Przejdź do treści

Kazimierz Górski – legenda polskiego futbolu 

Autor: M. Malec

the-pitch-3160969_1920

W histo­rii pol­skie­go spor­tu rodzą się posta­cie nie­za­stą­pio­ne. Inspi­ru­ją nas do dzia­ła­nia, zmie­nia­jąc nasze życie na lep­sze. Spra­wia­ją jed­no­cze­śnie, że rze­czy, któ­re bywa­ją nie­moż­li­we, sta­ją się moż­li­we. W pol­skiej pił­ce z pew­no­ścią taką posta­cią był Kazi­mierz Gór­ski. To nie tyl­ko tre­ner, ale tre­ner przy­wód­ca, legen­da, oso­bo­wość wybit­na, nie tyl­ko jako tre­ner, ale jako czło­wiek. Dopro­wa­dził naszą dru­ży­nę na sam pie­de­stał pił­kar­skich marzeń — mistrzo­stwo i wice­mi­strzo­stwo olim­pij­skie oraz trze­cie miej­sce na mun­dia­lu. Tak­że nie­za­po­mnia­ne mecze i trium­fy z naj­lep­szy­mi dru­ży­na­mi na świe­cie. Gęsia skór­ka poja­wia się na skó­rze każ­de­go kibi­ca czy­ta­jąc te osią­gnie­cia. Jego zło­te myśli poja­wia­ją się do dziś w naszym śro­do­wi­sku pił­kar­skim. O swo­im powo­ła­niu mawiał: „Jed­ni rodzą się do skrzy­piec, inni do mun­du­ru. Ja uro­dzi­łem się dla piłki”. 


Życio­rys
Kazi­mierz Gór­ski przy­szedł na świat 2 mar­ca 1921 roku we Lwo­wie. Swo­je dzie­ciń­stwo spę­dził w dziel­ni­cy lwow­skiej Bog­da­nów­ka, a pocho­dził z rodzi­ny robot­ni­czej. Ojciec pra­co­wał w warsz­ta­tach kole­jo­wych, nato­miast mama zaj­mo­wa­ła się domem. Miał dosyć licz­ne rodzeń­stwo – bra­ta i czte­ry sio­stry. Był naj­star­szy z rodzeństwa.


Swo­ja przy­go­dę z pił­ką roz­po­czął jako zawod­nik klu­bów pił­kar­skich z Lwo­wa: RKS Lwów, Spar­tak Lwów i Dyna­mo Lwów. Grał na pozy­cji napast­ni­ka. Wykształ­ce­nie zdo­był w tech­ni­kum mecha­nicz­nym. Dru­ga woj­na świa­to­wa prze­kre­śli­ła jego karie­rę pił­kar­ską. Gdy Woj­sko Radziec­kie wkro­czy­ło do Lwo­wa, na życie zara­biał jako mecha­nik w spół­dziel­ni pra­cy. Z kolei pod­czas oku­pa­cji nie­miec­kiej pra­co­wał w warsz­ta­tach kole­jo­wych. Gdy woj­ska nie­miec­kie wyco­fy­wa­ły się z Lwo­wa pod napo­rem sowie­tów, Kazi­mierz Gór­ski posta­no­wił w 1944 roku wstą­pić do Woj­ska Pol­skie­go, dotarł z armią do sto­li­cy i już w niej pozo­stał. W woj­sku peł­nił służ­bę do 1946 roku a następ­nie zaczął pra­ce w izbie skar­bo­wej. W latach 1945 – 1953 repre­zen­to­wał bar­wy klu­bo­we War­szaw­skiej Legii. Łącz­nie wystą­pił w 81 meczach, wpi­su­jąc się na listę strzel­ców w sumie 34 razy. Kazi­mierz Gór­ski w 1948 roku wziął ślub z war­sza­wian­ką Marią Ste­fań­czyk, z któ­rą  docze­kał się dwój­ki dzieci.


Kurs tre­ner­ski był kolej­nym eta­pem w życiu Gór­skie­go. Ukoń­czył go w Wyż­szej Szko­le Wycho­wa­nia Fizycz­ne­go w Kra­ko­wie i pod­jął się pra­cy szko­le­nio­wej. Rok póź­niej został asy­sten­tem Wacła­wa Kucha­ra, ówcze­sne­go tre­ne­ra Legii. Kolej­ne lata obfi­to­wa­ły w posa­dy tre­ner­skie m.in. w Mary­mont War­sza­wa, Legię War­sza­wa, Lubli­nian­kę, Gwar­die War­sza­wa. W roku 1971 został tre­ne­rem repre­zen­ta­cji Pol­ski. W swo­im debiu­cie wygrał ze Szwaj­ca­rią, co nie zda­rza się czę­sto debiu­tu­ją­ce­mu trenerowi. 


