Przejdź do treści

Recenzja filmu “Powrót do tamtych dni”

Autor: J. Lipiec

„Powrót do tam­tych dni” zade­biu­to­wał na ekra­nach pol­skich kin 10 grud­nia 2021 roku. Jesz­cze przed ogól­no­pol­ską pre­mie­rą film Kon­ra­da Aksi­no­wi­cza zebrał spo­ro pozy­tyw­nych recen­zji, któ­re poskut­ko­wa­ły nawet nomi­na­cją w kate­go­rii „naj­lep­szy film” na pre­sti­żo­wym Festi­wa­lu Fil­mów Fabu­lar­nych w Gdy­ni. Osta­tecz­nie, sta­tu­et­ką został uho­no­ro­wa­ny film „Wszyst­kie nasze stra­chy”, lecz nie zmie­nia to fak­tu, że „Powrót do tam­tych dni” to jed­na z moc­niej­szych pro­duk­cji ostat­nich mie­się­cy, a nawet lat!

Temat alko­ho­lu w pol­skim kinie w cią­gu ostat­nich kil­ku­na­stu lat poja­wiał się wie­lo­krot­nie. Fil­my, takie jak: „Wszy­scy jeste­śmy Chry­stu­sa­mi” Mar­ka Koter­skie­go, „Wszyst­ko będzie dobrze” Toma­sza Wisz­niew­skie­go czy „Pod Moc­nym Anio­łem” Woj­cie­cha Sma­rzow­skie­go na pod­sta­wie powie­ści Jerze­go Pil­cha naświe­tla­ły pro­blem alko­ho­li­zmu z róż­nych stron. „Powrót do tam­tych dni” to kolej­na opo­wieść poka­zu­ją­ca jak wie­le cier­pie­nia może powo­do­wać uza­leż­nie­nie od alko­ho­lu. Wyda­rze­nia zawar­te w sce­na­riu­szu „Powro­tu…” nie powie­la­ją utar­tych sche­ma­tów, lecz są odzwier­cie­dle­niem praw­dzi­we­go dra­ma­tu, jaki w dzie­ciń­stwie z bli­ska obser­wo­wał Kon­rad Aksi­no­wicz, któ­re­go ojciec cier­piał na cho­ro­bę alko­ho­lo­wą. To wła­śnie swe­mu nie­ży­ją­ce­mu już ojcu, reży­ser dedy­ku­je swój jak­że oso­bi­sty film.

Histo­ria przed­sta­wio­na w „Powro­cie do tam­tych dni” roz­po­czy­na się od sekwen­cji scen uka­zu­ją­cych spo­koj­ne życie rodzi­ny Mali­now­skich na począt­ku lat 90. XX wie­ku. Głów­ny boha­ter fil­mu nasto­let­ni Tomek (gra­ny przez debiu­tu­ją­ce­go na ekra­nie Teo­do­ra Kozia­ra) miesz­ka wraz z mat­ką Hele­ną (w tej roli Wero­ni­ka Książ­kie­wicz) w jed­nym z wro­cław­skich blo­ków. Jego czas wypeł­nia cho­dze­nie do szko­ły, sza­lo­ne zaba­wy z kole­ga­mi oraz tęsk­no­ta za ojcem, któ­ry prze­by­wa na emi­gra­cji w Sta­nach Zjed­no­czo­nych. Tomek prze­peł­nio­ny jest nadzie­ją, że któ­re­goś dnia, on wspól­nie z mat­ką rów­nież prze­nio­są się zza ocen, co wów­czas dla wie­lu było szczy­tem marzeń. Bez­tro­skie życie Tom­ka prze­ry­wa nie­spo­dzie­wa­ny powrót Alka (Maciej Stuhr), a więc ojca chłop­ca, któ­ry oprócz dola­rów i pre­zen­tów przy­wo­zi z sobą destruk­cyj­ną cho­ro­bę alko­ho­lo­wą, któ­ra w krót­kim cza­sie prze­ra­dza się w kosz­mar zarów­no dla Tom­ka, jak i jego matki.

