyli ciągłe otwieranie i zamykanie biznesów. W takim samym stanie będzie psychika ludzi, którzy w jednej chwili stracili źródło utrzymania czy ukochanych bliskich. Ten strach o to, co przyniesie jutro, pozostanie z ludźmi jeszcze długo i nie zniknie z naszego życia wraz z momentem zniknięcia wirusa.
Osłabną także nasze zdolności przystosowawcze. Będziemy mieli większy problem
z adaptacją w nowym środowisku. Społeczeństwo w świecie „pocovidowym” będzie bardzo zagubione. Najmocniej już teraz odczuwają to najmłodsi, którzy potrzebują kontaktów
z rówieśnikami do prawidłowego rozwoju, a na wiele miesięcy zostały im one ograniczone, poprzez wprowadzenie nauki zdalnej. Takim dzieciom w przyszłości znacznie ciężej będzie funkcjonować między ludźmi i zaadaptować się w nowym środowisku, a nawet mogą mieć one tendencje introwertyczne bądź aspołeczne. W czasie pandemii kontakty międzyludzkie zostały wystawione na ciężką próbę. Poczucie izolacji społecznej powoduje wzrost napięcia w naszym organizmie, co również może być w przyszłości podstawą wyżej wspomnianej przeze mnie depresji i innych zaburzeń psychicznych.
Wszyscy młodzi ludzie przeszli etap nauki online. Nie jest jednak powiedziane, że ona jeszcze nie wróci. Zauważam w takim trybie edukacji w większości same minusy, które
w przyszłości przerodzą się w poważne problemy. Począwszy od skutków zdrowotnych ciągłego siedzenia przed komputerem, jakimi są: skrzywienie kręgosłupa, pogorszenie wzroku czy trudności z zaśnięciem poprzez emitowanie fal radiowych, skończywszy na oczywistym stwierdzeniu, że taki system nauczania nie jest tak efektywny jak tradycyjny. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będę się uczyć online. A jednak! Dla wszystkich było to zaskoczenie,
bo nikt nie mógł tego przewidzieć, a tym samym nikt nie mógł się na to dobrze przygotować.
Czarno na białym ujawniły się braki w wiedzy uczniów i ich umiejętnościach.
Po każdym zakończonym etapie nauki zdalnej, która niejednokrotnie już była wprowadzana,
a potem odwoływana, trzeba było nadrabiać materiał z czasów spędzonych przed komputerem. Jeżeli kiedykolwiek ponownie znajdziemy się w potrzasku, wszyscy studenci czy nauczyciele muszą wiedzieć, że technologia jest naszym sprzymierzeńcem, który w sidłach pandemii ułatwia nam funkcjonowanie. Nowe technologie, których jeszcze większy rozwój nastąpi po oddaleniu się wirusa, muszą służyć wszystkim. Zważywszy na fakt, że w szkołach i na uczelniach spędza się znaczną część swojego życia, śmiało można użyć stwierdzenia, że zostało nam odebrane naprawdę wiele miesięcy pięknych wspomnień, których nic już nigdy nie zwróci.
Kiedy wirus w końcu zniknie z naszego codziennego życia, pozostawi ślad w naszej psychice nie tylko w kontekście negatywnym. Jak pisał Federico Moccia: „Dopiero kiedy coś stracimy, doceniamy, jak ważne to było”. Przed wybuchem pandemii mieliśmy wszystko na wyciągnięcie ręki – otwarte lokale, kina, spotkania z przyjaciółmi czy rodziną. We „wcześniejszym życiu” kiedy coś nam dolegało, bez problemu mogliśmy dostać się do szpitala czy przychodni. Kiedy mieliśmy do załatwienia sprawę w urzędzie, z marszu do niego szliśmy. Kiedy mieliśmy ochotę obejrzeć premierę nowego filmu w 3D, braliśmy paczkę przyjaciół
i udawaliśmy się do kina, zajmując najlepsze miejsca. A teraz, szczególnie na początku pandemii? Świat przywykł do teleporad, urzędów nieodbierających telefonów i co i rusz otwierających i zamykających się lokali gastronomicznych czy właśnie kin. Obecnie dostęp do tych instytucji jest nieco łatwiejszy, jednak nie są one w pełni dostępne, tak jak to było
w świecie „przedcovidowym”.
Wcześniej ludzie nie bali się tak o siebie i o bliskich. Nie była to myśl powracająca jak bumerang dzień w dzień. To były piękne czasy, gdy można było tak po prostu siąść koło babci i dziadka i nie martwić się o to, by przypadkiem nieświadomie zarazić ich wirusem i nadwyrężyć ich zdrowie, którego być może, z racji wieku, nie dałoby się już odratować. Coś, co towarzyszy nam od 2020r., to niekończący się strach o zdrowie swoje oraz bliskich.
Rok 2020, który zapoczątkował pandemię, przyniósł także ograniczenia w obchodzeniu świąt — limity przy wigilijnej wieczerzy, zamknięte kościoły w Wielką Sobotę czy zamknięte bramy cmentarzy 1 listopada. Szczególnie ta ostatnia kwestia jest niezwykle smutna. Nikt z nas nie mógł odwiedzić swoich zmarłych bliskim w ten szczególny dzień. Ludzie we wcześniejszych latach machinalnie wręcz jeździli na groby, by odwiedzić bliskich, zapalić im znicze i przy okazji spotkać się z żyjącymi członkami rodziny. Pandemia ograniczyła kontakty nie tylko ludzi żywych z żywymi, ale także żywych ze zmarłymi, a zamknięte bramy są uosobieniem nas, zamkniętych w sidłach wirusa. Obecnie te wymienione restrykcje zniesiono i w minionym roku wszystko odbyło się „po staremu”, jednak smutne wspomnienia pozostały.
Obecna sytuacja epidemiologiczna skłania ku smutnej refleksji, że wcześniej jako społeczeństwo nie byliśmy świadomi, jak ważną rolę w naszym życiu odgrywają spotkania rodzinne, dostęp do rozrywek czy chodzenie do szkoły, a dopiero gdy wirus nam to odebrał, otworzyliśmy oczy. Gdy rozwieje się covidowa mgła, niewątpliwie ludzie przestaną przejmować się błahostkami, a zaczną doceniać drobne rzeczy i to, co na co dzień ważne się nie wydaje. Przede wszystkim będziemy bardziej szanować własne zdrowie i na nie baczyć, bo to właśnie je w dobie pandemii najłatwiej możemy stracić.
Weszliśmy w erę niepewności, niepokoju i bezsilności. Świat po pandemii koronawirusa będzie inny, lecz kiedyś na pewno wróci do normalności. Będzie trzeba sporo odczekać i sporo wkładu włożyć w to, by odbudować straty. Wiele trzeba będzie zmienić, na niektóre rzeczy zwrócić większą uwagę. Wstrząs dla gospodarki, zatrzymanie się turystyki, nauka zdalna, ograniczenia i mnóstwo innych elementów rzeczywistości pandemicznej będą miały długotrwałe konsekwencje. Jedyne, co może przywrócić ludziom dawne życie, to wiara i czas. Wierzę jednak, że skoro świat podniósł się po dwóch wielkich wojnach o zasięgu globalnym, to podniesie się też po ataku COVIDA, który nadal nie zwalnia tempa.