Suk­ce­sy z repre­zen­ta­cją Polski

Rok po obję­ciu repre­zen­ta­cji odby­wa­ły się igrzy­ska w Mona­chium. Gór­ski śmia­ło mówił, że jedzie po medal, co nie było trak­to­wa­ne poważ­nie przez opi­nie publicz­ną. Skąd­inąd nie nale­ży się temu dzi­wić. Dotych­cza­so­we wyni­ki naszej kadry na igrzy­skach nie były war­te odno­to­wa­nia. Gór­ski zabrał na tur­niej wów­czas mło­dych i bez suk­ce­sów pił­ka­rzy: Gor­go­nia, Gado­che, Lato czy Dey­ne. Pierw­sze dwa mecze kadra wygra­ła bez pro­ble­mu, odpo­wied­nio z Kolum­bią wbi­ja­jąc 5 bra­mek, a następ­nie Gha­nie 4 bram­ki. Trze­cim meczem w fazie gru­po­wej było spo­tka­nie z NRD. W tym meczu widać było już pew­ne zasko­cze­nie jakim popi­sał się Gór­ski sta­wia­jąc na defen­syw­ne usta­wie­nie. Zasko­czo­ny wów­czas tre­ner NRD po strze­lo­nej bram­ce przez Pola­ków w samo okien­ko zare­ago­wał – „Co to było? Gór­ski odpo­wie­dział: „ Fut­bol. Ofen­syw­na defen­sy­wa”. Taki wła­śnie był Kazi­mierz Gór­ski. Potra­fił zasko­czyć na boisku ale i traf­ną dia­gno­zą o sytu­acji w meczu. W następ­nej run­dzie Pola­cy zaczę­li od remi­su z Danią i zwy­cię­stwa z ZSRR – lecz mecz odbył się w atmos­fe­rze zadu­my po zama­chach w wio­sce olim­pij­skiej doko­na­nych przez pale­styń­skich eks­tre­mi­stów. Na zakoń­cze­nie tej fazy roz­gry­wek Pola­cy wygra­li z Maro­ko wbi­ja­jąc im 5 bra­mek, mel­du­jąc się tym samym w fina­le Igrzysk Olim­pij­skich. W wiel­kim fina­le, w Mona­chium, Pola­cy wygra­li z Węgra­mi zdo­by­wa­jąc pierw­szy w histo­rii zło­ty medal w tej dys­cy­pli­nie spor­tu na igrzy­skach. To co wyda­wa­ło się nie­moż­li­we, 10 wrze­śnia 1972 roku zapi­sa­ło się w jak­że nie­sa­mo­wi­ty spo­sób na anna­łach historii.