Naj­więk­szą siłą fil­mu Kon­ra­da Aksi­no­wi­cza jest przed­sta­wie­nie skut­ków nio­są­cych za sobą pro­blem alko­ho­lo­wy z per­spek­ty­wy nasto­let­nie­go Tom­ka. Był to celo­wy zabieg reży­se­ra, któ­ry będąc tzw. DDA (Doro­słe Dziec­ko Alko­ho­li­ka) dokład­nie potra­fił przed­sta­wić emo­cje towa­rzy­szą­ce dziec­ku, któ­re zmu­szo­ne jest widzieć coraz to więk­sze zatra­ce­nie się ojca
w wynisz­cza­ją­cym nało­gu. Dużo ekra­no­we­go cza­su Aksi­no­wicz poświę­ca tak­że uka­za­niu kolej­nych eta­pów roz­wo­ju cho­ro­by alko­ho­lo­wej. Począt­ko­wo Alek pije, by zapo­mnieć
o pro­ble­mach i klę­sce, jaką zakoń­czył się jego wyjazd na emi­gra­cję, gdzie tak­że prze­gry­wał
ze swo­im nało­giem. Nie­dłu­go póź­niej cho­ro­ba alko­ho­lo­wa cał­ko­wi­cie przej­mu­je pano­wa­nie
nad postę­po­wa­niem Alka.

Ogrom­ną zale­tą fil­mu jest rów­nież gra aktor­ska. Dosko­na­ły debiut zali­cza Teo­dor Koziar. Tomek, w któ­re­go wcie­la się mło­dy aktor, to boha­ter, któ­rym w trak­cie fil­mu tar­ga mnó­stwo emo­cji. Jest szczę­śli­wy, gdy uma­wia się na rand­kę z kole­żan­ką, czu­je nie­pew­ność, gdy widzi powra­ca­ją­ce­go do Pol­ski ojca, wresz­cie jest zły na sytu­ację rodzin­ną, z któ­rą przy­szło mu się mie­rzyć. Wszyst­kie te sta­ny zna­ko­mi­cie prze­ka­zu­je Koziar, dla któ­re­go, z całą pew­no­ścią, może to być począ­tek poważ­nej aktor­skiej przy­go­dy. Swo­ją kla­sę potwier­dza tak­że Maciej Stuhr,
któ­ry nie­ła­twą do zagra­nia rolą Alka — po raz kolej­ny poka­zu­je, że jest akto­rem nie­zwy­kle wszech­stron­nym. Na ekra­nie wia­ry­god­nie wypa­da rów­nież Wero­ni­ka Książ­kie­wicz, któ­ra świet­nie wykre­owa­ła postać tro­skli­wej mat­ki, lecz jed­no­cze­śnie cier­pią­cej i zastra­szo­nej żony.

„Powrót do tam­tych dni” to film, któ­ry rzu­ca na pro­blem alko­ho­li­zmu w pol­skim kinie nowe świa­tło. Film ten udo­wad­nia, że cho­ro­ba, któ­ra szcze­gól­nie w cza­sach racz­ku­ją­ce­go kapi­ta­li­zmu zbie­ra­ła sowi­te żni­wo, jest dra­ma­tem nie tyl­ko oso­by uza­leż­nio­nej, lecz rów­nież jej naj­bliż­sze­go oto­cze­nia — zwłasz­cza tego naj­młod­sze­go. Idąc na seans „Powro­tu…” trze­ba naszy­ko­wać się na emo­cjo­nal­ną huś­taw­kę, bowiem w cią­gu nie­ca­łych dwóch godzin zoba­czy­my zarów­no bez­tro­ską radość dzie­ci, któ­re wybie­ga­ją ze szko­ły w rytm hitu zespo­łu Kom­bi, jak i peł­nię rodzin­nej tra­ge­dii wywo­ła­nej przez pogrą­ża­ją­ce­go się w nało­gu ojca. „Powrót do tam­tych dni” to, z pew­no­ścią, jeden z waż­niej­szych fil­mów 2021 roku. Cie­szy fakt, że wśród setek głu­pich kome­dii i tanich sen­sa­cji w pol­skim kinie jest jesz­cze miej­sce na tak intym­ne, lecz jed­no­cze­śnie tak moc­ne pro­duk­cje. „Powrót do tam­tych dni” to nie­ła­twa tera­pia, któ­ra, bez wąt­pie­nia, jest nam wszyst­kim bar­dzo potrzebna.