Kolej­nym wiel­kim tur­nie­jem były Mistrzo­stwa Świa­ta w RFN. Jed­nak­że już same kwa­li­fi­ka­cje do tej impre­zy obfi­to­wa­ły w nie­zwy­kłe emo­cje za spra­wą poje­dyn­ków z Angli­ka­mi. Zwa­ne już powszech­nie „Orły Gór­skie­go” poko­na­ły Anglię 2:0 w  „Kotle Cza­row­nic” – taki przy­do­mek dostał sta­dion Ślą­ski w Cho­rzo­wie. Mecz na legen­dar­nym Wembley miał zde­cy­do­wać kto poje­dzie na tur­niej. Pola­cy zagra­li świet­ny mecz remi­su­jąc 1:1 i tym samym mel­du­jąc się na mun­dia­lu. Do dziś mecz ten jest wspo­mi­na­ny jako jeden z naj­lep­szych w histo­rii naszej kadry, a para­dy Jana Toma­szew­skie­go w bram­ce zosta­ły okrzyk­nię­te jako legen­dar­ne i nie­za­po­mnia­ne. Inau­gu­ra­cyj­ny mecz repre­zen­ta­cji pol­ski na mun­dia­lu w 1974 roku w RFN wygra­ła z Argen­ty­ną, następ­nie z Haiti oraz z Wło­cha­mi. Tym samym koń­cząc pierw­szą fazę tur­nie­ju z kom­ple­tem punk­tów. W dru­giej run­dzie kadra wygra­ła ze Szwe­cją i Jugo­sła­wią. Po dwóch zwy­cię­stwach doszło to star­cia z RFN. Mecz ten wzbu­dzał wie­le kon­tro­wer­sji, głow­nie dla­te­go, że warun­ki atmos­fe­rycz­ne i samo boisko było bar­dzo grzą­skie i z per­spek­ty­wy dzi­siej­szych prze­pi­sów nie nada­wa­ło się do gry. Jed­nak­że mecz się odbył i nie­ste­ty nasz kadra mini­mal­nie ule­ga­ła RFN. Pozo­stał mecz o brąz i to nie byle z kim, bo z wiel­ką Bra­zy­lią. Mecz o trze­cie miej­sce zakoń­czył się zwy­cię­stwem naszej kadry, a bram­kę na wagę zwy­cię­stwa strze­lił Grze­gorz Lato. Trzy­krot­ni mistrzo­wie świa­ta zosta­li poko­na­ni. Pol­ska w RFN wyje­cha­ła z cen­nym brą­zo­wym meda­lem, a Grze­gorz Lato z tytu­łem naj­lep­sze­go strzel­ca turnieju.


Igrzy­ska w Mont­re­alu w 1976 roku mia­ły nie­co inny cha­rak­ter od poprzed­nich tur­nie­jów. Róż­ni­ca pole­ga­ła na tym, że nasza kadra jecha­ła w roli jed­ne­go z fawo­ry­tów. Cały tur­niej obfi­to­wał w wie­le emo­cji. Orły Gór­skie­go zaczę­ły od remi­su z Kubą i zwy­cię­stwa z Ira­nem. Następ­nie zamel­do­wa­li się w ćwierć­fi­na­le poko­nu­jąc Kore­ań­czy­ków z pół­no­cy. W pół­fi­na­le 27 lip­ca Pol­ska zmie­rzy­ła się z Bra­zy­lia. Kadra Gór­skie­go pew­nie poko­na­ła Cana­rin­hos 2:0. 31 lip­ca Pol­ska zmie­rzy­ła się z NRD. Nie­ste­ty mecz ten zakoń­czył się zwy­cię­stwem naszych zachod­nich sąsia­dów 3:1. Tym samym Pol­ska zdo­by­ła srebr­ny medal. Dru­gi medal w histo­rii naszych wystę­pów na igrzy­skach. Opi­nia publicz­na nie była pocie­szo­na tym rezul­ta­tem. Sam Gór­ski jed­nak pod­kre­ślał: „Jeśli to poraż­ka to ja dzię­ku­je bar­dzo. Pocze­ka­my, kie­dy Pol­ska zdo­bę­dzie kolej­ny srebr­ny medal olimpijski”.


Kazi­mierz Gór­ski po zakoń­cze­niu swo­jej tre­ner­skiej przy­god­ny z repre­zen­ta­cją posta­no­wił wyje­chać do Gre­cji. Został m.in. tre­ne­rem Pana­thi­na­iko­su zdo­by­wa­jąc mistrzo­wo i puchar kra­jo­wy. Swój roz­dział z grec­ką pił­ką wspo­mi­na dobrze. Jak sam mówił była to jego dru­ga ojczy­zna. Gór­ski rów­nież był pre­ze­sem PZPN w latach 1991 – 1995. Zmarł po dłu­giej wal­ce z cho­ro­bą nowo­two­ro­wą w 23 maja 2006 roku. W tym roku wspo­mi­na­my  set­ne uro­dzi­ny wybit­ne­go Pola­ka, wybit­ne­go selek­cjo­ne­ra repre­zen­ta­cji Pol­ski. Cha­ry­zma­tycz­ne­go przy­wód­cy, nauczy­cie­la i sku­tecz­ne­go tak­ty­ka, a jed­no­cze­śnie życz­li­we­go i skrom­ne­go czło­wie­ka. Jego zło­te myśli pozo­sta­ną wiecz­ne, inspi­ru­jąc mło­dych adep­tów tre­ner­skie­go rze­mio­sła – „Dopó­ki pił­ka w grze, wszyst­ko jest możliwe”.